Podczas koncertu na festiwalu Glastonbury Lewis Capaldi miał problemy, w pewnym momencie nie był w stanie wydobyć z siebie głosu. Z pomocą przyszli mu fani. Tłum zaśpiewał "Someone You Loved" i inne hity 27-letniego wokalisty. - Wydaje mi się, że potrzebuję dłuższej przerwy - przyznał Capaldi, gdy schodził ze sceny.
Do zdarzenia doszło w sobotę, 24 maja, ostatniego dnia organizowanego w szkockim Glasgow festiwalu Glastonbury. Problemy u Capaldiego pojawiły się pod koniec jego koncertu. Gdy wokalista wykonywał "Someone You Loved", jeden ze swoich największych hitów, w pewnym momencie nie był w stanie wydobyć z siebie głosu. Wsparcia udzielili mu fani. Jak widać i słychać na krążących w sieci nagraniach, przynajmniej kilkudziesięciotysięczny tłum (na festiwal wchodzi ok. 200 tysięcy osób - red.), zgromadzony przed sceną, w wielu momentach zastępował Capaldiego.
Wcześniej 27-latek otwarcie przyznał, że do końca koncertu może brzmieć zdecydowanie gorzej niż zazwyczaj. - Zagramy jeszcze dwie piosenki, jeżeli pozwolicie, nawet jeżeli nie będę dobrze śpiewał. Wszyscy przyszliście tutaj i naprawdę was przepraszam. Mój głos się męczy - tłumaczył wokalista. W odpowiedzi tłum zgotował mu głośną owację i zaczął skandować jego imię.
Po zakończeniu koncertu Capaldi przekazał fanom, że przez jakiś czas nie będzie grał koncertów. - Wydaje mi się, że potrzebuję kolejnej przerwy. Prawdopodobnie nie zobaczycie mnie być może nawet do końca roku. Ale kiedy wrócę, mam nadzieję, że nadal będziecie na mnie czekać - powiedział.
Schodząc ze sceny, piosenkarz podziękował publiczności za wsparcie. - Szczerze marzyłem o tym, żeby tu wystąpić. Nawet jeśli już nigdy nie będę miał okazji tego zrobić, to i tak było dla mnie wystarczające - rzucił ze sceny Capaldi.
Lewis Capaldi ma zespół Tourette'a
Szkocki wokalista mówił o "kolejnej przerwie", bo występ na Glastonbury był dla niego powrotem na scenę po tym, jak odwołał swoje trzy poprzedzające słynny festiwal koncerty. W sobotę 27-latek przyznał, że w ostatnich miesiącach miał problemy ze zdrowiem, "zarówno fizycznym, jak i psychicznym". - Chciałem wrócić i wystąpić na Glastonbury, ponieważ jest tutaj niesamowicie. Byłem cholernie przestraszony, ale dzięki wam poczułem się swobodnie - podkreślił.
W lutym Capaldi wyznał, że jesienią ubiegłego roku zdiagnozowano u niego zespół Tourette’a. - Kiedy mam atak paniki, czuję się, jakbym oszalał, jakby całkowicie urwał się mój kontakt z rzeczywistością. Nie mogę oddychać, nie czuję oddechu, dostaję zawrotów głowy, pocę się - tłumaczył wokalista w cytowanej przez BBC wypowiedzi. Dodał, że ataki paniki często pojawiają się u niego w sytuacjach związanych z muzyką, przez co myśli o zakończeniu kariery.
Źródło: BBC