Było jak w prawdziwym hinduskim kinie. Cały Muranów klaskał, tańczył i śmiał do łez. Pojawienie się na ekranie gwiazd witane było krzykiem, piskiem i... trąbieniem. "Bilet do Bollywood" już po raz trzeci zabrał warszawiaków w podróż do miejsca, gdzie wszystko się może zdarzyć.
Miliard sto tysięcy Hindusów nie może się mylić – Shah Rukh Khan jest bogiem. Bogiem kina, gwiazdą wywołującą u fanów przyspieszone bicie serca niezależnie od szerokości geograficznej. - On jest magiczny, nie boi się pokazać emocji, a przy tym taki męski! No i jak tańczy - mówiły nam rozanielone fanki po projekcji filmu "KANK". Filmu, podczas którego przez bite trzy godziny ze sporym hakiem Shah Rukh zdobywa serce Rani Mukherji. A łzy leją się strumieniami, z ekranu i foteli kinowych.
Cruise może mu wiązać buty Shah Rukh jest gwiazdorem wszechstronnym. W jednej i tej samej produkcji potrafi wywijać kończynami nie gorzej niż Keanu Reeves we wszystkich trzech Matriksach, tańczyć w nieprawdopodobnych układach choreograficznych i śpiewem wyznać miłość (przez co najmniej 10 minut) w malowniczych, acz niezwiązanych z fabułą okolicznościach przyrody. Środków aktorskiego wyrazu mogłyby mu pozazdrościć gwiazdy kina niemego, a braku poczucia obciachu - każdy zespół disco polo. W rodzinnych Indiach jest megagwiazdą, a Brad Pitt, George Clooney i Tom Cruise razem wzięci mogliby mu co najwyżej buty wiązać.
Podczas imprezy swoją odporność – lub jej brak – na urok boskiego Shah Rukh Khana można było sprawdzić w dwóch filmach: "Don – The Chase Begins Again" i "Nigdy nie mów żegnaj" (Kabhi Alvida Naa Kehna, KANK). Pierwszy to remake kultowego sensacyjnego "Dona" z 1978 roku z legendą kina bollywoodzkiego Amitabhem Bachchanem, drugi to melodramat. Z elementami musicalu i komedii romantycznej.
Filmy, karaoke i hinduskie żarcie Oprócz remake'u "Dona" kino Muranów wyświetlił także jego oryginał. Widzieliśmy też "Athadu" – przebój, w którym, według dystrybutora "elementy romansu są doskonale połączone z kinem akcji, komedia miesza się z dramatem, a sceny liryczne są przeplatane z bardzo sprawnie zrealizowanymi sekwencjami akcji” (czego chcieć więcej?) i hinduskie wydanie westernu z 1975 roku - "Sholay".
W sobotę w ramach Nocy Bollywoodzkiej widzów czekał indyjski poczęstunek, karaoke i możliwość ozdobienia swego ciała henną.
Filmy przeglądu zobaczyć będzie można również w Krakowie, Gdańsku, Katowicach, Wrocławiu, Poznaniu, Łodzi, Szczecinie, Gliwicach i Olsztynie.
Nazywam się Don. Po prostu Don.
Festiwal otworzył w piątek pokaz filmu "Don". Dzieło Farhana Akhtara to przedstawiciel nowej fali Bollywoodu – bardziej widowiskowe, momentami lekko dekadenckie, mniej łzawo-melodramatyczne i pozbawione wątków rodzinnych. I żadnego sari – wszystkie przepiękne i perfekcyjnie umalowane niezależnie od sytuacji kobiety biegają w mini. I na szpilkach. Ale, choć trup ściele się gęsto, a skąpo ubrane ciała wyginają się erotycznie w tańcach, seks – nawet w postaci niewinnego pocałunku – nie istnieje. Mimo wybuchów, pościgów samochodowych i miejskich plenerów kodeks Haysa w Bollywood wciąż obowiązuje.
Fabuła właściwie nie jest ważna. Skupianie się na jej naiwnościach, nieprawdopodobieństwach i dziurach logicznych psuje tylko zabawę. Ale dla porządku: w Kulala Lumpur operuje hinduska mafia narkotykowa, którą rozpracowuje policja. Do głównego jej bossa chce dotrzeć poprzez jego współpracownika – przebiegłego i bezwzględnego Dona (boski Shah Rukh). To, że Don jest zły, widzimy od razu – nosi czarne koszule i skórzane marynarki, ma lansiarskie okulary słoneczne i śmieje się złowieszczo. Lubi też wygłaszać maksymy w stylu: "Musicie zrozumieć jedną rzecz: nie tylko nie jest łatwo złapać Dona. To niemożliwe!".
Fabuła właściwie nie jest ważna. Skupianie się na jej naiwnościach, nieprawdopodobieństwach i dziurach logicznych psuje tylko zabawę. bolly
Równolegle mamy historię Romy (była miss Word Priyanka Chopra), która szuka na gangsterze zemsty za śmierć brata i szwagierki, jednak zakochuje się w Donie \ Vijayu. I jeszcze parę innych wątków – całość trwa prawie trzy godziny.
Nigdzie na świecie już się takich filmów nie robi. "Don" to czysta bajka – nawet hity naszej rodzimej kinematografii typu "Nigdy w życiu" czy "Tylko mnie kochaj" z taką premedytacją nie odbiegają od rzeczywistości. Jest słodko, lukrowanie i nieprawdopodobnie – są piękne plenery, wnętrza i stroje z tzw. wyższych sfer, szczęśliwi ludzie tańczący na ulicach, a wyczyny Dona przeczą co najmniej kilku prawom fizyki, z grawitacją na czele. Ale o to w kinie bollywoodzkim chodzi - o czystą, dziecięcą radość z bajki.
No i boski Shah Rukh…
Katarzyna Wężyk
Źródło: tvn24.pl, TVN24, PAP
Źródło zdjęcia głównego: TVN24.pl