"Rasistowskie zabarwienie" jest argumentem na rzecz akcji podjętej w amsterdamskim Rijksmuseum. Kierownictwo placówki postanowiło pozmieniać tradycyjne nazwy wielu dzieł sztuki tak, by "nie obrażały". Rozgorzała dyskusja.
Kierownictwo jednego z najważniejszego muzeów w Europie - Rijksmuseum w Amsterdamie - zmieniło już nazwy pierwszych dzieł sztuki wytypowanych do tej akcji, czyli takich, których tytuły mogłyby być odbierane jako rasistowskie lub dyskryminujące. Na celowniku znalazły się takie słowa, jak "Murzyn", "Indianin" czy "karzeł". Jak pisze "New York Times", w projekt zaangażowano wszystkich 12 kuratorów, którzy mają dostosować dotychczasową terminologię do nowych zasad i zastąpić ją "rasowo neutralnym" nazewnictwem. Na przykład obraz Simona Marisa z 1900 roku zamiast "Młoda Murzynka" od tej pory eksponowany będzie jako "Młoda dziewczyna trzymająca wachlarz".
Zmieniono dotychczas 200 opisów
- My, Holendrzy, jesteśmy nazywani "kaas kops" ("serowe głowy"). Nie spodobałoby się nam, gdybyśmy poszli do muzeum w innym kraju i zobaczyli obraz, który nas przedstawia, zatytułowany "Kobieta 'kaas kop’ trzymająca 'kaas kop' dziecko”. Dokładnie tak to się dzieje u nas - tłumaczyła Martine Gosselink, kierująca działem historycznym w Rijksmuseum. Projekt wdrażany jest od kilku tygodni i zmieniono do tej pory około 200 tytułów i opisów dzieł. Wśród słów, które zostały wykreślone są także: "Hottentot" - holenderskie określenie na południowoafrykańskie plemię Khoi, które oznacza również "jąkałę" oraz "Mohammedan" czyli "mahometanin", które było popularną - dziś już zarzuconą - nazwą wyznawców islamu także w innych krajach. - W samej Holandii jest milion ludzi wywodzących się z krajów kolonialnych, z Surinamu, z Antyli czy Indonezji i mając to na uwadze, wprowadzane zmiany są potrzebne - przekonywała Gosselink.
Skrajne reakcje publiczności
Projekt, który zatwierdzony został przez Międzynarodowy Komitet Muzeów, wyznaczający kodeks etyczny placówek muzealnych, budzi skrajne opinie zwiedzających. Jedni przyjmują zmiany entuzjastycznie, drudzy - bardzo krytycznie lub ironicznie. Pojawiły się hashtagi w stylu #culturalMarxists (#kulturowiMarksiści).
Część historyków uważa, że manipulowanie tekstami i nazwami historycznymi jest nie tylko "nieuczciwe", ale również powoduje "pisanie historii na nowo". Uważają to za rodzaj "artystycznej cenzury".
Dyrektor londyńskiej Tate Gallery stwierdził, że jego placówka nie pójdzie w ślady holenderskiego muzeum, i bez zgody artystów nie będzie zmieniała nazw dzieł. Warto zauważyć, że większość spornych prac powstawała ponad 100 lat temu.
"Język - tak jak historia - nie jest niezmienny"
Jedna z kuratorek zaangażowanych w projekt, Eveline Sint Nicolaas podkreśliła, że podobne zmiany były dokonywane i wcześniej. - Większości tytułów i opisów nie nadali sami artyści, ale moi poprzednicy, pierwsi kuratorzy, dostosowując je do potrzeb danych czasów - stwierdziła Sint Nicolaas.
Jak podkreślają krytycy, amsterdamski projekt spowodował dyskusję dotyczącą etyki kultury i cenzury artystycznej. - Miejmy nadzieję, że inicjatywa Rijsksmuseum zostanie dopracowana i doprowadzi do bardziej wyczulonego rozumienia pojęcia "tytuł". Poza wszystkim, język - tak jak historia - nigdy nie jest niezmienny - przekonuje historyk sztuki Joanna Woodall z londyńskiego Courtauld Institute.
Autor: tmw//rzw / Źródło: Dazed, CNN News, Mirror.co.uk
Źródło zdjęcia głównego: geheugenvannederland.nl, Markus Würfel Wikipedia (CC BY SA 3.0)