Rzeczniczka Praw Dziecka wniosła kasację do Sądu Najwyższego w związku z wyrokiem Sądu Apelacyjnego w Gdańsku, który skrócił karę dla zabójcy trzylatka z Grudziądza. Decyzją sądu wyrok dla Radosława M. został skrócony z 25 do 15 lat więzienia. Zdaniem rzeczniczki, ta zmiana jest obarczona rażącymi wadami.
Monika Horna-Cieślak, Rzeczniczka Praw Dziecka, podjęła decyzję o złożeniu kasacji do Sądu Najwyższego w związku z wyrokiem Sądu Apelacyjnego w Gdańsku, który zapadł w październiku ub. roku.
Przypomnijmy, że sąd skrócił wyrok Radosławowi M. z 25 do 15 lat więzienia za znęcanie się nad trzyletnim chłopcem i doprowadzenie do jego śmierci, a matce dziecka, oskarżonej o umyślne narażenie syna na ciężki uszczerbek na zdrowiu, zmniejszył karę z 5 do 4 lat pozbawienia wolności.
Przewodniczący składu orzekającego sędzia Marcin Kokoszczyński w wyroku zastrzegł wówczas, że przedterminowe warunkowe zwolnienie Radosława M. może nastąpić po 13 latach odbywania kary pozbawienia wolności.
Obrońca skazanej informował, że jego klientka nie jest zadowolona z wyroku, bo uważa, że jest niewinna.
Wyrok Sądu dotyczył sprawy z 2017 roku. Trzyletni Tomuś z Grudziądza w stanie krytycznym trafił do szpitala, gdzie trzy dni później zmarł. Śledztwo wykazało, że konkubent matki dziecka znęcał się nad nim psychicznie i fizycznie. Radosław M. został skazany za zabójstwo chłopca ze szczególnym okrucieństwem, a także za fizyczne i psychiczne znęcanie się nad pozostałą szóstką jego rodzeństwa.
Wyrok obarczony szeregiem wad
Po zbadaniu akt sądowych Rzeczniczka Praw Dziecka stwierdziła, że istnieją przesłanki, aby uznać, że wyrok Sądu Apelacyjnego w Gdańsku jest obarczony szeregiem wad kwalifikowanych.
– Oskarżony nie odczuwał żadnej litości nad trzyletnim dzieckiem, nad którym znęcał się ze szczególnym okrucieństwem, w konsekwencji doprowadzając do powstania szoku neurogennego, potocznie określanego jako "śmierć z bólu", co spowodowało szczególne udręczenie dziecka. Dodatkowo przez dłuższy okres znęcał się także nad pozostałymi dziećmi, co równocześnie świadczy o jego patologicznej postawie społecznej i głęboko zakorzenionych problemach w sferze motywacyjnej – podkreśla Rzeczniczka Praw Dziecka.
– Wbrew temu, co twierdzi sąd odwoławczy, postępowanie oskarżonego przed czynem nie było akceptowalne, choć formalnie oskarżony nie był karany, a także formalny brak karalności nie implikuje automatycznie neutralnej postawy społecznej i nie może być traktowany jako okoliczność łagodząca – dodaje.
Rozstrzygnięcie sądu odwoławczego wobec matki dziecka, zdaniem rzeczniczki, także jest obarczone wadami. Sąd złagodził jej wyrok, uznając, że zaniedbania matki doprowadziły do średniego, a nie ciężkiego uszczerbku na zdrowiu trzylatka, jak wcześniej oceniał sąd okręgowy. W rezultacie Angelika L. została skazana na 4 lata więzienia, zamiast pierwotnie wymierzonych 5 lat.
W ocenie Rzeczniczki Praw Dziecka, sąd ocenił "stosunkowo jasne zeznania biegłych w sposób nielogiczny lub niezgodny z doświadczeniem życiowym". Biegli wskazywali na możliwość zgonu dziecka w każdej chwili z powodu niedokrwistości wywołanej zaniedbaniami matki, która miała obowiązek zapewnienia prawidłowej opieki. Ponadto, Sąd mógł nieprawidłowo zastosować właściwe przepisy prawne, co wpłynęło na nieodpowiednią kwalifikację czynów.
– Przy tak wyraźnie i wprost sformułowanym wniosku, całkowicie nielogiczna i sprzeczna z doświadczeniem życiowym jest ocena tego dowodu dokonana przez Sąd, który w takim przypadku nie dostrzegł, że już choćby niedokrwistość wypełnia kryteria "choroby realnie zagrażającej życiu" - argumentowała Monika Horna-Cieślak.
Źródło: TVN24/BRPD
Źródło zdjęcia głównego: PAP/Adam Warżawa