Mike Hopkins, zdobywca Oscara za montaż dźwięku do "Władcy Pierścieni", nie żyje. Utonął w wypadku w Nowej Zelandii. Łódź, którą z przyjaciółmi spływał rzeką Waiohine, wywróciła się, a pasażerowie zostali porwali przez wartki prąd.
Wypadek wydarzył się w niedzielę po południu podczas raftingu, kiedy nowozelandzki filmowiec wraz z przyjaciółmi spływał rzeką w Tararua Range w północnej części Nowej Zelandii.
- Ciało Hopkinsa zostało wyłowione przez ekipę śmigłowca ratunkowego. Jego towarzysze - mężczyzna i kobieta - przeżyli. Cała trójka miała na sobie kamizelki ratunkowe i kaski - powiedziała "The Australian" Carolyn Watson z lokalnej policji.
Dwa Oscary na koncie
Mike Hopkins związany był z przemysłem filmowym od 1963 roku. Zajmował się montażem obrazu w kilku serialach, lecz przede wszystkim był montażystą dźwięku.
Od początku kariery pracował przy dużych produkcjach, jak "Łowca Androidów" czy "Ostatni cesarz", lecz dopiero praca przy drugiej części "Władcy Pierścieni" doprowadziła go na oscarowe podium.
Wraz z Amerykaninem Ethanem Van der Rynem zdobył Oscary za montaż dźwięku do filmu "Władca Pierścieni: Dwie wieże", a dwa lata później do "King Konga". Obaj do statuetki Akademii Filmowej byli nominowani także w 2008 roku - za montaż dźwięku do pierwszej części serii "Transformers".
Hopkins często pracował z reżyserem Peterem Jacksonem. Po raz pierwszy przy komediowym horrorze "Martwica mózgu" w 1992 roku, a ich współpraca ciągnęła się przez następne 20 lat. Wspólnie zrobili m.in. "Niebiańskie istoty" i trylogię "Władca Pierścieni".
Nowozelandczyk miał swój udział również przy innych znanych hollywoodzkich filmach: "Wrogach publicznych", "Walkirii", "Kung Fu Pandzie", "Dreamgirls".
Autor: am//mat/k / Źródło: The Australian, tvn24.pl
Źródło zdjęcia głównego: A.M.P.A.S.