"No to już po tobie, człowieku" – grobowym głosem odparł Lech Wałęsa i złapał się za głowę. Tak zareagował, gdy kilka miesięcy temu Donald Tusk pożalił się mu, że jego żona Małgorzata pisze autobiografię. Czy po burzy, jaką dwa lata temu wywołała książka "Marzenia i tajemnice" Danuty Wałęsowej, premier boi się powtórki z historii z powodu "Między nami" autorstwa jego żony? Wałęsie ponoć wówczas odpowiedział: "Pamiętaj, wyłącznie prawda jest ciekawa".
Premier podobno podszedł do pomysłu spokojnie, ale bez entuzjazmu. Co więcej, czytał książkę "Między nami" autorstwa żony. Pomagał też w jej pisaniu, przypominał szczegóły z ich życia, szczególnie te związane z polityką. Ona odpowiadała za emocje i nastroje, on za daty i miejsca. I podobno każde z nich wspólnie przeżyte chwile zapamiętało inaczej.
"Donek dla draki był gotów na wiele"
Małgorzata Tusk nie kryje, że autobiografia Wałęsowej - która okazała się wydawniczym hitem - dodała jej odwagi i miała wpływ na to, co sama napisała. Że zaimponowała jej tym, że pokazała, iż jej historia jest tak samo ważna, jak historia jej męża. Ale o ile była prezydentowa chciała opowiedzieć swoją wersję najważniejszych wydarzeń politycznych i swojego w nich udziału, choć w cieniu męża, o tyle premierowa o polityce niemal w ogóle nie wspomina. Choć była świadkiem bardzo istotnych dla Polski wydarzeń ostatnich dekad, nie pisze o internowaniach, o działalności podziemnej Solidarności i manifestacjach, ani o formowaniu pierwszego niekomunistycznego rządu, ani o walce męża w wyborach prezydenckich czy o zakładaniu Platformy Obywatelskiej.
Napomyka jedynie: "Pamiętam, jak biegałam z brzuchem na manifestacje, stałam w kolejkach do pustych sklepów, robiłam dzieciom rosół na kości ze schabu, jak woziliśmy stoczniowcom arbuzy. Polityka zawsze była pasją mojego męża, a z pasją nie da się konkurować".
Nie kryje, że liczyła raczej na to, że mąż zostanie nauczycielem: "Kiedy wychodziłam za Donka, wiedziałam, że jest w jakiś sposób zaangażowany w dość rachityczne wtedy działania gdańskiej opozycji. Wyglądało to raczej na młodzieżową drakę, a Donek dla draki był gotów na wiele. Nie sądziłam wówczas, że na moich oczach zaczyna się wielka historia i że polityka tak mocno i trwale zagości w moim życiu".
Małgorzata Tusk pisze wprost, że nienawidzi polityki, nie rozumie jej i nigdy się w nią nie angażowała. Choć przyznaje, że zawsze rozmawiali o niej z mężem. "On naprawdę w polityce jest kreatywny i umie zaskoczyć każdego, także mnie" – zapewnia.
"Zakochałam się w innym mężczyźnie. To koniec"
Najgorzej zniosła działalność męża tuż po urodzeniu pierwszego dziecka, głównie dlatego – jak szczerze wyznaje – miała depresję poporodową. "Świat wirował wokół mnie, tłumy ludzi przewijały się przez dom, działy się ważne rzeczy i wielkie sprawy, ale ja w pewnym sensie kompletnie nie miałam do nich dostępu. Cały czas byłam z synkiem. Miałam wrażenie, że siedzę w głębokiej dziurze, z której nikt nigdy mnie nie wyciągnie. Każdego ranka wychodziłam z domu, bo nie mogłam tam wytrzymać. Po prostu musiałam natychmiast wyjść z wózkiem. A wieczorem czekałam na Donka. I tak wyglądał każdy mój dzień" - wspomina.
Tak bardzo miała tego dość, że chciała zrezygnować z małżeństwa. "Zakochałam się w innym mężczyźnie, tak po prostu, nie wiadomo kiedy. Znowu ktoś zwracał na mnie uwagę, znowu byłam dla kogoś ważniejsza niż otaczająca nas rzeczywistość, nie czułam się już tak zdominowana przez męża i jego świat. Mężowi powiedziałam: - Wyprowadzam się za tydzień. Nie chcę z tobą żyć. To koniec" - pisze.
Chwilę potem wyznaje, dlaczego dała mu drugą szansę: "Przez okno widziałam, jak siedział na zaśnieżonej ławce pod domem. Przez trzy ostatnie noce spał u kolegi, ale w dzień albo tkwił na naszym korytarzu, albo na tej ławce. Pilnował mnie. Uczucie, tkliwość, które mi okazał, zaangażowanie, a przede wszystkim walka o mnie, zrobiły na mnie takie wrażenie, że nie mogłam go odtrącić".
Zamiast ślubu wolała buty
Tuskowie pobrali się na drugim roku studiów, studiowali historię, ale w innych grupach, mieli po 21 lat. Zdecydowali się na to, po trzech miesiącach znajomości. Głównie dlatego, że Małgorzata jako panna musiała zawsze o godz. 22 być w domu. "Donek oznajmił: »Gosiu, dłużej tego nie wytrzymam, bierzemy ślub«. I tak miłość otworzyła mi drogę do wolności" - przyznaje.
Młody Tusk poszedł do stoczni szorować nocami statki, by zarobić na ślub. Wstawał codziennie do pracy przed czwartą. Był wtedy tak zmęczony, że gdy jechał na swoje zaręczyny, to zasnął w kolejce elektrycznej i obudzili go dopiero kolejarze, gdzieś na bocznym torze.
"Ja zresztą nie byłam lepsza. Pewnego dnia pojechałam do urzędu stanu cywilnego zgłosić nasz ślub i opłacić koszty. Donek dał mi na to pieniądze zarobione przy sprzątaniu statków. Ale na nieszczęście po drodze był sklep z butami. Powiedziałam potem: - Wiesz, kochanie, nie zapłaciłam za ten ślub, bo kupiłam sobie buty. Znalazłam takie naprawdę fantastyczne i nie mogłam się oprzeć" – wspomina. "Zabolało go, że buty były ważniejsze niż nasz ślub" - dodaje.
Byli pierwszą małżeńską parą na roku. Zamieszkali w pokoju u mamy Donalda. "Pierwszą moją domową inwestycją był zakup pościeli. Pamiętam ją do dziś: cała czarna, z białymi głowami owczarków podhalańskich. Donek nie lubił czarnego koloru, bał się ciemności i wchodził pod tę kołdrę jak do głębokiej piwnicy. Do dziś ma lekką klaustrofobię. Zawsze śpi od brzegu, musi mieć możliwość szybkiej ewakuacji" – wyznaje premierowa.
"Żywiołem mojego męża były pieluchy"
Na ponad 350 stronach ze szczegółami opisuje liczne przeprowadzki do różnych klitek, o przytłoczeniu codziennością, kłopotach z pieniędzmi i ze zdrowiem malutkich dzieci, dzieli się szczegółami rodzinnego życia i pokazuje zdjęcia z domowego archiwum, w większości nigdy dotąd niepublikowane. Próżno szukać skandali i tajemnic. O ile książka Danuty Wałęsowej była też poniekąd oskarżeniem męża, że ona była i wciąż jest w tym małżeństwie samotna, to "Między nami" jest raczej gloryfikacją Donalda Tuska.
Żona chwali premiera za to, że angażował się w życie domowe: "Żywiołem mojego męża były pieluchy. Wtedy nie było jednorazowych, więc ciągle je prał i gotował. Stał wieczorami przy wielkim kotle i mieszał drewnianymi szczypcami w mydlinach".
Z dumą podkreśla, że w Norwegii jako budowlaniec zapracował na ich pierwsze mieszkanie (65 metrów kwadratowych z starej kamienicy w Sopocie) i pierwszy samochód (używany volkswagen): "Wykonywali wszystkie możliwe prace. Byli szklarzami, murarzami stolarzami, elektrykami i hydraulikami. Nie mogłam się nadziwić, jak Donek dawał sobie radę, bo nigdy nie był »złotą rączką«", pisze.
Podziwia za to, że zabrał ją pierwszy raz na Zachód (do Paryża) i na spotkanie z Janem Pawłem II w Watykanie (płakała i nie mogła wymówić ani słowa), że ćwierć wieku po ślubie cywilnym namówił ją na ślub kościelny ("Oboje przeżyliśmy to bardzo mocno"). Z czułością zdradza, jak do siebie mówią: "Donek zawsze mówił do mnie Gosik albo myszko, i mówi tak nadal. Ja do niego mówiłam aniołku, Donku albo ptaszku".
Oficer BOR nie pamiętał, kim ona jest
W listopadzie przypada 35. rocznica ich ślubu. "Zdumiewa mnie, że jesteśmy razem już tyle lat. Ostatnio zauważyłam, że jesteśmy coraz bardziej do siebie podobni. Te same rzeczy nas bawią, te same męczą, jedne lubimy, innych nie cierpimy. Oczywiście oprócz paru wyjątków. Donek uwielbia pływać, a ja nigdy się nie nauczyłam. Za to uwielbiam chodzenie po górach, chciałabym zdobyć Mount Everest... Mąż jest człowiekiem morza i tam czuje się najlepiej" - wylicza.
Z książki wyłania się obraz kobiety, która chciała wieść normalne, spokojne życie, ale mąż polityk nieustannie wprowadzał ją w ekstremalne sytuacje. A ona starała się podejmować wyzwanie. Nie chciała też "zakazać mężowi polityki, choć nieraz wydawało się jej, że zwariuje i dłużej tego nie wytrzyma": "Może po prostu czułam, że lepiej nie stawiać sprawy na ostrzu noża? Kiedyś mu oznajmiłam: albo ja, albo piłka, a on odpowiedział pół żartem, pół serio, że musi się zastanowić".
Po co powstała ta książka? Jej autorka podkreśla, że chciała pokazać innym, ale przede wszystkim sobie, że jest osobą niezależną, nie "przy mężu", że ma swoje życie. "Życie z moim mężem często przypomina ostry rajd z przeszkodami, ale ja zachowuję w tym wszystkim własną przestrzeń" - wyznaje.
Czasem tak bardzo, że nawet ochrona premiera nie wiedziała kim jest. Od siedmiu lat Małgorzata Tusk wciąż kursuje między Sopotem a stolicą, bo Tuskowie nie zdecydowali się przeprowadzić na stałe do Warszawy. Premier i jego żona sporo czasu spędzają w rządowej willi, ale ich prawdziwym domem jest wciąż ten w Sopocie. Zdarzały się zabawne sytuacje, jak np. ta, gdy wyszła na spacer z willi na Parkowej, a po powrocie nie otwarto jej drzwi, bo oficer BOR jej nie poznał.
"Robiłabym to, nawet gdybym była królową Anglii"
Małgorzata Tusk zaznacza, że lubi proste życie i źle by się czuła otoczona tabunem ludzi - do sprzątania, gotowania czy dbania o ogród. "Nie widzę nic poniżającego w tym, że sama kupuję marchewkę, kawałek mięsa czy książkę. Robiłabym to, nawet gdybym była królową Anglii" - zapewnia.
Rezydencję szefa rządu traktuje jak hotel, szafy i półki są tu puste. "Za każdym razem, gdy przyjeżdżam, trzymam wszystko w torbach. Przywożę rzeczy i wywożę. Ja się tam nie zadomawiam i robię to świadomie" - mówi, ale zdradza, że mimo tej tymczasowości próbuje mężowi zapewnić normalne życie, z dala od polityki.
Rozmawiają o przeczytanych książkach, chodzą do kina i na spacery, a ich ulubionym zajęciem wieczornego domowego życia są scrabble. "Mamy dwa komplety: jeden w Sopocie, drugi w Warszawie. Nawet kiedy Donek bardzo późno wraca z kancelarii na Parkową albo przyjeżdża w sobotę w nocy do Sopotu, wyciągam scrabble i gramy. To naprawdę fajne dopełnienie dnia, chociaż zawzięcie kłócimy się o każde słowo" - opowiada.
Aby ocieplić wizerunek premiera?
Choć autorka "Między nami" to taka żona z gabinetu cieni - trzyma się życia prywatnego, nie afiszuje się, unika obecności publicznej, stara się żyć zwyczajnie - teraz postanowiła to zmienić.
Medioznawcy podejrzewają, że to raczej nie jest prywatna inicjatywa Małgorzaty Tusk, ale pomysł PR-owców - aby ocieplić wizerunek premiera. To także próba zdobycia części kobiecego elektoratu, bo to właśnie głównie kobiety sięgną po tę książkę.
Książkę "Między nami" Małgorzaty Tusk opublikowało wydawnictwo Znak (2013).
Autor: Agnieszka Kowalska//kdj / Źródło: tvn24.pl
Źródło zdjęcia głównego: Wydawnictwo Znak