Liczącej niewiele ponad osiem tysięcy mieszkańców, podkrakowskiej gminy Iwanowice, nie stać na prowadzenie szkół samorządowych. Tak uważają jej władze i zamierzają przekazać wszystkie szkoły w ręce prywatnych osób. Byłaby to pierwsza w Polsce gmina bez publicznych szkół. Na alarm biją Kuratorium Oświaty i Związek Nauczycielstwa Polskiego. Sprawą zaintersowała się też minister edukacji i zleciła analizę prawną.
Pod koniec stycznia, radni przegłosowali uchwałę intencyjną w sprawie ich likwidacji do 31 sierpnia 2015 roku. Oznacza to, że pięć szkół (spośród 11 działających na terenie gminy, w których uczy się łącznie 1000 dzieci), które do tej pory nie zostały przekazane podmiotom prywatnym, utracą status placówek publicznych. To rozwiązanie ma pomóc utrzymać dotychczasową sieć szkół i uniknąć zwolnień nauczycieli.
Połowa budżetowych pieniędzy na oświatę
W gminie jest obecnie pięć szkół samorządowych i sześć prowadzonych przez osoby prywatne. Uchwała dotyczy placówek w Celinach, Widomej, Sieciechowicach i Iwanowicach. W praktyce wyglądać będzie to tak, że 4 szkoły podstawowe i jedno gimnazjum, o których mowa, przejdą w ręce dotychczasowych ich dyrektorów i w jednym przypadku nauczycielki.
Władze gminy argumentują, że dopłaty do oświaty stale rosną.
- Rocznie na oświatę przeznaczamy blisko 13 mln zł, czyli ponad połowę naszego (25 mln - red.) – informuje Joanna Solecka, kierownik Gminnego Zespołu Ekonomiczno-Administracyjnego w Iwanowicach.
Zaznacza jednak, że 7,8 mln z tej kwoty, pochodzi z subwencji, które gmina otrzymuje od ministerstwa.
– Dzięki reformie, którą zamierzamy przeprowadzić gmina zaoszczędzi ok. 1,2 mln – mówi rozmówczyni portalu tvn24.pl. Z tej kwoty, jak deklaruje wójt, część wróci do szkół i zostanie przekazana na ich bieżące potrzeby.
Wbrew powszechnej opinii, prywatyzacja szkół nie musi się być równoznaczna z narzucaniem rodzicom płatnej edukacji ich dzieci. Brak alternatywy w tej kwestii, byłby niezgodny z konstytucyjnym zapisem o dostępie do bezpłatnej edukacji. Władze gwarantują, że do takiej sytuacji nie dojdzie, a szkoły utrzymywać się będą z subwencji. Z perspektywy uczniów, różnice w kwotach, które szkoły otrzymywały, a które mają otrzymywać po 1 września (o ile uchwała zostanie zrealizowana), nie wydają się dramatyczne. Jak podaje Solecka, w 2014 roku na każde iwanowickie dziecko przeznaczane było 8,5 tys zł rocznie, po „reformie” będzie to 8,2 tys.
Kuratorium pomysł się nie podoba
Uchwały dotyczące iwanowickich szkół publicznych, trafiły na biurko wojewody (zostały zaopiniowane pozytywnie) i Kuratorium Oświaty. Tam nie spotkały się już z przychylnością urzędników. Artur Pasek z Kuratorium Oświaty w Krakowie, uważa, że gmina pozbywa się odpowiedzialności za oświatę na swoim terenie, a całkowita likwidacja placówek samorządowych nie jest zgodna z intencją resortu edukacji. Przyznaje jednak, że kuratorium w tej sytuacji ma ograniczone możliwości działania: – Nasza ocena to niestety jedynie opinia, którą rada gminy może wziąć pod uwagę ale nie musi. To taki sygnał dla radnych na temat zagrożeń, z którymi może wiązać się prywatyzacja szkół – mówi Pasek.
Władze gminy odpowiadają, że kuratorium pospieszyło się z opiniowaniem, gdyż przekazane dokumenty stanowiły jedynie zawiadomienie o podjęciu uchwały, a nie jej dopracowaną wersję.
– Oczywiście, że jest to uchwała kierunkowa, w której brakuje szczegółowego opisu wielu kwestii. Te same zawiadomienia jednak otrzymali także rodzice i wojewoda. Nie było z ich strony zastrzeżeń, ponieważ w naszej gminie od kilku lat istnieją sprawdzone szkoły, działające poza samorządem – informuje Solecka.
Kuratorium utraci kontrolę
Co więc się zmieni w iwanowickiej edukacji? Szkoły prywatne są zobligowane do realizacji podstawy programowej. Niestety, ze strony prawnej, nie może być im narzucone wiele więcej. To jedna z różnic, które z perspektywy rodziców, dzielą szkołę prywatną i państwową. Te pierwsze nie mają wszystkich obowiązków szkół samorządowych: - Zajęcia dodatkowe, a także pomoc ze strony np. psychologa w szkole prywatnej, mogą być uzależnione od finansów, które szkoła narzuci rodzicom – tłumaczy Pasek. – Nie musi tak jednak być – dodaje.
Inna kwestia, związana z prywatyzacją szkół w gminie, dotyczy tego, że w razie potrzeby, rodzic nie będzie mógł poskarżyć się kuratorium na pracę organizacyjną czy kwestię bezpieczeństwa wewnątrz szkoły.
– Te sprawy podlegają już wtedy wyłącznie podmiotowi prawnemu, do którego należy szkoła – tłumaczy kurator. – Podobnie jak to, że kuratorium utraci kontrolę nad zapewnieniem istnienia takiej placówki. Z punktu widzenia prawa, podmiot prywatny, któremu podlega szkoła może łatwiej ją zamknąć – wylicza dalej rozmówca portalu tvn24.pl.
Nauczyciele także raczej nie zyskają na prywatyzacji: - Nauczyciele szkół prywatnych nie podlegają karcie nauczyciela. Przez to tak naprawdę najwięcej tracą: stałość zatrudnienia, zwiększa im się pensum, warunki zatrudnienia ustalają indywidualnie z pracodawcą – wylicza Pasek.
Jolanta Salecka przyznaje, że to właśnie ta grupa będzie najbardziej poszkodowana i precyzuje przypuszczenia kuratora: - Stracą także dodatek wiejski i stażowy. Przewidujemy, że może nastąpić obniżka pensji nawet o 30 proc – mówi.
Władze gminy gwarantują jednak, ze nie dojdzie do zwolnień i ci nauczyciele, którzy zdecydują się na kontynuowanie pracy, zachowają ją. - Dostajemy zawiadomienia od prezesa Związku Nauczycielstwa Polskiego, że będą walczyć, aby nie wprowadzić reform w życie. Ich zdaniem nasza gmina otworzy drogę do precedensu i naszym przykładem mogą pójść inne gminy – mówi Solecka.
ZNP bije na alarm
ZNP rzeczywiście walczy i wytacza poważne zarzuty, wobec edukacyjnej sytuacji w gminie. Mowa jest nawet o „demontażu systemu edukacji”. 12 marca związek wystosował list do minister Joanny Kluzik-Rostkowskiej z żądaniem „natychmiastowego przeanalizowania” przez ministerialne organy, działań samorządów terytorialnych, pod kątem realizacji narzuconych im praw oświatowych.
– Uważamy, że ta reforma przeprowadzana jest wyłącznie ze względów oszczędnościowych. Na dodatek niezgodnie z prawem – deklaruje Magdalena Kaszulanis, rzecznik ZNP. Według listu, gmina Iwanowice ma być rażącym przykładem łamania zasad prawa o przekazywaniu szkół podmiotom fizycznym, gdyż uchwała dotyczy placówek o liczbie uczniów większej niż określona w ustawie (70 osób).
Czy sytuacja, w której kilkutysięczna gmina nie posiada publicznej szkoły, jest w ogóle możliwa z punktu widzenia prawa? Od 2013 roku - tak. Wtedy weszły w życie, zaproponowane przez MEN zmiany, dotyczące m.in. przekazywania przez gminy innym podmiotom prawnym szkół oraz możliwość zatrudniania w nich nauczycieli na podstawie Kodeksu Pracy, a nie Karty Nauczyciela. W myśl interpretacji prawnej tego zapisu, zamieszczonej na stronie MEN, wygląda to następująco:
„Przekazanie szkoły w opisanym trybie dotyczy zawsze pojedynczej szkoły, jednak ustawodawca nie zastrzegł w przepisach ustawy o systemie oświaty, że nie mogą mu podlegać wszystkie małe szkoły prowadzone przez gminę. Może zatem się zdarzyć, że ze względu na to, iż wszystkie szkoły gminne liczą nie więcej niż 70 uczniów, zostaną one (każda odrębnie) przekazane na podstawie art. 5 ust. 5g ustawy o systemie oświaty innemu organowi prowadzącemu, co jednak nie oznacza, jak wspomniano wyżej, wyzbycia się przez gminę obowiązku realizacji zadań oświatowych.”
"Samorząd ma obowiązek prowadzenia szkół"
Wątpliwości co do sytuacji w gminie precyzuje Grażyna Ralska, prezes okręgu małopolskiego ZNP: - Ustawodawca zakładał, że szkoły prywatne będą alternatywą, a nie jedyną możliwością dla uczniów i rodziców. Samorząd, w swojej istocie, ma obowiązek prowadzenia szkół publicznych, a gmina wprowadza w błąd sugerując, ze prywatyzacja jest koniecznością ekonomiczną.
Na poparcie tej tezy, Ralska przytacza prognozy finansowe, które sporządzono na wniosek ZNP. – Zadłużenie gminy Iwanowice wynosi 28%, czyli mniej więcej 8 mln zł. Mogę wymienić liczne przykłady gmin, w których zadłużenie jest na wysokości 60% i oświata funkcjonuje normalnie. W przypadku Iwanowic to pozorna oszczędność, w dodatku z naruszeniem prawa – przekonuje. – Pikanterii sprawie dodaje fakt, że obecny wójt, w swojej ofercie wyborczej drukowanej na ulotkach, zastrzegał, że będzie bronił szkół samorządowych – dodaje.
Minister reaguje
Czy sytuacja, w której kilkutysięczna gmina nie posiada publicznej szkoły, jest w ogóle możliwa z punktu widzenia prawa? Sytuacją w Iwanowicach zainteresowała się minister Joanna Kluzik-Rostkowska, która spotkała się w Krakowie z wojewodą.
- Umówiliśmy się, ze poczekamy na ekspertyzę, którą wojewoda zlecił swoim prawnikom - mówi w rozmowie z naszym portalem minister. - Zakładam oczywiście, że wójt Iwanowic ma dobre intencje, natomiast jest pytanie czy zlikwidowanie wszystkich szkół i pozwolenie, żeby w ich miejsce zaczęły działać inne szkoły, na innych zasadach, nie jest wyzbyciem się obowiązku wobec dzieci, którymi samorząd musi się zajmować - dodaje.
Pytanie o odpowiedzialność wobec istnienia i sprawnego funkcjonowania szkół, wydaje się być dla minister priorytetowe: - Kiedy się tworzy nowy model, trzeba brać pod uwagę też czarne scenariusze. Więc jest pytanie, jak wójt mógłby sobie poradzić, kiedy by się okazało, że tam coś się dzieje niedobrego.
Minister zaznaczyła także, że jest świadoma emocji jakie budzi sprawa i że może ona faktycznie stanowić precedens. - To problem nie tyle konkretnej gminy, ale większy problem systemowy - zaznaczyła.
Jeśli chcielibyście nas zainteresować tematem związanym z Waszym regionem, czekamy na Wasze sygnały/materiały. Piszcie na Kontakt24@tvn.pl.
Sprawa dotyczy szkół w gminie Iwanowice (woj. małopolskie):
Autor: ps / Źródło: TVN24 Kaków