W niedzielę rozegrał się wielki finał szóstej edycji programu "MasterChef". Każda konkurencja była wyzwaniem. O sukcesie i wygranej decydowały detale, czasem wręcz pojedyncze smaki. Emocje dopadały nawet najtwardszych zawodników. Końcowy efekt konkurencji oceniali wymagający jurorzy: Magda Gessler, Michel Moran oraz Anna Starmach. O zwycięstwo walczyli: Damian Sobek, Mateusz Zielonka i Mateusz Guncel.
- Będziecie dzisiaj świadkami finałowego pojedynku. Bardzo cieszymy się, że jesteście z nami. Wasza energia, wsparcie i pomoc bardzo się naszym finalistom przyda - zapowiadała jurorka Anna Starmach zwracając się do uczestników programu, którzy odpadli w poprzednich rundach. Tym razem przyszli do programu by kibicować tym, którzy zostali.
O tytuł "MasterChefa" walczyło trzech finalistów - Damian Sobek, Mateusz Zielonka i Mateusz Guncel.
Na samym początku nie zabrakło wzruszeń. Zawodnicy wraz z jurorami wspominali najciekawsze momenty programu i etapy rywalizacji. Kucharze mogli liczyć również na wsparcie najbliższych. Ich rodziny zostały zaproszone do programu, aby kibicować im na żywo.
- Tak się spełnia marzenia - komentował Michel Moran.
"Najważniejsze w waszym życiu gotowanie"
- Już za chwilę rozpocznie się najważniejsze w waszym życiu gotowanie - zapowiedziała Ania Starmach. - Finał będzie miał dwa etapy. Po pierwszym gotowaniu jeden z was odpadnie. W finałowym starciu będzie dwóch kucharzy walczących o jeden tytuł - wyjaśniła.
Temat pierwszego zadania nie był prosty - warzywa. Każdy z zawodników musiał przygotować danie wegetariańskie, uprzednio losując zestaw konkretnych warzyw.
- To jest wielki finał, a my lubimy różnorodność w kuchni - wskazywał Moran.
Finaliści na wykonanie pierwszego zadania otrzymali 60 minut.
"Kluczyk" do finału
- Musiałem zrobić coś, z czego będę zadowolony i ten pomysł nie mógł mi przyjść do głowy - mówił Mateusz Zielonka, który wylosował zestaw zielonych warzyw.
W trakcie pracy, zawodnicy byli bardzo skoncentrowani, ale też zestresowani. Każdy chciał wygrać.
- Mam nadzieję, że to będzie dobre, że dostanę "kluczyk" do finału i wygram - mówił Mateusz Guncel. Zawodnik postanowił zrobić z kompletu żółtych warzyw pikantny krem, który bardzo przypadł do gustu wymagającym jurorom.
Najbardziej pewny siebie wydawał się być Damian, który zdecydował się przerobić swój komplet czerwonych warzyw na faszerowane papryki.
"Same dobre rzeczy mnie tu spotkały"
Pierwszą osobą, która gładko przeszła do drugiego etapu konkursu, był Mateusz Guncel.
- Oczy mi wywaliło - komentował na gorąco. - Nie mogłem w to uwierzyć. Widziałem, że oni wszyscy płaczą, ale ja w ogóle nie mogłem płakać, byłem w szoku - dodał.
- Nie wiedziałem, czy się popłakać, czy klęknąć i ucałować ziemię. To jest osiągnięcie na całe życie - podsumował zawodnik.
Do ostatniego etapu rywalizacji przeszedł również Mateusz Zielonka. Damian, niestety, odpadł.
- Ale podium jest, jakby nie patrzeć, jestem na trzecim miejscu - mówił ze wzruszeniem. - Może jakbym wygrał to by mi woda sodowa uderzyła do głowy? Może tak miało być, nie wiem - stwierdził. Dodał, że na pewno "dzięki temu programowi będzie troszeczkę sławny".
- Same dobre rzeczy mnie tu spotkały, same dobre słowa - skwitował z uśmiechem.
"Liczyłem na to po cichu"
Końcowy etap eliminacji był znacznie trudniejszy. Dwóch finalistów musiało przygotować aż po pięć dań.
- Pierwsze danie powinno być przyniesione nam najpóźniej po 30 minutach - powiedziała Starmach. - A na całe zadanie macie dwie godziny - dodała.
Czasu było więc bardzo mało, a pracy dużo. Kucharze uwijali się wśród garnków i patelni. Zawodnicy od razu ruszyli do spiżarek z produktami, by jak najszybciej przygotować swoje popisowe dzieła.
- Przystawka to będzie chłodnik z żółtych buraków, potem tatar z jelenia - zapowiadał Mateusz Zielonka. I to właśnie ten zestaw dań - jak się okazało - zapewnił mu zwycięstwo w szóstej edycji programu "MasterChef".
- Liczyłem na to po cichu, ale żebym się spodziewał to absolutnie nie - komentował triumfujący kucharz po ogłoszeniu werdyktu jury.
Autor: JZ//now / Źródło: TVN
Źródło zdjęcia głównego: TVN