To była ich noc. Fontaines D.C. zawładnęli trzecim dniem OFF Festivalu 

Soft Play na OFF Festivalu
Festiwal muzycznej różnorodności. "Nie chcielibyśmy, żeby ludzie byli tu obojętni". Materiał z 2019 roku
Źródło: Paweł Laskosz | Fakty po południu
Ostatni dzień katowickiego OFF Festivalu minął rekordowo szybko. Wypełniały go świetne koncerty, ale też radosne oczekiwanie na występ wieczoru - czyli pochodzący z Dublina zespół Fontaines D.C. Chociaż to właśnie oni zrobili na mnie wczoraj największe wrażenie, to od wejścia na teren aż do ostatnich chwil przed zamknięciem bram nie sposób było się nudzić. 

W niedzielę teren Doliny Trzech Stawów zalały dwie rzeczy - błoto powstałe po intensywnych opadach oraz koszulki z wielkim sercem, charakterystycznym elementem z okładki albumu "Romance" zespołu Fontaines D.C. Gołym okiem było widać, że to właśnie na irlandzką grupę przybyła duża część zebranych tego dnia na festiwalu osób. 

Tak relacjonowaliśmy poprzednie dni OFF Festivalu:

Królowie niedzielnej nocy

Trudno się temu dziwić. Fontaines D.C. to obecnie jedna z najważniejszych nazw w świecie muzyki alternatywnej, a do tego istna OFF-owa historia sukcesu. W 2018 roku, kiedy występowali na katowickiej imprezie, dostali dość trudną pozycję w programie. Grali wtedy w tym samy czasie co headlinerka tamtego dnia, M.I.A. Jednak ci, którzy zdecydowali się zobaczyć słabo znaną dublińską grupę na małej scenie w namiocie, już wtedy mówili, że są genialni.

Teraz wrócili na festiwal jako artyści z międzynarodową sławą i ważną pozycją na rynku. Warto więc zaglądać na małe sceny na festiwalach - nigdy nie wiadomo, kto z grających na nich artystów może niedługo stać się kimś wielkim, kto być może kiedyś dołączy do grona legend wypełniających hale i stadiony, bo taką właśnie przyszłość wróżę Fontaines D.C.

Fontaines D.C. na OFF Festivalu
Fontaines D.C. na OFF Festivalu
Źródło: Martyna Nowosielska-Krassowska/tvn24.pl

Niedzielny koncert był mocny od wejścia do samego końca. Kompletnie nie odczułam, kiedy minęło niemal półtorej godziny, chociaż tak naprawdę nie działo się wiele. Lider grupy Grian Chatten powiedział łącznie może kilkanaście słów. Żadne pogaduszki, ani dodatkowe atrakcje kompletnie nie były potrzebne - ciężka praca i porządnie odegrana muzyka obroniła się sama. Setlista była bardzo dobrze skomponowana i budowała odpowiednią dynamikę wydarzenia. Zaczęło się od tytułowego kawałka z ostatniego - wspomnianego już - albumu - "Romance", a zakończyło na największym hicie pochodzącym z tego samego krążka - "Starburster". 

Koncert Fontaines D.C. na OFF Festivalu
Koncert Fontaines D.C. na OFF Festivalu
Źródło: Martyna Nowosielska-Krassowska/tvn24.pl

Chatten na scenie otwierał przed nami swoją duszę i serce, a cały zespół wspomagał go perfekcyjną grą. Publiczność uzupełniała całość odśpiewywaniem tekstów. Momentem, który na pewno wielu zapadł w pamięć, było wykonanie piosenki "I Love You". Kiedy w tekście utworu pojawiło się słowo "genocide", czyli "ludobójstwo", na telebimach zobaczyliśmy napis "free Palestine" ("wolna Palestyna" - red.), a na koniec apel: "Izrael popełnia ludobójstwo. Użyj swojego głosu". Emocjonalny utwór doskonale współgrał z tym przekazem. 

Plansza wyświetlona podczas koncertu Fontaines D.C. na OFF Festivalu
Plansza wyświetlona podczas koncertu Fontaines D.C. na OFF Festivalu
Źródło: Martyna Nowosielska-Krassowska/tvn24.pl

Odkrycie z Nigerii, brytyjski punk i najlepszy polski koncert

Nie tylko Fontaines D.C. wspomnieli tego dnia o Palestynie - z koncertów, które widziałam, na podobne okazanie wsparcia zdecydowali się Seun Kuti And Egypt 80 z Nigerii oraz brytyjski zespół Soft Play. Koncert tych pierwszych to coś bardzo charakterystycznego dla OFF Festivalu - wynajdywanie muzyki z przeróżnych zakątków świata i gatunków, aby móc zaprezentować ją szerszej publiczności. Syn Feli Kutiego na katowickiej scenie godnie zaprezentował afrobeatowe dziedzictwo swojego ojca.

Soft Play wpisali się natomiast w tegoroczny trend punkowych i zaangażowanych społecznie kapel. Odhaczyli wszystkie niezbędne elementy takich występów - wchodzenie w publiczność (i ciągnięcie za sobą kabla od mikrofonu), poruszanie ważnych problemów (oprócz wojny w Strefie Gazy były to między innymi kwestie zdrowia psychicznego), surowe brzmienie i charyzma oraz po prostu dobra zabawa (w postaci chociażby utworu znanego z filmowej serii o Johnie Wicku). Zachwyt wzbudzała niesamowita forma fizyczna zespołu, który mimo, że składa się z dwóch osób, gra niczym pełna kapela, wymieniając się instrumentami, czy też jednocześnie krzycząc do mikrofonu i wściekle uderzając w bębny. Zapowiadając kawałek "Girl Fight" wokalista grupy zachęcił, aby stworzyć pod sceną mosh pit, ale nietypowy, bo złożony wyłącznie z kobiet. Wspaniale było widzieć, jak męski duet realizuje hasło promowane przez ruch Riot grrrl - "dziewczyny do przodu". 

Soft Play na OFF Festivalu
Soft Play na OFF Festivalu
Źródło: Martyna Nowosielska-Krassowska/tvn24.pl

Również w niedzielę odbył się, jak dla mnie, najlepszy koncert polskiej kapeli podczas tej edycji. Był to katowicki zespół Ciśnienie, porównywany do amerykańskiej grupy Swans. Jest w tym porównaniu wiele prawdy - oba zespoły mają na swoim koncie potężne, ciężkie i skomplikowane kompozycje instrumentalne. Ich instrumentarium jest jednak odrobinę inne - jednym z kluczowych elementów jest saksofon, który post-rockowo-noise'owemu brzmieniu dodaje jazzowy smak. Zespół zdecydowanie zasługuje na rozpoznawalność poza Polską, czego z całego serca im życzę. 

Bez słabych momentów

To o dziwo wciąż nie koniec bardzo dobrych koncertów tego dnia. Na uwagę zasłużyli również MJ Lenderman, María José Llergo, Geordie Greep oraz Mechatok. 

MJ Lenderman i María José Llergo występowali jednocześnie. Wybór między tą dwójką był naprawdę trudny. Ostatecznie zdecydowałam się zacząć od Lendermana, a następnie przenieść się na Llergo. Zdziwiło mnie, że utwory Amerykanina brzmią dynamiczniej niż na albumie, a koncert, który planowałam dość szybko opuścić, całkiem mnie wciągnął. Mocne gitary i wyjątkowy głos tworzyły udaną całość. 

Swojego planu przejścia na koncert Llergo postanowiłam się jednak trzymać i była to bardzo dobra decyzja. Hiszpanka to jedna z najlepszych wokalistek tej edycji, a może nawet najlepsza. Jej głos, tak jak jej utwory, poruszyły moje wnętrze i żałowałam, że nie mogłam jej oglądać i słuchać jeszcze dłużej. Jak wiele innych artystów zwróciła uwagę, że w Polsce jest po raz pierwszy. To też pokazuje, jak istotnym festiwalem jest OFF, który ściąga do kraju osoby, których być może nie mielibyśmy okazji zobaczyć nigdzie indziej. Czuję jednak, że Llergo nie powiedziała w naszym kraju swojego ostatniego słowa.

Geordie Greep to człowiek o wyglądzie księgowego, który brzmi jak wirtuoz, a ze swoim głosem potrafi zrobić wszystko. Przeniósł nas w miejsce, w którym łączy się ze sobą klimat zadymionego, jazzowego klubu oraz teatru muzycznego, w którym można obejrzeć najlepsze musicale. Jego koncert charakteryzowała też matematyczna niemal precyzja i dokładność. Niczym dyrygent kierował nie tylko swoimi muzykami, ale także publicznością, która okrzykami uzupełniła wykonanie ostatniego, najbardziej spektakularnego utworu "Holy, Holy". W jednym elemencie zabrakło jednak precyzji, ale to akurat bardzo dobrze. Na telebimie za Greepem wyświetlał się zegar, który, jak wyjaśnił, ma mu pomóc pilnować czasu, ponieważ szanuje on organizatorów i nie chce wykroczyć poza wyznaczone mu ramy. Swój występ przedłużył jednak o całe kilka minut. Niezadowolonych z tego rozwiązania jednak nie było - namiot był wypełniony i - podobnie jak na Have a Nice Life dzień wcześniej - ludzie zajmowali też znaczną przestrzeń poza nim. Widać też było, że na Greepa czekali z dużą ekscytacją - jego wejście na scenę w towarzystwie okrzyków i owacji było naprawdę mocne. 

Godne zastępstwo odwołanych artystów

Swoje niedzielne występy kilka dni wcześniej odwołała aż trójka artystów. Dwójka z nich - Iglooghost i Snow Strippers - to reprezentanci muzyki elektronicznej. Fani tego gatunku nie czuli się chyba jednak zawiedzeni, a przynajmniej - zostali godnie pocieszeni. Na jednej ze scen wystąpił bowiem zaproszony na ostatnią chwilę pochodzący z Niemiec Mechatok. Artysta łączy swoje umiejętności DJ-skie z graniem na gitarze i jedno i drugie robi bardzo dobrze. Z tego dość rzadkiego połączenia wyszedł bardzo dynamiczny, dobrze przygotowany set, który był doskonałą rozgrzewką przed gwiazdą wieczoru, czyli wspominanym już Fontaines D.C.

Koncert Mechatok na OFF Festivalu
Koncert Mechatok na OFF Festivalu
Źródło: Martyna Nowosielska-Krassowska/tvn24.pl

Jeśli komuś tańczenia było mało, a po występie headlinera czuł jeszcze siłę w nogach, mógł udać się na jeden z zamykających OFF Festival koncertów również pozostających w gatunku elektroniki. Okazję do tańca zapewniali jeszcze długo The Hellp i Bad Boy Chiller Crew. 

OFF Festival zakończył się zaprawdę triumfalnie. Zaproszenie jako jednej z głównych gwiazd zespołu, który właśnie zdobył gigantyczną popularność i dalej pnie się do góry, było naprawdę godnym pochwały pomysłem. Widać to też w sprzedaży biletów, których na weekend brakowało już od jakiegoś czasu, a na konkretne dni i cały festiwal ostatecznie zabrakło w trakcie trwania imprezy. Fontaines D.C. mieli w tym na pewno znaczący udział. To dowód na to, że nie jest konieczne zapraszanie w takim charakterze wyłącznie artystów, których pozycja na rynku ugruntowana jest od dziesięcioleci. Jak widać nie tylko oni potrafią ściągnąć na festiwal całe rzesze fanów. 

To była bardzo dobra edycja (z paroma mankamentami). Pozostaje jedynie pytanie, czy organizatorzy nie osiądą na laurach i w kolejnych latach zaproponują nam coś równie ciekawego i tak jak do tej pory będą chodzić własnymi, ciągle nowymi ścieżkami, a nie stałą, utartą drogą.  

Na koniec nie mogę nie wspomnieć o słoniu w pokoju, jakim był człowiek, którego naczelną misją w niedzielny wieczór na OFF-ie stało się zebranie jak największej liczby czarnych balonów, które rozdawał uczestnikom jeden ze sponsorów. Rzeczony człowiek związywał je ze sobą, przez co na każdym koncercie wyróżniał się z tłumu. Podczas występu Fontaines D.C. naliczyłam przy nim około 20 balonów. Coś, co zapewne zaczęło się od przypadkowego pomysłu, stało się czymś, na co zwrócili uwagę wszyscy - niektórzy z poirytowaniem, że dziwaczna konstrukcja zasłania częściowo widok scen. Dla mnie był to raczej interesujący dodatek, którego rozwój śledziłam z zaciekawieniem. I za takie momenty też kocha się festiwale. 

OGLĄDAJ: TVN24 HD
pc

TVN24 HD
NA ŻYWO

pc
Ten i inne materiały obejrzysz w subskrypcji
Czytaj także: