93. edycja Oscarów będzie mocno opóźniona, a filmy, które najbardziej mogą liczyć się w wyścigu o statuetki, jeszcze czekają na swoje premiery. Ale amerykańscy krytycy są przekonani, że w walce o Oskara za role kobiece faworytkami są Elizabeth Moss z trzema świetnymi kreacjami i Amy Adams z dwoma tytułami.
W czołówce typowań krytyków mamy w tym roku także debiutantki. Przede wszystkim Sidney Flanigan - rewelacyjną, młodziutką odtwórczynię głównej roli w filmie "Never Rarely Sometimes Always", obrazu nagrodzonego na festiwalu w Berlinie Srebrnym Niedźwiedziem.
Jak zwykle w cenie są role oparte na biografiach znanych postaci - takie jak ta, którą w filmie "Respect" stworzyła wcielająca się w Arethę Franklin, nagrodzona już przed laty statuetką - Jennifer Hudson.
Na razie jednak na czele listy pań mającej największe szanse na laury Akademii wymieniana jest Elizabeth Moss i trzeba przyznać, że rzeczywiście 2020 rok jest w jej dorobku wyjątkowy.
Repertuarowa różnorodność
Brytyjską aktorkę dotąd kojarzyliśmy przede wszystkim z ról w głośnych produkcjach serialowych. Najpierw w znakomitym "Mad Men" - opowieści o świecie reklamy lat 60. Później w wybitnej adaptacji kultowej prozy Margaret Atwood "Opowieść podręcznej". Zagrała co prawda też w nagrodzonym Złotym Palmą szwedzkim "The Square", nominowanym do Oscara w kategorii: film nieanglojęzyczny, ale Akademia nie dostrzegła wówczas jej kreacji.
W tym roku jednak pojawia się aż w trzech ważnych filmach i, zdaniem krytyków IndieWire, wszystkie jej role godne są oscarowych nominacji. Tę najlepszą zagrała ponoć w produkcji biograficznej "Shirley". Oparta na historii życia Shirley Jackson, słynnej autorki horrorów, która znajduje inspirację do następnej książki po tym, jak wraz z mężem przyjmuje pod dach młodą parę, dzięki kreacji Moss zdobyła uznanie.
Kolejnym filmem, w którym zabłysła, tym razem na drugim planie, jest "Next Goal Wins" Taiki Waititiego - fabularyzowana wersja dokumentu o sportowej rywalizacji i klęsce. I wreszcie jedyny, znany nam już tytuł z jej udziałem, czyli "Niewidzialny człowiek" - remake horroru z lat 30., gdzie brawurowo zagrała żonę uciekającą przed napastującym ją mężem.
Według krytyków w tej edycji Oscarów Akademia będzie chciała docenić repertuarową różnorodność aktorki, która znakomicie sprawdziła się w każdej z ról.
Amy Adams po raz siódmy?
"Pewniaczką" do udziału w nadchodzącym oscarowym wyścigu ma być także Amy Adams, sześciokrotnie nominowana już do złotej statuetki aktorka, którą ogromny talent i uroda uczyniły ulubienicą kinomanów. Zdaniem wielu, dawno już zasłużyła na statuetkę.
Adams ma szanse na dwie nominacje, z których pierwsza może jej przypaść za rolę w filmie Rona Howarda "Hillbilly Elegy". Film jest adaptacją głośnej powieści młodego amerykańskiego pisarza Jamesa Davida Vance'a, skupionej wokół specyfiki życia i wartości kultywowanych w jego rodzinnych Appalachach. Jest też współczesną eksploracją amerykańskiego snu i trzech pokoleń rodziny autora, widzianą oczami tego najmłodszego - studenta prawa Yale, zmuszonego do powrotu do domu. Do kin trafi pod koniec listopada. Data premiery sugeruje, że "celuje" w Oscary.
Drugi z filmów, tym razem z Amy w roli tytułowej, powinien od miesięcy być już w kinach, ale premiera jest wciąż przekładana z powodu pandemii. Mowa o oczekiwanym thrillerze Joe'go Wrighta "Woman in the Window".
Grana przez Adams bohaterka to cierpiąca na lęk przestrzeni psycholog dziecięca z Nowego Jorku. Kobieta zaprzyjaźnia się z sąsiadką, która mieszka w domu po przeciwnej stronie ulicy. Wszystko staje pod znakiem zapytania, gdy kobieta znika, a Anna nabiera podejrzeń, że jej zniknięcie nie jest przypadkowe.
Kino biograficzne kontra trudna miłość
Było już o tym, że Akademia uwielbia nagradzać za role w filmach biograficznych, zwłaszcza poświęconym artystom. Na razie najwięcej mówi się o wspomnianej Jennifer Hudson w roli Arethy Franklin. Nie lada konkurentką dla niej może okazać się piosenkarka Andra Day, która wcieliła się z kolei w Billie Holiday w filmie Lee Danielsa "United States vs. Billie Holiday".
W prawdziwą postać wcieli się też Jessica Chastain w filmie "The Eyes of Tammy Faye" Michaela Showaltera, w którym zagra telewizyjną ewangelistkę Tammy Faye.
Warto podkreślić, że w tym roku na samym szczycie listy krytyków jest nagrodzony na Berlinale oraz na Sundance film Elizy Hittman "Never, Rarely, Sometimes, Always", w którym główną rolę gra młodziutka debiutantka Sidney Flanigan. W kameralnej opowieści o kobiecej solidarności na życiowych zakrętach funduje widzom jeden z najlepszych kobiecych debiutów ostatnich lat.
Skoro o młodych aktorkach mowa, nie wolno pominąć Anyi Taylor-Joy, kreującej rolę tytułową w kolejnej adaptacji powieści Jane Austen "Emma", wyreżyserowanej przez Autumn de Wilde.
Na wydarzenie sezonu zapowiada się "Ammonite" Francisa Lee z Kate Winslet (w głównej roli) i z Saoirse Ronan. Osadzona w XIX-wiecznej Anglii historia homoseksualnej miłości łączącej dojrzałą kobietę z młodziutką dziewczyną ma trafić najpierw na festiwal do Toronto, a potem do kin za oceanem.
W ostatnim tygodniu 2020 roku na amerykańskie ekrany wejdzie natomiast wyreżyserowana przez Stevena Spielberga nowa wersja kultowego musicalu "West Side Story" i bez wątpienia mocno namiesza we wcześniejszych oscarowych przymiarkach. Debiutująca w filmie zjawiskowa Rachel Zegler - młodziutka piosenkarka o kolumbijskich korzeniach. Wedle zapewnień tych, którzy widzieli ją "w akcji", na pewno będzie miała w tym swój udział.
Pozostaje już tylko cierpliwie czekać.
Źródło: "IndieWire", "Variety",tvn24.pl
Źródło zdjęcia głównego: UIP