- Najbardziej zabawny okres w życiu miałem między 50-tką a 60-tką. Przewiduję, że następna dekada będzie jeszcze lepsza – deklaruje Sting, który dziś obchodzi 60. urodziny. I zapowiada, że nie zamierza przechodzić na emeryturę. Wczoraj z okazji urodzin dał koncert w Nowym Jorku w towarzystwie zaprzyjaźnionych gwiazd. Wyśpiewując największe przeboje w karierze zebrał 3,7 mln dolarów na cele charytatywne.
- Po osiągnięciu pewnego wieku, zdajesz sobie sprawę, że życie jest skończone. Możesz być przygnębiony, ale można też powiedzieć: "Będę doceniać każdą minutę" – były frontman Police dzieli się swoimi przemyśleniami z "USA Today". I dodaje: - Zawsze byłem trochę posępny, poważny nad swój wiek. Być może dlatego nie czuję nic szczególnie dziwnego dobiegając 60 lat.
Z okazji tych okrągłych urodzin zrobił to, co potrafi najlepiej - był w pracy. Wczoraj wieczorem w Beacon Theatre w Nowym Jorku dał koncert wraz ze swoimi sławnymi przyjaciółmi. Na scenie pojawił się z Lady GaGą wykonując w duecie "King Of Pain". Zaśpiewał hit The Police "Cant Stand Losing You" wraz z Brucem Springsteen. Potem towarzyszyli mu także Stevie Wonder, Billy Joel, Mary J. Blige i Will.i.am z Black Eyed Peas.
Swoim talentem muzycznym zaskoczył wszystkich hollywoodzki aktor Robert Downey Jr., który zaśpiewał jedną z piosenek Stinga. Mało kto wie, że gwiazdor ma na koncie wydanie płyty w 2004 roku i śpiewanie na ścieżkach dźwiękowych do kilku filmów, w których zagrał, m.in. "Chaplina".
Na koniec koncertu Sting ze wszystkimi gośćmi wykonał swój największy hit - "Every Breath You Take".
Zysk z urodzinowego występu w wysokości 3,7 mln dol. pójdzie na pomoc Robin Hood Foundation, która walczy z lokalną biedą. - Chcę być użyteczny – skwitował swoje zaangażowanie Sting.
Na urodziny w trasę
Po koncercie na swojej internetowej stronie napisał: "Jestem zaskoczony, że minęło 25 lat na scenie. Wydaje mi się to tak krótkim czasem, ale gdy uświadomię sobie, że to już ćwierć wieku, doceniam ten fakt. To zaszczyt. I jednocześnie czas, by spojrzeć wstecz".
Przyznał, że rzadko sięga do własnej muzyki z dawnych lat. "To byłaby archeologia" - napisał.
Zdradził, że pracuje nad nową płytą, która podsumowuje jego solową karierę gwiazdy pop. "Sting: The Best of 25 Years" to trzy zremasterowane płyty CD zawierające utwory z jego dotychczasowych płyt, remiksy i te z występów na żywo, a także DVD, gdzie będzie można znaleźć niepublikowane wcześniej fragmenty koncertów. Album ukaże się na rynku 18 października.
Trzy dni później muzyk wyrusza w trasę koncertową – zaczyna od Bostonu i będzie koncertował w USA aż do grudnia. Bo kolejne dziesięciolecie chce zainaugurować tam, gdzie spędził większość swojego dorosłego życia: w drodze.
Deklaruje, że nie planuje w najbliższym czasie przejść na emeryturę. - Widziałem jak 85-letni Tony Bennett występuje o drugiej w nocy. Wciąż śpiewa jego serce. Muszę zwrócić uwagę jak ja będę używać najbliższych 25 lat – uśmiecha się.
Sześcioro dzieci, druga żona
Jak ojcu sześciorga dzieci - w wieku od 15 do 34 lat - udaje się być wciąż symbolem seksu? - Po 60-tce to może być głupie – wykręca się od odpowiedzi.
Twierdzi, że rodzina jest dla niego najważniejsza i wraz z upływem lat daje mu coraz więcej radości. Przyznaje też, że 30-letni związek z drugą żoną Trudie Styler jest niemal surrealistycznie długi jak na standardy show-biznesu i wymaga pracy.
- Myślę, że małżeństwa często kończą się niepowodzeniem, bo kiedy ludzie biorą ślub, mówią: "To jest to". A związek to żywy organizm, który ewoluuje. Trzeba kompromisu i elastyczności. Bliskość fizyczna wymaga lat, poznawania kogoś. Ale jesteś nagradzany za swoją pracowitość - zdradza sukces swojego udanego życia prywatnego.
Źródło: usatoday.com