Te same deski sceny i ta sama, wypełniona po brzegi sala. Prominentni goście i studenci, którzy zostali za drzwiami - 40 lat po zdjęciu z afiszów Teatru Narodowego "Dziadów" znów było duszno od emocji. Oklaski, łzy i śmiech mieszały się ze sobą. Było podobnie i jednocześnie zupełnie inaczej. Już bez rozpaczliwego wołania o "niepodległość bez cenzury".
- Tamtego dnia publiczność zrozumiała, że skończyły się żarty, a zaczęło się coś serio - pisał po ostatniej inscenizacji dejmkowskich "Dziadów" Zbigniew Raszewski, krytyk i historyk teatru.
- W takich chwilach jak dziś, kiedy próbuje się przypomnieć tak podniosłe wydarzenie, zawsze jest patetycznie, śmiesznie i "nie na miejscu". Ale najważniejsze, że możemy dotknąć razem tej historii - mówił podczas środowych obchodów wzruszony dyrektor Narodowego Jan Englert.
30 stycznia 2008, godzina 19:30 - "Dziady" ponownie na scenie
Zaczęło się - tak jak 40 lat temu - dużym opóźnieniem. Guślarz, który w środę przemówił z zawieszonego nad sceną ekranu, zaprosił publiczność na obrzęd Dziadów. Na scenę wyszli aktorzy Narodowego i zaczęli czytać... Nie fragmenty dramatu Mickiewicza, ale recenzje, sprawozdania wydziału kultury i propagandy KC PZPR, oraz notatki służbowe milicji obywatelskiej.
Dzięki archiwalnym materiałom, które Teatr Narodowy zaprezentował w środę po raz pierwszy publicznie, widzowie usłyszeli też "Wielką Improwizację" w wykonaniu Gustawa Holoubka. Potem nastąpił najbardziej wzruszający moment uroczystości. Z całkowitej ciemności wyłoniło się punktowe, białe światło. W jego centrum znalazł się odtwórca roli Gustawa-Konrada. Publiczność podziękowała aktorowi owacją na stojąco. Oklaski trwały wiele minut.
Żartem w historię
I chociaż - jak zaznaczał Jan Englert - w takich momentach ciężko uciec od patosu, to organizatorzy obchodów nie siłowali się, by publiczności dać za wszelką cenę solidną lekcję polskiej historii. Wybrali inną drogę - przez żart. Widzowie z rozbawieniem przysłuchiwali się absurdalnym notatkom państwowych urzędników. Za "antyradzieckie" reakcje publiczności działacze KC obwiniali Dejmka, wrogich recenzentów i w końcu samego wieszcza, który według nich "pisał Dziady przecież po to, by inni je skracali".
- To ważne, żeby o historii opowiadać w ten sposób... Żartobliwie, a nie z piedestału. 30 stycznia 1968 roku nie mieliśmy pojęcia, jaki finał przybiorą tamte wydarzenia - mówił Andrzej Seweryn.
"Atmosfera została odtworzona"
W uroczystościach w Teatrze Narodowym wziął udział prezydent Lech Kaczyński z małżonką. Na widowni zasiedli także między innymi marszałek Sejmu Bronisław Komorowski, minister kultury Bogdan Zdrojewski, były premier Jan Olszewski, Adam Michnik, oraz wybitni polscy aktorzy.
- Dzisiaj została odtworzona atmosfera tamtego wieczoru. To hołd złożony Gustawowi Holoubkowi. Znakomite przypomnienie czegoś, co rozpoczęło bardzo ważny w Polsce proces. Był to bowiem wstęp do wydarzeń marcowych - mówił prezydent.
Mickiewicz pogadał z Gomułką
Po zakończeniu części teatralnej widzowie przeszli pod pomnik Adama Mickiewicza trasą od Pl. Teatralnego, przez ul. Wierzbową, Trębacką do Krakowskiego Przedmieścia. Taką samą trasą maszerowali 30 stycznia 1968, po ostatnim spektaklu "Dziadów", studenci, domagając się dalszych przedstawień i wolności bez cenzury. Pod pomnikiem wieszcza zgromadzona w środę publiczność obejrzała multimedialną projekcję Krzysztofa Wodiczki, mieszkającego od lat w USA artysty wizualnego.
Wodiczka "ożywił" pomnik Mickiewicza. Naświetlony na monument obraz i emitowany dźwięk sprawiły, że Mickiewicz miał twarz, gestykulował i przemawiał do zebranych fragmentami "Dziadów". Publiczność usłyszała też przemówienia Władysława Gomułki, w których uzasadniał decyzję o zdjęciu przedstawienia z afisza.
HISTORIA JEDNEGO WIECZORU
„Dziady” w reżyserii Kazimierza Dejmka miały premierę 11 listopada 1967 roku. W roli Guślarza wystąpił Kazimierz Opaliński, Gustawa-Konrada zagrał Gustaw Holoubek. Reżyser przygotował przedstawienie na rocznicę rewolucji bolszewickiej, jednak samo wystawienie „Dziadów” miało zgoła inny efekt.
Po czterech pierwszych przedstawieniach poinformowano Dejmka, że spektakl może być grany tylko raz w tygodniu, młodzieży szkolnej nie można sprzedawać więcej niż 100 biletów po cenach normalnych, a reakcje publiczności mają być odnotowywane. To nie wystarczyło.
„Duszno, ciasno, ale nastrój podniośle pogodny"
16 stycznia została ogłoszona decyzja władz, że 30 stycznia 1968 roku odbędzie się ostatnie przedstawienie. Na spektaklu (jedenastym od premiery) był nadkomplet publiczności.
Zbigniew Raszewski tak opisuje w „Raptularzu” atmosferę tamtego wieczoru: „Duszno, ciasno, ale nastrój podniośle pogodny, jak przed procesją albo defiladą. () na parter wlewa się cała fala studentów, najwyraźniej na gapę, a za nimi zziajani posiadacze biletów parterowych. Od różnych osób dowiadujemy się, że na dole bileterzy stracili panowanie nad sytuacją, gdyż tłum studentów zagrodził drogę publiczności biletowej. () Kurtyna spada. Zaczyna się owacja, namiętna, manifestacyjna, żarliwa. Wszyscy wstają. Już się wydaje, że oklaski osiągnęły swój zenit, kiedy na scenę wchodzi Holoubek i grzmot jeszcze przybiera na sile () po chwili orientujemy się, że na wszystkich piętrach zgodnie wołają: Nie-po-dle-głość bez cen-zu-ry!”
Studenci jeszcze przed ostatnim spektaklem zdecydowali o demonstracji w obronie Dejmka i „Dziadów”. Pomysłodawcami akcji była trójka studentów Państwowej Wyższej Szkoły Teatralnej Małgorzata Dziewulska, Ryszard Peryt i Andrzej Seweryn. Po wyjściu z teatru ok. dwustuosobowy tłum (złożony ze studentów kilku warszawskich uczelni) ruszył w kierunku pomnika Adama Mickiewicza z transparentami "Żądamy dalszych przedstawień", który złożono u stóp wieszcza. Milicja z początku nie interweniowała, dopiero po kilku minutach rozpędziła manifestację pałkami. 35 manifestantów aresztowano. Kilkoro później wydalono z uczelni.
To wydarzenie stało się bezpośrednią inspiracją dla wydarzeń Marca 68.
Łukasz Orłowski, Krzysztof Wiśniewski
Źródło: tvn24.pl, TVN24, PAP
Źródło zdjęcia głównego: TVN24