Dla fanów sagi "Zmierzch" pozostanie Bellą Swan, zakochaną w wampirze. Wymagający kinomani do niedawna widzieli w niej wyłącznie gwiazdkę budzącej skrajne emocje serii. Tymczasem Kristen Stewart, jako pierwsza w historii Amerykanka, odebrała w lutym Cezara za rolę w "Sils Maria", gdzie przyćmiła samą Juliette Binoche. Teraz zaś ogłoszono, że zagra główną rolę w nowym filmie Woody’ego Allena. To może być najbardziej zaskakująca przemiana dekady.
Trzy tygodnie po zdobytym przez Kristen Cezarze branżowe media za oceanem wytropiły kolejny, milowy krok w karierze panny Stewart. "Variety" podało, iż aktorka podpisała właśnie umowę z producentami nowego filmu Woody’ego Allena - Letty Aronson (młodszą siostrą reżysera) i Stephenem Tenenbaumem. Partnerować mają jej Bruce Willis (z którym spotkała się już na planie "Co jest grane" w 2007 r.) i Jesse Eisenberg (pamiętny Mark Zuckerberg z "Social Network" Davida Finchera, z którym wcześniej zagrała w "Adventureland".)
Jak zwykle w przypadku filmów Allena fabuła okryta jest tajemnicą, a wszyscy związani z produkcją musieli podpisać klauzulę tajności. Wiadomo jedynie, że zdjęcia ruszyć mają już w sierpniu br. Dla 24-letniej aktorki rola w filmie Allena, któremu nie odmawia żadem aktor i wszyscy zgadzają się w ciemno, oznacza ostateczne zerwanie z wizerunkiem gwiazdki wampirzej sagi.
Od Finchera do Roberta de Niro
Jej ojciec jest producentem telewizji Fox, a matka scenarzystką filmową, Kristen więc od najmłodszych lat obyta była z planem filmowym i telewizją. Już jako 8-latka grała w komedii dla dzieci. Gdyby nie udział w pięciu częściach sagi "Zmierzch", jej kariera potoczyłaby się zapewne inaczej.
Debiutująca na dużym ekranie w wieku 11 lat Kristen, nim zgodziła się zostać Bellą Swan (w 2008 roku), miała na koncie całkiem całkiem pokaźny i doceniany w branży dorobek.
Mało kto zapewne dziś rozpozna w dziewczynce grającej córkę Jodie Foster w "Azylu" Davida Finchera seksowną i pewną siebie dziś młodą kobietę. Ta opowieść o matce i jej chorej na cukrzycę córce, które napadnięte przez złodziei, chronią się w maleńkim pokoju, przyniosła młodziutkiej aktorce bardzo dobre recenzje i serię propozycji. Kierująca jej karierą mama miała najwyraźniej słabość do thrillerów, bo kolejną rolę dziewczynka zagrała w "Cold Creek Manor" Mike'a Figgisa, opowieści o rodzinie dręczonej przez psychopatę. I znowu filmowymi "rodzicami" małej aktorki były wielkie gwiazdy - tym razem Sharon Stone i Dennis Quiad. Film był finansową klapą, ale 13-letnia wtedy Kristen zyskała na popularności.
Rok później, po pamiętnej roli zgwałconej nastolatki w filmie "Speak", była już na ustach wszystkich. Rola była naprawdę trudna - jej bohaterka przestaje bowiem mówić po przeżytej traumie, emocje odczytujemy wyłącznie patrząc na jej mimikę i gesty. Równie przekonująco wypadła w filmie Seana Penna "Wszystko za życie" - opartej na faktach historii prymusa wyższej uczelni, który rezygnuje z zawodowej kariery i rusza w podróż po Ameryce. Kristen zagrała nastoletnią piosenkarkę, która zakochuje się w młodym podróżniku. Była znów na tyle przekonująca, że Barry Levinson wybrał ją do filmu "Co jest grane" z Robertem De Niro w głównej roli.
W cieniu "Zmierzchu"
Jej kariera nabrała rozpędu, w castingach pokonywała m.in. takie kandydatki jak Scarlett Johansson czy Emma Stone. Najczęściej pojawiała się w ambitnych, niezależnych produkcjach. Zdążyła też zgarnąć prestiżową Young Artist Award. Wszystko zmieniło się o 180 stopni, gdy zdecydowała się przyjąć rolę w adaptacji bestsellerowej sagi Stephenie Meyer "Zmierzch". Ponoć przekonała ją do tego mama, bo 18-letnia Kristen powtarzała, że chce być pisarką, a aktorstwo to dla niej wyłącznie zabawa. Udział w ekranizacji kultowej wśród młodzieży powieści był jednak tak kuszący, że uległa.
Powstał film, który już po weekendzie otwarcia zwrócił się z dwukrotnym przebiciem. Nic to, że recenzenci tę nieco kiczowatą, łzawą love story o uczuciu zwykłej dziewczyny do wampira zmieszali z błotem. Publiczność i tak waliła do kin drzwiami i oknami. Już po kilku dniach od premiery młodzi odtwórcy głównych ról zostali idolami swoich rówieśników. Wokół filmu rozpętało się istne szaleństwo, Wiadomo było, że powstaną kolejne części, choć sami twórcy nie wiedzieli, że będzie ich aż pięć. I choć każdej następnej towarzyszyły nominacje do Złotych Malin we wszystkich kategoriach, choć Kristen w końcu doczekała się własnej Maliny, machina produkcyjna gnała dalej, napędzana gigantycznymi wpływami. W sumie saga "Zmierzch" zarobiła ponad 3 mld dolarów i nie jest to suma ostateczna.
W 2011 i 2012 roku Stewart została najlepiej zarabiająca aktorką w Hollywood. Jej roczne dochody sięgnęły 35 mln dolarów. Pojawiała się na okładkach wszystkich branżowych magazynów na świecie, posypały się lukratywne kontrakty z firmami kosmetycznymi, brylowała na listach najseksowniejszych kobiet świata. Zamiast o rolach (a grała również w innych, wysoko ocenianych filmach), pisano o jej związku z partnerem z planu Robertem Pattinsonem. Jak żaliła się w wywiadach, bała się wyjść z domu, by nie natknąć się na paparazzich. Kristen stała się Bellą, dla Amerykanów nie istniała poza "Zmierzchem".
BAFTA, Cezar i Woody Allen
W Ameryce, poza krytykami, nikt nawet nie zauważył, jak znakomicie wypadła w muzycznym dramacie "The Runaways: Prawdziwa historia" - opowieści o pierwszym żeńskim zespole rockowym, którego dobrze zapowiadająca się kariera została zniszczona przez narkotyki i alkohol. Podobnie jak wcześniej w filmie "Wszystko za życie", wykonywała także skomponowane przez siebie piosenki. Okazała się również zdolną piosenkarką. W "Adventureland" (Park rozrywki) zaskoczyła szaleństwem i naturalnością, z jaką serwowała je widzom. W poruszającej opowieści "Witamy u Rileyów" gdzie zagrała u boku Jamesa Gandolfiniego, była dla odmiany wyciszona i ufna jak dziecko.
Za te właśnie kreacje Brytyjska Akademia Filmowa nagrodziła ją BAFTĄ dla "Największej Aktorskiej Nadziei Kina" już w 2010 roku. W 2012 roku skończyła się czteroletnia przygoda Kristen z sagą o wampirach. Wtedy właśnie stworzyła dwie świetne kreacje w głośnych filmach, z których jedna miała jej przynieść pierwszego w historii Cezara dla amerykańskiej aktorki. Do tej pory w posiadaniu aktorskiego Cezara był tylko jeden amerykański aktor - Adrien Brody. Żadna z pań zza oceanu nie mogła się nim poszczycić.
Pierwszy z filmów, "Motyl. Still Alice", znany jest przede wszystkim za sprawą Oscara dla odtwórczyni głównej roli Julianne Moore. Kristen Stewart zagrała jej córkę i był to ponoć wybór samej Moore, która zresztą pracą z młodszą koleżanką była zachwycona. Powściągliwa i wycofana, przechodząca wewnętrzną przemianę pod wpływem choroby matki, młoda aktorka okazała się świetną partnerką doświadczonej gwiazdy. Film nie trafił dotąd na polskie ekrany. Jego reżyser i zarazem współscenarzysta Richard Glatzer, od lat chorujący na stwardnienie rozsianie, zmarł przed dwoma dniami.
Za to już za tydzień zawita do naszych kin "Sils Maria" Oliviera Assayasa. Znów drugoplanowa, choć rozbudowana rola Kirsten zachwyciła członków Francuskiej Akademii Filmowej. Obraz miał premierę na festiwalu w Cannes i już wtedy pisano o wielkiej kreacji panny Stewart. Mało tego, podkreślano, że to właśnie Amerykanka, a nie ukochana przez Francuzów ich rodaczka Juliette Binoche, jest najjaśniejszym punktem filmu.
Ta opowieść o dojrzałej aktorce, która podczas pobytu w Alpach ze swoją młodą asystentką, dzięki wspólnym rozmowom na nowo odkrywa siebie. Rola to bez wątpienia największe aktorskie osiągnięcie Stewart.
Jak spekulują amerykańskie media, Cezar i film Assayasa to zapewne przyczynek do zaproszenia jej na plan filmowy przez Woody'ego Allena. Tym samym rozstanie Stewart z Bellą Swan i wampiryczną serią wydaje się być naprawdę ostateczne. I choć aktorka nadal powtarza, że jej największym marzeniem jest zostać pisarką, dziś dodaje przy tym: "Ale to zupełnie nie przeszkadza mi w graniu. Przeciwnie, myślę, że obie dziedziny sztuki świetnie się uzupełniają".
Autor: Justyna Kobus / Źródło: "Variety",tvn24.pl