Był gejem i tego nie ukrywał, był także komunistą, mocno wierzącym katolikiem, ale przede wszystkim ikoną indywidualności - mówi portalowi tvn24.pl o Pasolinim reżyser Abel Ferrara, sam lubujący się w kontrowersyjnych tematach i łamaniu tabu. - Walczył o prawo do wolności i umarł za wolność. "Pasolini", pierwszy raz pokazany w Polsce na festiwalu T-Mobile Nowe Horyzonty we Wrocławiu, opisuje ostatni dzień życia włoskiego reżysera, który został brutalnie zamordowany w 1975 roku.
- Pierwszy film Pasoliniego obejrzałem, gdy miałem 20 lat i od tego czasu uwielbiam go i podziwiam. Nie potrafię do końca wyjaśnić, dlaczego tak bardzo jestem nim zafascynowany. Może powiem tak: jestem buddystą, więc uważam, że Pasolini to mój duchowy nauczyciel - wyjaśnia Abel Ferrara, reżyser takich filmów jak "Zły porucznik", "Król Nowego Jorku" czy "Pogrzeb". Jego najnowszy film opowiada o ostatniej dobie z życia Pier Paolo Pasoliniego, legendy włoskiego kina, reżysera równie kontrowersyjnego, co podziwianego. Ferrara wyjaśnia, że choć jego film pokazuje ostatni dzień życia Pasoliniego, to nie okoliczności śmierci włoskiego artysty go ciekawiły.
- Nie interesuje mnie, co tak naprawdę wydarzyło się tamtej nocy. - podkreśla. I dodaje, że chciał raczej pokazać, jakim twórcą i człowiekiem był reżyser "Salo, czyli 120 dni Sodomy". Pasolini zginął 1 listopada, przed śmiercią został brutalnie pobity i przejechany samochodem, a o zabójstwo oskarżono 17-letniego Giuseppe Pelosiego. Ten ostatni po latach spędzonych w więzieniu wyjawił, że reżysera zabili mężczyźni związani z lokalnym oddziałem MSI, partii neofaszystowskiej.
Najbardziej znane filmy Pasoliniego oprócz "Salo, czyli 120 dni Sodomy", to "Teoremat", "Ewangelia według Mateusza", "Dekameron". Włoski reżyser tworzył filmy zaangażowane społecznie i politycznie, nie unikał odważnych scen erotycznych, fascynacji religią, śmiercią i cierpieniem. Był też pisarzem, poetą, dziennikarzem. - Wszystkie jego filmy są wspaniałe, można oglądać je wielokrotnie i wtedy widać, że one wchodzą ze sobą w dialog. Ale cenię go także za błyskotliwą, wspaniałą poezję - mówi Ferrara.
Dodaje, że w trakcie przygotowań do filmu miał okazję poznać Pasoliniego od nowej strony, rozmawiając z ludźmi, którzy go znali lub odwiedzając miejsca, do których często chodził. - Pracowaliśmy trochę jak twórcy filmów dokumentalnych, ale przecież 1975 rok był nie tak dawno temu - wyjaśnia reżyser "Pasoliniego". Podkreśla też, że postanowił nakręcić film po angielsku, mimo że grający główną rolę Willem Defoe mówi po włosku, bo nie jest ważny dla niego język, ale pomysły i idee.
Reżyser niezależny
Urodzony w 1951 roku w nowojorskim Bronksie, Abel Ferrara jest uważany za jednego z najważniejszych amerykańskich reżyserów niezależnych. Bohaterowie jego filmów zwykle łamią normy obyczajowe, etyczne lub prawo, jak choćby pamiętny porucznik, uzależniony od seksu i narkotyków, a zagrany koncertowo przez Harvey’a Keitela. Sam Ferrara przez lata nie stronił od alkoholu, narkotyków i skandali obyczajowych. Do czasu.
- Od ośmiu lat niczego nie biorę i nie piję, bo inaczej nie mógłbym praktykować buddyzmu. Czuję, że mój umysł stał się znowu czysty, a ja sam jestem bardziej skupiony. Moje nałogi to była wymówka, którą stosowałem, żeby uciekać od problemów. Teraz widzę też, że to nie one napędzają moją twórczość, tylko ja sam - mówi reżyser, opierając się o barowy kontuar, na którym stoi tylko filiżanka espresso.
- Popełniłem oczywiście mnóstwo błędów, ale nie rozpamiętuję ich. Jako buddysta staram się być uważny na to, jak żyję i jak traktuję innych ludzi. Widzę, że każdy jest ważny i wartościowy, a ludzie nie zostali stworzeni do życia w cierpieniu, co przez lata wpajał mi kościół katolicki. A Jezus nic nie mówił, że trzeba cierpieć - uzupełnia twórca "Złego porucznika". Zapytany o to, czy dziś równie bezkompromisowa postawa co Pasoliniego jest możliwa, odpowiada, że tak, "bo świat się tak bardzo nie zmienił, nadal musimy bronić swojego prawa do bycia sobą". Gdy amerykański dystrybutor wyrzucił kilka odważnych scen z jego poprzedniego filmu "Welcome to New York", opowiadającego o sprawie Dominica Strauss-Kahna, który miał zgwałcić pokojówkę pracującą w jednym z nowojorskich hoteli, reżyser pozwał go do sądu. - Reżyser musi mieć prawo do ostatecznej wersji filmu, inaczej nie jest reżyserem, a film nie jest filmem - opowiada z wyraźną irytacją. Dodaje, że niezależność w kinie oznacza dla niego przede wszystkim skupienie się na procesie twórczym i tym, co chce się wyrazić. "Pasolini" miał swoją polską premierę na T-Mobile Nowe Horyzonty we Wrocławiu, gdzie Abel Ferrara był jednym z najważniejszych gości imprezy. Główną nagrodę zdobył film "Lucyfer" w reżyserii Belga Gusta van der Berghe, opowiadający o wizycie tytułowego upadłego anioła na meksykańskiej prowincji. Reżyser eksperymentował tu też z kadrem, który zmienił z prostokątnego w okrągły. Festiwal potrwa do 2 sierpnia.
Autor: sol/tr / Źródło: tvn24.pl, nowehoryzonty.pl
Źródło zdjęcia głównego: materiały prasowe