W "Grze o tron" pojawił się dość późno, ale już zasłynął w niej sceną, która ma spory wpływ na jego życie. Daniel Portman wcielający się w serialu w postać Podricka Payne'a, giermka Tyriona Lannistera, to wschodząca gwiazda kina. Pełnokrwisty Szkot z Glasgow przyjechał właśnie do Polski. Dla tvn24.pl mówił o niepodległości swojego kraju, o tym jak to jest grać "hojnie obdarzonego" przez naturę młodzieńca, ile znaczą dla niego celtyckie korzenie i co myśli o filmie "Braveheart" Mela Gibsona.
Aktorzy jednego z najpopularniejszych seriali ostatnich lat, "Gry o tron" produkcji HBO, przyjechali do Polski w ramach jego promocji. W Warszawie pojawili się Daniel Portman i John Bradley. Portman to serialowy Podrick, Bradley - to Sam Tarly, broniący wielkiego muru na Północy u boku Johna Snowa.
Podrick Payne pnie się w górę
Portman dołączył do ekipy "Gry o tron" pod koniec drugiego sezonu, a na początku czwartego jest postacią, która zyskała już pewną głębię psychologiczną i wygląda na to, że będzie się rozwijała. Aktor, który ma dopiero 22 lata, mówił w wywiadzie dla tvn24.pl, jak wielkim szokiem było dla niego dołączenie do tak wielkiej ekipy.
- Na początku było to dość przerażające. To było dla mnie nowe doświadczenie. Nigdy wcześniej nie postawiłem nogi poza Szkocją, grałem w małym produkcjach, a teraz dołączałem do czegoś, co jest wielkim sukcesem. Jednak wszyscy byli bardzo przychylni i nigdy nie poczułem, że jestem z boku - tłumaczył.
Odgrywany przez niego Podrick ma "szczególne miejsce w jego sercu". Wyjaśnia, że - pozostając niepozornym - potrafi ukryć swoją mądrość przed tymi, którzy mogliby uznać go za zagrożenie. - Nie wszystkie dobre postaci giną, więc zobaczymy, co stanie się dalej - stwierdził, zapytany o to, jak długo pozostanie w serialu.
"Hojnie obdarzony" Podrick rzucił wyzwanie Danielowi
Jeżeli miałby wybrać ulubioną postać, wskazałby na Jamie Lannistera odgrywanego przez Nikolaja Coster-Waldaua. Aktor jest jedną z centralnych postaci serialu, ale sam Daniel też już zyskał sporą rzeszę fanek.
Wszystko z powodu sceny w jednym z odcinków trzeciego sezonu, w której za swoje zasługi dostaje w prezencie noc z prostytutkami. Te - choć to pierwszy kontakt młodzieńca z kobietami - następnego dnia nie chcą wziąć od niego zapłaty.
- Wszyscy myślą, że jestem tak hojnie obdarzony jak Podrick, więc to dla mnie duża presja, ale zainteresowanie fanek jest bardzo przyjemne - zdradził nam Portman, wyraźnie zadowolony z wrażenia, jakie robi poza planem.
- To była też przyjemna scena do zagrania. Chwila oddechu między walką tych dobrych i tych złych, bo ci dobrzy nie zawsze mają tyle zabawy. Oglądanie Podricka, Tyriona i Bronna rozweselonych, cieszących się, to coś innego w całym serialu, innego od ciężaru i przemocy w nim obecnej. Obejrzenie czegoś tak niewinnego jak chłopca tracącego dziewictwo... Po prostu świetnie się to kręciło - dodał.
Niepodległa Szkocja? Korzenie zobowiązują
Daniel Portman jest rodowitym Szkotem. Urodził się w Glasgow i choć mówi, że "w jakimś sensie czuje się Brytyjczykiem" to trudno mu nie czuć się przywiązanym do korzeni. W rozmowie z tvn24.pl chętnie podjął temat referendum niepodległościowego, w którym Szkoci zagłosują 18 września.
Aktor wyjaśnił, że nie zdecydował jeszcze jak zagłosuje, ale podkreślił, że jego rodzina jest bardzo zakorzeniona w tradycji celtyckiej, bo jej część pochodzi też dodatkowo z Irlandii. - Trudno nie czuć się przywiązanym do korzeni, które sięgają tak głęboko - dodał Portman.
William Wallace przewracałby się w grobie
Zapytany w tym kontekście o hollywoodzki przebój sprzed lat, "Braveheart" Mela Gibsona, Portman wyjaśnił z uśmiechem, że "film jest świetny", ale równocześnie historia szkockiego bohatera narodowego Williama Wallace'a została "kompletnie przekłamana historycznie". - Film ma mnóstwo dziur w opowieści i zwykłych kłamstw, ale wciąż jest niesamowity i pociąga za tę czułą strunę w sercu każdego Szkota - tłumaczył.
Najmniejszego problemu nie miał zaś w odpowiedzi na pytanie, komu kibicuje na trybunach piłkarskich meczów w Szkocji: - Celtic. Po prostu. Do samego końca.
Brando i Newman - wpatrzony jak w obraz
Daniel Portman, choć ma 22 lata, wydaje się już też wiedzieć, jak potoczy się jego kariera. Chce grać w filmach, ale jego pierwszą miłością jest teatr i "nie chciałby schodzić ze sceny na dłuższy czas". Nie ogląda też raczej kinowych nowości zza oceanu. Woli stare kino, z lat 30., 40., 50. i filmy ze Spencerem Tracym i Jamesem Cagney'em. Oczywiście wymienia też Marlona Brando, a film "Na nabrzeżach" Elii Kazana z 1957 r. z Brando w roli głównej jest jednym z jego ulubionych.
Za wzór do naśladowania w swoim zawodzie uznaje m.in. Paula Newmana. - W ciągu trwającej 60 lat kariery zawsze był profesjonalistą, zawsze charyzmatycznym, inteligentnym aktorem. To dla mnie prawdziwa inspiracja - powiedział.
Autor: Adam Sobolewski//kdj/zp / Źródło: tvn24.pl
Źródło zdjęcia głównego: materiały promocyjne | Materiały dystrybutora