Kinomani pokochali pyskatego Teda - pluszowego misia, który jest najlepszym przyjacielem 35-letniego mężczyzny, lubi dziewczyny, narkotyki, alkohol i wiele nieprzyzwoitych rzeczy. Nowa komedia dla dorosłych "Ted", której jest głównym bohaterem, podbija świat i do tej zarobiła ok. 140 mln dol. Jest już numerem jeden w kilku krajach, a w wielu dopiero czeka na debiut.
Kino ma nowego superbohatera. I nie jest to nikt na miarę Rambo, Batmana czy Bonda, ale... pluszowy miś.
Jako bohater komedii dla dorosłych "Ted" podbija świat - zarobił już ok. 140 mln dol., choć w kinach jest dopiero od nieco ponad tygodnia, a premiera w wielu krajach dopiero przed nim. Po weekendzie jest numerem jeden np. w Australii i Wielkiej Brytanii, a w USA z pierwszego miejsca zrzucił go "Niesamowity Spider-Man". To duży sukces finansowy, bo budżet "Teda" wynosił 50 mln dol., gdy tymczasem "Niesamowitego Spider-Mana" 230 milionów.
W łóżku...z misiem i narzeczoną
Co tak zafascynowało widzów? Komedia opowiada historię 35-letniego pracownika wypożyczalni samochodów w Bostonie, Johna (w tej roli Mark Wahlberg), który nie wyrósł z dziecięcego przywiązania do swojego pluszowego misia. Jeszcze jako chłopiec, samotny i prześladowany przez dzieci z sąsiedztwa, pewnego Bożego Narodzenia pragnie, by zabawka ożyła i stała się jego najlepszym przyjacielem na zawsze. Dziwne życzenie się spełnia.
Miś okazuje się jednak daleki od stereotypu słodkich przytulanek: pali jointy, pije alkohol, przeklina i przysparza bohaterowi samych zgryzot. Do gustu przypadają mu dziewczyny, gry wideo, obsceniczne żarty, imprezy i inne niegrzeczne rzeczy. Jest pyskaty, niesforny i nic sobie nie robi z tego, że John spotyka się z bardzo atrakcyjną dziewczyną, Lori (Mila Kunis) - potrafi nawet wskakiwać między nich do łóżka. Mężczyzna musi dokonać wyboru: ukochana albo pluszak. Ted wyprowadza się, a nawet znajduje sobie pracę.
- Po przeczytaniu scenariusza okazało się, że "Ted" jest absolutnie zabawny. Gdy spotkałem się z jego autorem zaiskrzyło i w efekcie zrobiliśmy razem film - opowiada w rozmowie z "Daily Telegraph" Mark Wahlberg, aktor do tej pory znany z ról twardzieli, a tu m.in. parodiuje Johna Travoltę z "Gorączki sobotniej nocy".
"Myślę, że ma zamiar obrazić więcej ludzi"
Autorem scenariusza i reżyserem filmu jest Seth MacFarlane, twórca obrazoburczego serialu animowanego "Głowa rodziny". Przedstawił w nim losy pięcioosobowej rodziny Griffinów, która mieszka w fikcyjnym mieście Quahog w USA. Żyją z pluszowym misiem - homoseksualistą Rupertem i mówiącym psem - alkoholikiem Brianem, a w tle pełno dziwnych postaci: z wyluzowanym wcieleniem śmierci czy Jezusa na czele. Humor serialu oparty jest w dużej mierze na zaskakujących, często nonsensownych retrospekcjach, które przerywają właściwą akcję. Pełno w nim nawiązań do popkultury, różnych wydarzeń historycznych i stereotypów.
- Żarty w "Tedzie" są podobne do tych z "Głowy rodziny", ale w filmie Seth prawdopodobnie popycha sprawy jeszcze dalej. Myślę, że ma zamiar obrazić więcej ludzi niż w serialu - śmieje się aktor.
Animowana postać tytułowego bohatera filmu ma głos MacFarlane'a, ale także jego ruchy. Twórca wcielił się w misia dzięki technologii motion-capture, polegającej na "przechwytywaniu" trójwymiarowych ruchów aktorów i zapisywaniu przez komputer. Ma to podwójne znaczenie w filmie, bo pluszak jest alter ego reżysera: ma jego poglądy na seks, rasizm, homofobię, mizoginizm czy politykę. Stąd też tak wiele w komedii szyderstwa w odniesieniu do popkultury, której nie ceni sam MacFarlane.
Wahlberg chwali sobie współpracę z Tedem. - Z misiem pracuje się łatwiej, niż z żywym aktorem. Aktorzy są jak wrzody na tyłku. Misie za to nie mają rozdętego ego i z nimi nie trzeba powtarzać ujęć. Ten, z którym pracowałem, ożył dopiero w komputerze, więc podczas zdjęć udawał go patyk z oczami, a ja musiałem sobie wyobrażać, że jest tam mój filmowy partner. Z początku było trudno, ale szybko się przyzwyczaiłem - zapewnił.
"Ted" - nowy kinowy hit
Film dla dorosłych stał się filmem familijnym
Widzowie pokochali misia, ale krytycy kręcą nosem na jego rubaszny, rażący humor oparty na stereotypach. Jednak nikt jednoznacznie nie skrytykował "Teda". "Jest w nim kilka słabych momentów, ale ogólnie to obrzydliwie zabawny film" - to przeważające opinie.
Recenzent "Los Angeles Times" tak opisuje swoją wizytę w kinie: "To co zobaczyłem było naprawdę zaskakujące: prawie wszystkie dzieci przyszły ze swoimi matkami. Mówiąc prościej: pomimo narkotyków, żartów na temat seksu i przekleństw napędzających humor, »Ted« dla dorosłych stał się filmem familijnym. Muszę przyznać, że pokonał kulturowe bariery w wielkim stylu".
Autor: am/fac/k / Źródło: tvn24.pl
Źródło zdjęcia głównego: Universal Pictures