Tajlandzcy śledczy wciąż nie potrafią powiedzieć, co było przyczyną śmierci znanego aktora Davida Carradine'a. Jego rodzina i przyjaciele sugerują jednak, że wbrew pozorom Amerykanin nie popełnił samobójstwa.
Na samobójstwo wskazywało usytuowanie ciała aktora. Znaleziono je w szafie pokoju hotelowego w Bangkoku powieszone na sznurze.
Jak mówił CNN jeden z członków ekipy ambulansu, która przyjechała na miejsce tragedii, Carradine miał również drugą linę - zawiązaną na genitaliach. - Nie wiem, czy chcecie to nazwać wypadkiem - mówił dziennikarzom menadżer aktora Chuck Binder, który w czwartek, w dniu śmierci aktora był w szoku.
Binder dodał, że producent filmu "Stretch", w którym grał właśnie Carradine, powiedział mu, że "w grę wchodzi przestępstwo". Występujący zaś razem z Carradinem w "Kill Billu" Michael Madsen powiedział CNN, że żona aktora zarzeka się, iż nie miał on myśli samobójczych.
Nie ma śladów włamania
Tymczasem Tajlandczycy zakończyli już sekcję zwłok aktora i przyznają, że jeszcze nie mogą określić przyczyn jego śmierci. Czekają jeszcze na wyniki badań toksykologicznych 72-latka.
Policja potwierdziła już, że w pokoju hotelowym Carradine'a nie wykryto śladów włamania.
Mistrz kung fu
David Carradine to członek aktorskiego klanu - w filmie występował zarówno jego ojciec John jak i bracia Bruce, Keith i Robert. On sam zdobył sławę głównie dzięki roli mistrza kung fu Kwai Chang Caine'a w serialu z lat 70., który doczekał się kontynuacji w latach 80. i 90. - można go było obejrzeć również w Polsce.
Widzom nad Wisłą aktor był znany jednak głównie z roli głównego czarnego charakteru w przeboju Quentina Tarantino "Kill Bill". Co jednak jest mniej znane, Carradine zagrał również u Ingmara Bergmana.
Aktor zostawił żonę i czwórkę dzieci.
Źródło: Reuters, CNN