Wielkich niespodzianek podczas 83. oscarowej gali nie było. Amerykańska Akademia za najlepszy film uznała "Jak zostać królem", a Oscary za role pierwszoplanowe powędrowały w ręce Natalie Portman i Colina Firtha. Największy konkurent filmu Toma Hoopera, "The Social Network" w reżyserii Davida Finchera, skończył z trzema statuetkami.
Skończyło się triumfem faworytów, ale przez chwilę wydawało się, że wiatr powiał w oczy twórcom 12-krotnie nominowanego "Jak zostać królem". Obraz przegrał bowiem we wszystkich kategoriach artystycznych i technicznych, przez długą część trwania gali dzierżąc jedynie statuetkę za scenariusz.
Kiedy Oscara za montaż otrzymali twórcy "The Social Network" wydawało się nawet, że szala przechyliła się na stronę Davida Finchera, bo w worku znajdowały się już nagrody za scenariusz adaptowany i muzykę. Formalnością wydawało się jeszcze tylko wręczenie statuetki Davidowi Fincherowi.
Przełamanie
I wtedy przyszła pierwsza i jedyna znacząca niespodzianka tego wieczoru. Zamiast faworyzowanego Finchera, do odbioru nagrody wyczytany został Tom Hooper, reżyser "Jak zostać królem". Potem szybka przerwa na nagrodę dla Natalie Portman za "Czarnego łabędzia" i po chwili swoją odbierał już odtwórca roli Jerzego VI, Colin Firth.
Po nim na scenie pojawił się Steven Spielberg i odczytał sakramentalne: - And the Oscar goes to: "The King's Speech".
Tym samym "Jak zostać królem" został najczęściej (wraz z "Incepcją"), bo czterokrotnie nagradzanym filmem gali. Zgarnął wyłącznie statuetki w kategoriach głównych i jest niezaprzeczalnym zwycięzcą.
Wszystkich nagrodzonych można znaleźć w naszym specjalnym raporcie i relacji minuta po minucie.
Źródło: tvn24.pl