Zeszły rok na OFF Festivalu był rokiem gitar, w tym hasłami przewodnimi mogłyby być "powrót" i "ryzyko". Ta edycja może nie przebiła naprawdę mocnej poprzedniej, ale to nadal najważniejsza impreza muzyczna w kraju.
Hasło "powroty" uzasadniają chociażby tegoroczne powroty do Katowic po kilku latach między innymi zespołów, takich jak Bo Ningen, Skalpel czy Ariela Pinka. W przypadku pierwszej dwójki były to powroty udane (Skalpel wypadł nawet znacznie lepiej niż kilka lat temu, kiedy bez wsparcia big bandu nie brzmiał tak intrygująco jak tym razem).
Ariel Pink, niestety, nie pokazał pełni swoich możliwości. Jego koncert nie spełnił oczekiwań, zaś zaplanowany w zastępstwie za nieobecnego Gary War DJ Set po licznych problemach został przerwany po raptem 15 minutach. Nie jest to powód do dumy dla żadnego artysty, a zwłaszcza dla kogoś, kto w tym roku był kuratorem jednego dnia na Scenie Eksperymentalnej.
Kolejne powroty to powroty wielkich artystów alternatywy do swoich najbardziej przełomowych albumów, które odegrali w całości. Clap Your Hands Say Yeah zaprezentowali "Some Loud Thunder" i tym samym stanowili naprawdę porządną opcję dla tych, którzy zawiedli się grającym w tym samym czasie Arielem Pinkiem. Album na żywo przekazywał te same, jak nie silniejsze emocje co wersja ze studia nagraniowego. Nie było to jednak odegranie kawałków nuta w nutę, zespół urozmaicił występ nieco odmiennymi aranżacjami.
Kazik z wyraźną tremą
Ze swoim legendarnym już albumem "Source Tags & Codes" …And You Will Know Us by the Trail of Dead zmierzyli się na Scenie Leśnej. Niestety, było to starcie przegrane - zespół ewidentnie nie był w formie, przez co znany i otoczony przez niektórych kultem album brzmiał naprawdę słabo. Do tego muzycy przerzucali się na scenie dość mocno chaotycznymi dialogami, co potęgowało wrażenie ogólnego nieprzygotowania.
Mówiąc o odgrywaniu w całości swoich ważnych albumów, możemy przejść do drugiego hasła przewodniego, czyli "ryzyka". W tym roku dyrektor artystyczny OFF Festivalu Artur Rojek podjął co najmniej kilka odważnych decyzji. Jedną z nich było zaproszenie na Scenę Miasta Muzyki zespołu Kult, do tej pory kojarzonego raczej z Juwenaliami niż mekką dla fanów alternatywy, jaką jest katowicka impreza. Kazik z muzykami odegrali w całości swój album "Spokojnie".
Zespół z wyraźną tremą stawał przed wymagającą publicznością OFF-a, a sam koncert był poprawny. Kult jednak na pewno po tym występie nie spotka się z nową falą fanów, jaka czekała chociażby na Zbigniewa Wodeckiego, którego zaproszeniem na festiwal Rojek zaskoczył wszystkich w 2013 roku.
Koncerty, których nie da się zobaczyć nigdzie indziej
Kolejnym ryzykownym posunięciem było umieszczenie w programie - jako headlinera - artystki, która jak na OFF Festival jest dość mało alternatywna. Pierwszego dnia na Scenie Miasta Muzyki zaśpiewała M.I.A. i niestety, chociaż ruch ten miał prawdopodobnie ściągnąć większe tłumy do Doliny Trzech Stawów, był to jeden z najgorszych koncertów tej edycji. Artystka zmagała się ponoć z problemami technicznymi (o czym co chwila przypominała, krzycząc na pracowników technicznych, aby podgłośnili jej wokal), jednak moim zdaniem zabrakło zupełnie podstawowej rzeczy - umiejętności. Miałam okazję widzieć raperkę rok temu na Open’er Festivalu w Gdyni i tam również nie brzmiała dobrze. Może to więc nie problemy techniczne, a po prostu fakt, że M.I.A. bardzo kiepsko śpiewa na żywo.
Dodatkowo OFF Festival to chyba naprawdę nie miejsce na tego typu artystów. Ostatecznie z trójki headlinerów najlepiej wypadł ostatni, czyli zespół Grizzly Bear, chociaż nie można wiele zarzucić dopracowanemu występowi Charlotte Gainsbourg.
OFF to między innymi koncerty, których nie uda się zobaczyć nigdzie indziej i artyści, których większość z nas prawdopodobnie samodzielnie by nie odkryła. W tym roku nie zabrakło również mnóstwa i takich koncertów - świetnie zagrali między innymi Wednesday Campanella, Moses Sumney, The Como Mamas czy Yasuaki Shimizu.
Kolejne jasne punkty tegorocznej edycji to na pewno urocza Aurora, nieco mistyczna Zola Jesus (szkoda tylko, że nie zaśpiewała z zespołem grającym na żywo), energetyczna Big Freedia (która rozkręciła najlepszą imprezę na OFF-ie), poruszający Marlon Williams i Rolling Blackouts Coastal Fever (wspomagani odbywającymi się niezależnie pokazami akrobacji lotniczych nad sceną).
W tym roku OFF Festival ponownie napotkał problemy, chociaż nie tak poważne jak dwa lata temu, kiedy swój przyjazd odwołało wielu artystów, w tym główne gwiazdy. Tym razem już przed festiwalem wiedzieliśmy, że nie pojawi się na nim między innymi Yellow Days, John Maus, a także Gary War. W trakcie trwania OFF-a swój koncert odwołał zespół Tęskno. Trzeciego dnia na teren festiwalu spóźnił się Marlon Williams (jednak ani przez chwilę nie było słychać głosów narzekania, ponieważ tego samego dnia wszyscy stali w korkach spowodowanych przejazdem przez Katowice Tour de Pologne). Zespół The Mystery Lights zagrał na pożyczonych gitarach, ponieważ ich własne nie dotarły na miejsce (co w żaden sposób nie obniżyło jakości koncertu), zaś z zespołu Kinga Ayisoby pojawił się tylko jeden muzyk i bynajmniej nie był to lider projektu - poradził sobie jednak świetnie.
Te drobne potknięcia nie wpłynęły jednak znacznie na przebieg całej imprezy, która ma najprawdopodobniej najbardziej lojalnych fanów ze wszystkich festiwali w Polsce.
Odwaga organizatorów
OFF Festival 2018 nie był lepszy od OFF-a 2017, jednak to nie sprawia, że był słaby. To nadal miejsce, gdzie można dokonać wielu muzycznych odkryć, a także spełnić marzenia o zobaczeniu na żywo artystów, których wiele innych imprez nie miałoby odwagi zaprosić. Z programu wyrzuciłabym kilka osób (jak M.I.A. czy Bass Astral x Igo), ale w większości pozostałby nienaruszony. To wciąż jedyna impreza w kraju, na której tuż po występie drag queen Big Freedii, która zachwyciła ludzi swoim twerkiem, na scenie tuż obok koncert gra black metalowa Furia.
I jedyna, na której wspomniana Big Freedia schodzi ze sceny do strefy gastronomicznej, żeby ugotować ziemniaki.
Autor: Martyna Nowosielska-Krassowska / Źródło: tvn24.pl
Źródło zdjęcia głównego: fot. M. Murawski/OFF Festival