Wytwórnia 20th Century Fox zdecydowała o powstaniu prequela kultowego horroru Richarda Donnera "Omen" z lat 70. Po trzech nieudanych sequelach, i nijakim remake'u dzieła z 2006 roku, mamy kolejną próbę odcinania kuponów od legendy. Reakcje internautów - fanów oryginału, są jednak druzgoczące. "Kompletna żenada" - czytamy pod doniesieniami o projekcie.
O nowym pomyśle jednej z najsłynniejszych hollywoodzkich wytwórni wiemy na razie tylko tyle, że będzie nosić tytuł "The First Omen". Akcja filmu będzie działa się przed historią opowiedzianą w pierwszym obrazie. Pokrzepiającą wiadomością jest ta, iż ma go reżyserować Antonio Campos - młody, ceniony twórca filmów niezależnych (takich jak "Martha Marcy May Marlen" czy "Afterschool"), honorowany regularnie przez Independent Spirit Award. Wiemy też, że scenariusz napisze Ben Jacoby, a film wyprodukuje David S. Goyer.
I to na razie wszystko, bo nie znamy ani obsadowych pomysłów, ani choćby zalążka fabuły. Mimo to fani znakomitego filmu Donnera sprzed 40 lat są niezadowoleni. Najwyraźniej wielbiciele oryginału są zmęczeni pomysłami na to, jak można na nim jeszcze zarobić.
Richarda Donnera strzał w 10
W 1976 roku Richard Donner, (późniejszy twórca "Zabójczej broni" i "Supermana") wyreżyserował w oparciu o znakomity scenariusz Davida Seltzera swój jedyny horror "Omen", który zyskał status kultowego.
Trudno się temu dziwić, bo obraz miał wszystko, czego domaga się ten gatunek: mrożącą krew w żyłach fabułę, zaskakujące zwroty akcji, świetnych aktorów i kapitalną, nagrodzoną Oscarem muzykę Jerry'ego Goldsmitha.
W głównych rolach pojawiły się hollywoodzkie legendy tamtych lat: Gregory Peck jako dyplomata, a w roli jego żony piękna Lee Remick.
Film opowiadał historię rodziny Thornów, w której po śmierci noworodka, ukrywając to przed żoną, jego ojciec adoptuje chłopca zmarłej w połogu kobiety. Nie wie jednak, że wpuszcza do swojego domu Antychrysta, który po kolei będzie uśmiercał wszystkich, którzy staną mu na drodze.
Sukces tego satanistycznego horroru był ogromny, do dziś zresztą ma na całym świecie fankluby i rzesze wielbicieli. Prócz naprawdę budzącego strach scenariusza i świetnej roboty reżyserskiej, niezapomniane kreacje stworzyli też aktorzy drugoplanowi. Przede wszystkim Brytyjka Billie Whitelaw, nagrodzona m.in. BAFTA za rolę wysłanniczki piekieł, niani Damiena.
Warto dodać, że 6-letni wtedy Harvey Stephens, demoniczny jako syn Thornów, z przefarbowanymi na czarno dla roli włosami i hipnotyzującym spojrzeniem, zdobył nominację do Złotego Globu jako "najbardziej obiecujący młody aktor".
Odcinanie kuponów
Przez kolejne dekady wytwórnia Fox robiła wszystko, by nadal na filmie zarabiać, wypuszczając jego kolejne sequele. Powstałe aż trzy kontynuacje losów Damiana Thorna były jednak porażkami artystycznymi (z wyjątkiem słabszego od oryginału, ale zaakceptowanego przez widzów drugiego filmu z 1978 r.). Kasowego sukcesu "Omenu" nie powtórzyły choćby w przybliżeniu. Sam Donner odmówił reżyserowania kolejnych części kategorycznie.
I tak każdy z kolejnych filmów kręcony był z innymi aktorami. Dorastający Antychryst uśmiercał absolutnie wszystkich jak leci, zamiast strachu, wzbudzając śmiech. Zmieniali się także reżyserzy. W trzecim obrazie Damien ma już 33 lata (gra go Sam Neill, który dwoi się i troi, by uprawdopodobnić kuriozalny scenariusz).
Film nosił tytuł "Ostateczne starcie" i dawał nadzieje, że okaże się ostatnim eksploatującym sukces tego z 1976 roku. Niestety, powstała i czwarta część, gdzie Antychryst schodził na ziemię ponownie, teraz pod postacią małej dziewczynki. Była tak wielką klapą zarówno artystyczną, jak i finansową, że w 1991 r. wytwórnia nareszcie powiedziała: dość.
Remake czyli letnio miast strasznie
Gdy wydawało się, że to naprawdę koniec żerowania na sukcesie Donnera, pojawił się pomysł remake'u. Po co w 2006 r. zrealizowano film identyczny niemal z tym sprzed 30 lat, w oparciu o ten sam scenariusz, za to nieporównywalnie słabszy, co najwyżej letni, nie bardzo wiadomo. Zadbano jednak o gwiazdorską obsadę - w głównych rolach pojawili się Liev Schreiber i Julia Stiles. Mia Farrow zaś, przewrotnie zestawiona z jej rolą w "Dziecku Rosemary", zagrała demoniczną panią Baylock. Okazała się zresztą jedynym mocnym punktem filmu, który owiany sławą oryginału zarobił 120 mln dolarów. Zebrał jednak kiepskie recenzje widzów i krytyków.
Jakby tego było mało, wbrew logice, Fox uparł się, by z kultowego dzieła wycisnąć jeszcze więcej. I tak mamy właśnie na kanale Fox serial pt. "Damien", eksploatujący bezlitośnie, wydawało się zgraną w fatalnych sequelach postać dorosłego Damiena. Tu po odkryciu swojego pochodzenia, próbuje on radzić sobie z życiem jako Antychryst.
Choć serial zrealizowany jest sprawnie przez Glena Mazzara, autora scenariusza "The Walking Dead", a osadzony w głównej roli Bradley James przekonujący, z racji tzw. zmęczenia materiału, nie cieszy się on ani wysoką oglądalnością, ani ciepłym przyjęciem widzów. Oceny krytyków również nie satysfakcjonują twórców.
Czy można się dziwić, że fani "Omena" z 1976 roku, na wiadomość o kolejnym pomyśle Foxa, teraz w postaci prequelu, reagują niechęcią? Wśród tysięcy komentarzy na internetowych forach, trudno o przychylne projektowi.
"Kompletna żenada. Aż strach się bać, co to będzie"- ironizują pod doniesieniami na jego temat. Wydaje się, że czas najwyższy, aby wytwórnia Fox na dobre powiedziała: pas.
Autor: Justyna Kobus//plw / Źródło: "Variety", tvn24.pl
Źródło zdjęcia głównego: Materiały prasowe