- Gdy robiliśmy ten film, przyświecało nam to, żeby tę rodzinę troszeczkę odczarować. Została do nich przyczepiona łatka fatum i spłyca ich historię. Oni się strasznie kochali i byli ze sobą blisko - powiedział w programie "Wstajesz i wiesz" Jan P. Matuszyński, reżyser filmu "Ostatnia rodzina" o rodzinie Beksińskich.
W środę rozpoczyna się jeden z najbardziej prestiżowych europejskich festiwali filmowych - MFF w Locarno. O Złotego Lamparta powalczy m.in. debiutancki film fabularny Jana P. Matuszyńskiego "Ostatnia rodzina". Film opowiada o życiu rodziny Beksińskich.
- Sytuacja jest bardziej zagmatwana. Robert Bolesto - autor scenariusza - zaczął pisać swój tekst na temat tej rodziny jeszcze za życia Zdzisława, czyli ponad dekadę temu - tłumaczył Jan P. Matuszyński, który był gościem programu "Wstajesz i wiesz" w TVN24. - Najpierw myślał o sztuce teatralnej, później to się przerodziło w formę filmową. Zajęło mu to dużo czasu. W 2008 roku był z nim w finale najważniejszego konkursie scenariuszowego w Polsce - dodał reżyser.
"To wystarczająco dobry temat, żeby poświęcić mu dwa lata życia"
Matuszyński wyznał, że na tekst Bolesto trafił mniej więcej w tym samym czasie, w którym na rynku pojawiła się książka Magdaleny Grzebałkowskiej "Beksińscy. Portret podwójny". - Ta książka nam o tyle pomogła, że nie trzeba było tłumaczyć wielu osobom, o co chodzi - stwierdził. - Natomiast, z tą książką nie mamy nic wspólnego. Nie robimy adaptacji tej książki - zaznaczył Matuszyński. - Tego materiału [na debiut fabularny-red.] szukałem cztery lata. W związku z tym, że sam nie piszę, szukałem cudzego tekstu albo kogoś, kto mi go napisze. Temat Beksińskich chodził mi po głowie. To jest taki temat, o którym myśli chyba co drugi reżyser - tak mi się wydaje. W sumie to przeszłość, bo sytuacja się zmieniła. Po przeczytaniu bardzo dużej liczby scenariuszy, trafiłem na tekst Roberta i okazało się, że to jest to. Jest to wystarczająco dobre, żeby poświęcić na to dwa lata życia - powiedział Matuszyński, który do tej pory był uznanym twórcą krótkich form - między innymi głośnego dokumentu "Deep Love" (2013 r.).
- Gdy robiliśmy ten film, przyświecało nam to, żeby tę rodzinę troszeczkę odczarować. Została do nich przyczepiona łatka fatum i spłyca ich historię. Oni się strasznie kochali i byli ze sobą blisko. Co prawda, historia jest momentami bardzo tragiczna, ale też jest przepełniona fantastycznym humorem, ironią i inteligencją - co było dla mnie bardzo dużym zaskoczeniem, gdy czytałem scenariusz, podobnie jak dla wszystkich, którzy wchodzili w ten tekst - stwierdził Matuszyński. Zdaniem reżysera, relacje w rodzinie Beksińskich były bardzo złożone i właśnie w taki sposób próbował je przenieść na ekran. - Pod pewnymi względami Zdzisław i Tomek byli bardzo do siebie podobni. Tak naprawdę, to dzięki ojcu pojawiła się u niego fascynacja muzyką. Dzięki rodzicom poznał też bardzo wiele filmów, co przerodziło się w jego aktywność zawodową, w której się realizował - stwierdził Jan P. Matuszyński. Reżyser przypomniał, że Tomasz Beksiński w latach 80. sprowadził do polski wiele muzycznych odkryć. Ponadto Tomek, na co zwrócił uwagę reżyser, tłumaczył wszystkie filmy z serii o Jamesie Bondzie czy twórczość grupy Monty Python.
Obsada wynikiem żmudnych poszukiwań
Doskonała obsada, jak podkreślił 32-letni reżyser, to efekt długiego castingu i pracy wielu ludzi. - Gdy przeczytałem scenariusz, to nie było tak, że widziałem w głównych rolach Andrzeja Seweryna czy Dawida Ogrodnik, czy Olę Konieczną w roli Zosi. Zależało mi na tym, żeby znaleźć rodzinę. Każdy z nich jest trochę inny - zarówno postacie, które grają, jak i sami aktorzy.
Andrzej Seweryn to jest zupełnie inny punkt odniesienia jeśli chodzi o podejście do aktorstwa niż Dawid Ogrodnik. I cudowne jest to, jak oni wspólnie z Olą Konieczną - przepraszam za stwierdzenie - zderzyli się, ale w jak najlepszym znaczeniu tego słowa. Matuszyński wyznał, że jego mama zaciągnęła go jako 10-latka do Sanoka na wystawę prac Beksińskiego. - Utkwiły mi w głowie. W latach szkolnych zawsze mnie ciągnęło do surrealistów. Beksiński był dla mnie bliski. Jednak to nigdy nie był mój ulubiony malarz. Teraz gdy patrzę na jego prace, to siłą rzeczy nie mogę na nie trochę patrzeć, bo spędziłem z nimi ponad dwa lata. Bardzo podobają mi się jednak jego fotografie, które są nieco mniej znane, pochodzące z lat 50. Są to bardzo ciekawe rzeczy - powiedział reżyser.
Liczne materiały, które pozostawił po sobie Zdzisław Beksiński były bardzo poważną podstawą w pracy nad filmem. Zarówno dla Bolesto, w czasie pisania scenariusza, jak i później w trakcie samej realizacji. - Zdzisław Beksiński bardzo często używał kamery VHS. Zaczął nagrywać swoją rodzinę na audio jeszcze na rok przed przyjściem na świat Tomka, więc było to naprawdę dawno temu. Śmieję się, że [Zdzisław-red.] wyprzedził całą epokę reality show o dekady. Miałem świadomość, że mamy do czynienia z najlepiej zdokumentowaną rodziną w historii i musiały się te materiały odbić na filmie. Jest więc w filmie wiele scen, które kręcone były technologią VHS, co jak się okazało w dzisiejszych czasach wcale nie było takie proste.
Faworyt światowych festiwali
Akcja filmu zaczyna się w 1977 r., gdy syn Zdzisława - Tomek Beksiński wprowadził się do swojego mieszkania. Jego rodzice mieszkali tuż obok, na tym samym osiedlu, przez co ich kontakty pozostawały bardzo intensywne. Nadwrażliwa i niepokojąca osobowość Tomka powodowała, że jego matka Zofia wciąż się o niego martwiła. W tym samym czasie Zdzisław Beksiński próbował całkowicie poświęcić się sztuce. Po pierwszej, nieudanej próbie samobójczej Tomka, Zdzisław i Zofia zmuszeni zostali podjąć walkę nie tylko o syna, ale także o przywrócenie kontroli nad własnym życiem. Zdzisława Beksińskiego gra Andrzej Seweryn. Towarzyszą mu Dawid Ogrodnik, który wciela się w Tomka, Aleksandra Konieczna jako Zofia oraz Andrzej Chyra w roli marszanda Piotra Dmochowskiego.
Światowa premiera filmu będzie miała miejsce podczas Międzynarodowego Festiwalu Filmowego w Locarno. Według pierwszych reakcji krytyków i selekcjonerów największych światowych festiwali, film ma bardzo wielkie szansę na prestiżowe wyróżnienia. "Ostatnia rodzina" powalczy również o Złote Lwy podczas 41. Festiwalu Filmowego w Gdyni.
Autor: tmw/kk / Źródło: tvn24
Źródło zdjęcia głównego: Kino Świat