Mistrz grafiki, wybitny malarz i scenograf. W wieku 79 lat zmarł w Warszawie Franciszek Starowieyski - podała rodzina artysty. Starowieyski chorował na serce. - W sobotę powiedział mi, że odchodzi - wspomina jeden z najbliższych przyjaciół Starowieyskiego, Marek Mielniczuk, właściciel galerii.
W sobotę przy jego łóżku byłem ja, jego brat i żona, siedliśmy we troje. Powiedział mi, że odchodzi. Bardzo bolała go bezradność, to był człowiek, który cenił tężyznę fizyczną. Zapamiętałem Franciszka jako wysportowanego, pięknego mężczyznę. Marek Mielniczuk, przyjaciel artysty
Żył w czasach baroku
Malarz utrzymywał, że wcielił się w niego duch żyjącego w XVII wieku przodka i konsekwentnie podpisywał swe prace datami o trzysta lat wcześniejszymi. W jednym z wywiadów wyjaśniał: - Ja żyję w tamtych czasach, a reszta - to, co później się zdarzyło, aż do pozornego dziś - jest tylko kwestią wyobraźni.
Na płótnach Starowieyskiego często pojawiają się fantastyczne kłębowiska nagich kobiecych ciał o "rubensowskich" kształtach, co zdradza fascynację artysty barokiem. Często opatrywał on swoje rysunki niemieckimi, stylizowanymi na XVII-wieczną kaligrafię, komentarzami.
Samotnik polskiego malarstwa
Starowieyski był wielkim samotnikiem polskiego malarstwa. - To był człowiek ceniący swoją odrębność, fantastyczny artysta, genialny rysownik, wydaje mi się, że niedoceniany - tak zmarłego malarza wspomina jego kolega, malarz Edward Dwurnik.
Cały mam czas poczucie nieprzynależenia do żadnej grupy artystycznej ani myślowo, ani stylistycznie. Nie czuję się związany nawet z ponurymi, brudnymi w kolorze surrealistami (...) Wszystkie moje niepowodzenia biorą się z artystycznego odosobnienia. Nie znalazłem w Polsce takiej grupy ludzi, wśród których mógłbym funkcjonować. Nasi malarze "Tajemnicy" są zbyt gładcy, a ich świat jest brudny i straszliwie posępny. Na moich obrazach to, że ktoś ma odciętą głowę, zupełnie mu nie przeszkadza w odczuwaniu wielkiej radości. Franciszek Starowieyski
Dwurnik wskazuje też na fantastyczną wyobraźnię Starowieyskiego: - Cudownie opowiadał anegdoty, czasem zupełnie niestworzone, niemożliwe, ale miało to tak genialną formę, że wszyscy po prostu musieliśmy wierzyć w to, co mówił. Kochał kobiety, które piękniały pod jego wzrokiem - wspomina malarz.
W jego wspomnieniach Starowieyski jest urodzonym indywidualistą: - Nie przynależał do żadnych ruchów artystycznych, celebrował swoją osobność i wyjątkowość.
Jego nauczycielem był Wojciech Weiss
Franciszek Andrzej Bobola Biberstein-Starowieyski urodził się 8 lipca 1930 r. w Bratkówce koło Krosna na Podkarpaciu, w rodzinie szlacheckiej pieczętującej się herbem Biberstein.
Studiował w Akademiach Sztuk Pięknych w Krakowie i Warszawie, u Wojciecha Weissa i Michała Byliny. Uprawiał rysunek, plakat (ponad 250 prac), malarstwo ścienne i scenografię.
Na początku był Jan Byk
Na początku swojej artystycznej drogi Starowieyski wymyślił sobie pseudonim artystyczny - Jan Byk. - To był po prostu polityczny dowcip – w czasach stalinowskich wymyśliłem sobie najbardziej proletariackie nazwisko, jakie mogłem wynaleźć - mówił w jednym z wywiadów.
Malarz czy rysownik to zawód, który trzeba wykonywać codziennie, nie wystarczy działalność okazjonalna. Okazjonalnie można pisać, ale nigdy malować. Potrzeba tu zbyt wiele manualnego kunsztu. Franciszek Starowieyski
Starowieyski zyskał popularność w latach 60. jako autor plakatów teatralnych i filmowych. Zajmował się także malarstwem, grafika użytkową, scenografią teatralną i telewizyjną. Był znanym kolekcjonerem, autorem ilustracji, opracowań graficznych książek oraz obrazów.
Przewiązany "sznurem wisielca"
Starowieyski jest twórcą tzw. Teatru Rysowania - pokazów wirtuozerii rysowania, które zrealizował około 30 razy. Choć każdy spektakl jest inny, obowiązywały pewne zasady - zawsze była naga modelka, zawsze też spektakl rozpoczynał się od wykreślenia pośrodku kompozycji koła (bez pomocy cyrkla, jedną ręką).
Artysta zawsze podczas Teatru Rysowania miał na sobie te same spodnie, zamiast paska związane sznurem, z którego - jak twierdził - odcięto wisielca.
Miał makabryczne poczucie humoru
Nagość na moich obrazach zwykle nie jest pociągająca. Niewiele kobiet rysuję "na seks", raczej "na alegorię". Wszystko zależy od idei malarza. Często posługuję się w rysunkach ciałem kobiety, gdyż ono najlepiej funkcjonuje symbolicznie. Franciszek Starowieyski
Upodobanie do barokowej estetyki przejawiało się również w charakterystycznym dla Franciszka Starowieyskiego makabrycznym poczuciu humoru. Na nobliwe spotkanie rodzin ziemiańskich przybył, ku zaskoczeniu znającej go rodziny, ubrany bardzo przyzwoicie. Szybko jednak wyszło na jaw, że spod wizytowego fraka Starowieyskiego wystaje długi, diabelski ogon z nasyconego smołą sznura.
Teresa Starowieyska, żona artysty, na długo zapamiętała dzień, gdy weszła do domu i znalazła męża leżącego na łóżku, z zakrwawioną twarzą i pływającym we krwi, wyłupionym okiem. Do tego makabrycznego żartu Starowieyski użył koncentratu pomidorowego i piłeczki pingpongowej.
Wielki kolekcjoner dzieł sztuki
Całe życie miałem skłonność do kolekcjonerstwa. Odkąd sięgam pamięcią, zawsze dzieliłem swój czas między sztukę a kolekcjonerstwo. Będąc zbieraczem, nauczyłem się, że z nowych przedmiotów można wyczytać inne rzeczy niż ze starych. Tu dowiaduję się o fabrykach i gustach ludzi. Do tamtych przedmiotów dochodzi jeszcze ich los. Franciszek Starowieyski
Starowieyski znany był także jako kolekcjoner dzieł sztuki. Jak uważał, kolekcjonowanie stanowi pretekst do rozmów o czasie. - Przedmioty mogą być wieczne i nieskończone. W tym upatruję ich wielkość (...) Zanurzam się w zbieractwie, by na moment dostąpić nieśmiertelności rzeczy - deklarował artysta.
Był wielokrotnie nagradzany
Starowieyski wielokrotnie wystawiał w galeriach i muzeach w Polsce oraz Austrii, Belgii, Francji, Holandii, w Kanadzie, Szwajcarii, USA, we Włoszech i in. Jest laureatem wielu nagród, m.in.: Grand Prix na Biennale Sztuki Współczesnej w Sao Paulo (1973), Grand Prix za plakat filmowy na festiwalu w Cannes (1974), Grand Prix na Międzynarodowym Festiwalu w Paryżu (1975), Annual Key Award gazety Hollywood Reporter (1975-1976), nagrody na Międzynarodowym Biennale Plakatu w Warszawie i na Międzynarodowym Festiwalu Filmowym w Chicago (1979-1982).
W 1994 roku otrzymał Nagrodę "Złotej Maski" za scenografię do "Króla Ubu" Krzysztofa Pendereckiego w Teatrze Wielkim w Łodzi, a w 2004 Nagrodę Ministra Kultury w dziedzinie sztuk plastycznych.
Obraz Starowieyskiego "Porwanie Europy" jest wystawiony w polskim przedstawicielstwie w Unii Europejskiej w Brukseli.
Źródło: PAP
Źródło zdjęcia głównego: EAST NEWS