Męcząca sztuka - to najlepsze określenie wystawianego w Berlinie przedstawienia "Fuerza Bruta" w adaptacji argentyńskiego reżysera Diqui James. Dzieło naprawdę męczy... Ale tylko aktorów.
"Fuerza Bruta" to chyba jedyna sztuka, przed którą aktorzy nie ćwiczą wymowy i scenariusza, ale robią prawdziwą profesjonalną rozgrzewkę - rozciąganie, przysiady, pompki. Widzowie spektaklu (choć bardziej pasuje tu słowo "show") nie usłyszą w nim ani jednego słowa. Jest tylko ruch. Aktorzy biegają, tańczą, skaczą i latają po scenie oraz nad widownią.
- To pragnienie fizyczności i ruchu popchnęło mnie do stworzenia tej sztuki - komentował spektakl reżyser. - Nie ma tu jakiegoś intelektualnego wątku, nie ma ukrytych treści, nie opowiadamy żadnej historii, jest zabawa i muzyka techno - dodaje.
Diqui James zaznacza także, że zależało mu bardzo na interaktywności sztuki, na nawiązaniu więzi między aktorami a widzami.
- Jeśli więź jest mocna i dobra, to możemy zabrać publiczność, gdzie tylko będzie chciała - zapewnia enigmatycznie jeden z aktorów Martin Buzzo.
Niestety sztuka będzie wystawiona jedynie w paru wielkich miastach świata - najprawdopodobniej w Nowym Jorku, Barcelonie, Moskwie. Reżyser tłumaczy, że sztuka jest zbyt wyczerpująca dla aktorów i nie może być wystawiana często.
"Fuerza Bruta" to drugi projekt Diqui Jamesa. Pierwszy, "De La Guardia", powstał w Argentynie w 2005 roku i nie był wystawiany na scenach światowych.
Źródło: Reuters, TVN24