Lider i wokalista zespołu Kult Kazik Staszewski trafił w zeszłym tygodniu do szpitala na Teneryfie. Jego stan był na tyle poważny, że został umieszczony na OIOM-ie. Pisał wtedy, powołując się na lekarzy: "w nocy bliski końca drogi byłem". Poinformował także o źle wykonanym zabiegu usunięcia wyrostka. "Zostawili jakiś farfocel na końcu" - pisał. W nowych wpisach, które opublikował w mediach społecznościowych w nocy z poniedziałku na wtorek, odniósł się do tamtych słów.
Stan zdrowia Kazika się poprawia
W nocy z 8 na 9 grudnia artysta opublikował dwa wpisy na Facebooku. "Jeśli o zdrowie moje chodzi. Chciałbym sprostować, że moje obecne dolegliwości wyniknęły z zaniedbania jakie poczyniłem, a nie z powodu nieprawidłowo wykonanego zabiegu usunięcia wyrostka" - czytamy. Staszewski pisze, że jeszcze parę dni temu jego "flaki były tak nieczytelne i dalekie od przejrzystości, że na skutek słabości hiszpańskiego doszło do nieporozumienia".
"Zabieg-powtarzam - został wykonany prawidłowo, co dotarło do mnie, jak zacząłem to i owo kojarzyć o co na ojomie niełatwo". Kilka godzin później napisał, że to co się stało w jego życiu w ciągu ostatnich 10 dni, "było jeszcze wtedy kompletnie nie do wyobrażenia".
Informację o poprawie stanu zdrowia Kazika opublikowali w poniedziałek muzycy z zespołu Kult. Zaznaczyli, że powoli, ale systematycznie się poprawia i wszystko wskazuje na to, że operacja nie będzie konieczna. Poinformowali, że Staszewski został przeniesiony z OIOM-u na zwykłą salę, co jest "bardzo budującym sygnałem".
Koncert Kultu bez Kazika
Informacje o pogorszeniu się stanu zdrowia lidera zespołu Kult pojawiły się po koncercie w Zielonej Górze. Wówczas wiele osób było rozczarowanych występem, a w sieci pojawiła się lawina negatywnych komentarzy. Kazik Staszewski sam nazwał go "strasznym wydarzeniem".
"W trosce o swoje zdrowie chcąc 'ratować się' przed covidem oraz dokuczliwym bólem brzucha sięgnąłem po środki, które, jak się okazało, w połączeniu z alkoholem zadziałały zupełnie odwrotnie do zamierzonego. Z marnym skutkiem. Była to poważna lekkomyślność, za którą szczerze żałuję. Przepraszam wszystkich, którzy przyszli i oczekiwali normalnego występu" - tłumaczył swoją słabą formę.
Gdy kilka dni później miał odbyć się koncert zespołu Kult na Teneryfie, okazało się, że artysta nie będzie mógł wystąpić, gdyż trafił do szpitala. Zespół postanowił zagrać koncert, mimo niedyspozycji swojego wokalisty, który ze szpitalnego łóżka nagrał dla fanów kilka słów. Na koncercie śpiewała zamiast niego publiczność. - Ogromnie serce mi rośnie, żeście tutaj wszyscy wpadli - zwrócił się do fanów.
Autorka/Autor: zeb//am
Źródło: tvn24.pl
Źródło zdjęcia głównego: Tytus Żmijewski/PAP