Nowy Bond, "007 Quantum of Solace", wchodzi do kin. Będzie brutalniejszy, bardziej dynamiczny i zdecydowanie droższy niż poprzednie wersje. Daniel Craig po raz drugi ma szansę sprawdzić się w roli 007, a my pytamy: kto na polskiego Bonda?
"Nazywam się Bond, James Bond" – jeden z najsłynniejszych filmowych tekstów polscy widzowie usłyszą już w przyszły piątek, kiedy do naszych kin wejdzie "007 Quantum of Solace", 22 odsłona przygód agenta Jej Królewskiej Mości. Albo i nie usłyszą, bo – jak pokazało "Cassino Royale" – Bond w wersji Daniela Craiga to zupełnie nowy 007.
Twórcy Bonda już wtedy gruntownie odświeżyli mocno już goniącą własny ogon formułę cyklu: pozbyli się gadżetów typu laser w zegarku i kałasznikow w bucie oraz panienek mdlejących na sam widok 007, za to dorzucili więcej akcji i przydali bardziej ludzkie motywacje działaniom głównego bohatera. Ba, nawet nieśmiertelne Martini wstrząśnięte, nie mieszane, zostało potraktowane z brutalnym brakiem szacunku: na pytanie barmana, jakie sobie życzy, Bond odpowiedział - Mam to gdzieś.
Bond jak nowy
Innymi słowy, jesteśmy lata świetlne zarówno od seksistowskiego, szarmanckiego, przeładowanego zabawkami i niezbyt krwawego 007 doby zimnej wojny (granego przez Seana Connery’ego, Rogera Moore’a, George’a Lazenby i Timothy Daltona), jak i grzecznego, politycznie poprawnego i coraz nudniejszego Bonda w wersji Pierce’a Brosnana.
W "007 Quantum of Solace" Bond ściga morderców Vesper Lynd (Eva Green) – jedynej kobiety, dla której gotów był opuścić tajną służbę Jej Królewskiej Mości, a ta, szantażowana przez tajemniczą organizację, zdradziła go. Musi sobie poradzić nie tylko ze sztandarowym zestawem czarnych charakterów z Dominickiem Greene (Mathieu Amalric) na czele, ale i z obiekcjami szefowej, M (Judi Dech), której nie podoba się wykorzystywane zasobów brytyjskiego wywiadu dla prywatnej zemsty.
Polscy agenci
W Polsce najsłynniejszym agentem pozostaje od czterdziestu lat Hans Kloss – dzielny Polak w mundurze oficera Werhmachtu. W latach 70-tych i 80-tych w telewizji pojawiła się rodzima odpowiedź na Bonda, czyli serial "07 zgłoś się". Porucznik Borewicz był co prawda z MO, ale, niczym swój brytyjski odpowiednik, strzelał, uwodził kobiety i udaremniał plany złoczyńców.
Po 1989 roku w kinach nie zaistniał polski agent na miarę Jamesa Bonda (zresztą, kto wie, czy przeszedłby weryfikację WSI). Telewizja, podobnie jak w PRLu, stawiała na stróżów prawa i porządku, choć już z policji. Niezapomniany Olgierd Halski z "Ekstradycji" otworzył peleton dzielnych policjantów. W jego ślady poszli bohaterowie „Oficera”, „Kryminalnych”, Pitbulla”, „Fali zbrodni”, „Sfory” czy „Gliny”.
Czy Polska doczeka się w końcu swojego Bonda? I kto powinien go zagrać? Michał Żebrowski? Borys Szyc? Paweł Deląg? Bronisław Cieślak? Marek Włodarczyk? Paweł Małaszyński? Artur Żmijewski? Jeszcze inny aktor? Zapraszamy do dyskusji na forum i głosowania w naszej ankiecie.
Źródło: tvn24.pl
Źródło zdjęcia głównego: TVN24