- Muzyk przekroczył wszelkie granice, ale katolicy powinni wznieść się ponad ten obraźliwy język - hierarchowie Kościoła skrytykowali najnowszy klip Davida Bowiego, w którym artysta wcielił się w Chrystusa, Gary Oldman w rozpustnego księdza, a Marion Cotillard w prostytutkę z krwawiącymi stygmatami. To reakcja na powrót "The Next Day" do YouTube, choć wcześniej go usunięto, bo był "zbyt obrazoburczy".
"The Next Day" powrócił do serwisu po interwencji artysty i jego fanów, którzy nie zgodzili się z tłumaczeniem władz YouTube, że treści teledysku są "zbyt szokujące i naruszają warunki korzystania z usługi". Portal przyznał, że usunięcie klipu było błędem, jednak wraz z jego przywróceniem nałożył ograniczenie wiekowe "tylko dla dorosłych".
Na decyzję serwisu szybko zareagował Kościół. Lord Carey, były arcybiskup Canterbury (honorowy zwierzchnik brytyjskiego Kościoła), napiętnował go, nazywając "bluźnierczym", bo kreuje zniesławiający wizerunek księży, których przedstawiono jako gang rozpustników. Skrytykował muzyka za pomieszanie religijnej ikonografii z seksualnymi odniesieniami, co "wkurza wielu wiernych".
- Katolicy powinni mieć odwagę, by wznieść się ponad ten obraźliwy język. Bo jeśli naśladownictwo jest najszczerszą formą pochlebstwa, nie powinni się zbytnio obrażać na wykorzystywanie ich religii - zawyrokował. Dodał jednak: - Choć bardzo wątpię, by Bowie odważył się szydzić z islamu.
Bo kontrowersje "robią" pieniądze?
Według środowisk katolickich, Bowie zbyt łatwo kreuje zarzuty wobec Kościoła i kolejny raz przekroczył wszelkie granice tylko dla sławy. Catholic League, która reklamuje się jako największa amerykańska organizacja zajmująca się obroną praw katolików - świeckich i duchownych, uznała, że "The Next Day" odzwierciedla "duchowość artysty, której istotą zdaje się być nadmiar, bałagan i szarganie wartości".
- David Bowie wrócił, ale miejmy nadzieję nie na długo. Biseksualny, starszy obywatel Londynu znowu wypłynął i podkręcił śrubę. Tym razem gra Jezusa w spelunie, ulubionym miejscu księży, kardynałów i półnagich kobiet. W skrócie, wideo odzwierciedla artystę - to chaos - ocenił złośliwie Bill Donohue, lider Catholic League.
Głos zabrali również inni artyści. Muzyk Norman Matthew w rozmowie z Fox News uznał, że Bowie wie, co robi. - Nie oszukujmy się, ten typ teledysków, jak choćby Madonny "Like A Prayer ", jest tak popularny, bo kontrowersje "robią" pieniądze - powiedział.
Inni stwierdzili, że 66-latek po prostu wyraża siebie jako artystę. - Jest wiele filmów i programów w telewizji, które są gorsze. Tymczasem obrazy w "The Next Day" nie są prawdziwe, to tylko akt twórczy - ocenił Claude Zdanow, prezes nowojorskiej firmy rozrywkowej Stadiumred.
Piosenkarka Erica Chase dodała: - Artyści mają zdolność do mówienia tego, co ludzie świeccy i politycy często chcieliby powiedzieć, ale nie mogą. Muzyka i sztuka to jedyne miejsce, gdzie granica może zostać przesunięta i zasady mogą być złamane.
Bowie milczy
David Bowie nie skomentował zamieszania wokół klipu, który nakręciła Floria Sigismondi (reżyserka wcześniejszego teledysku Bowiego "The Stars" oraz filmu biograficznego o rockowej grupie The Runaways).
To ona odpowiada za to, że Marion Cotillard wcieliła się w rolę prostytutki, która paraduje w bieliźnie, a gdy pada na kolana z jej dłoni zaczyna tryskać krew - jest naznaczona stygmatami. Uwodzicielsko tańczy z nią Gary Oldman, który jest księdzem. Wokół zakonnice, szeregowi księża, a nawet kardynał, który upija się przy barze i flirtuje z prostytutkami, którym płaci.
Wszyscy bawią się w klubie, który jest skrzyżowaniem kościoła i domu publicznego. Na parkiecie tańczą roznegliżowane kobiety lekkich obyczajów, ktoś w rogu samobiczuje się aż do krwi, zaś w głębi śpiewa David Bowie stylizowany na mesjasza. Na końcu muzyk znika, prawdopodobnie aby wstąpić do nieba.
Autor: am/ja/k / Źródło: Daily Telegraph, Fox News, tvn24.pl
Źródło zdjęcia głównego: Sony Music