Obroża wrośnięta w szyję, przecięte ścięgna i mięśnie. W takim stanie wolontariusze z przemyskiej lecznicy dla zwierząt "Ada" znaleźli rocznego szczeniaka. Piesek został odebrany właścicielom w asyście policji, a teraz wraca do zdrowia pod opieką weterynarzy. Nazwali go Bobik.
Pies ma się coraz lepiej, jednak na początku jego stan był - w ocenie lekarzy - fatalny.
Mieszkał w cementowym bunkrze
Pies został zauważony przez wolontariuszy, którzy zgłosili to swojemu przełożonemu. 27 stycznia weterynarze w towarzystwie policji pojechali zabrać zwierzę do lecznicy. - Po dotarciu na miejsce, zobaczyliśmy, że szczeniak jest uwiązany na łańcuchu, który wpijał mu się w szyję. Obroża była zaciśnięta tak ciasno, że pies za życia miał sukcesywnie podrzynane gardło. Możliwe, że nigdy nie była zdejmowana – relacjonuje dr Radosław Fedaczyński z lecznicy.
Również warunki bytowe zwierzęcia pozostawiały wiele do życzenia. Jego legowisko na podwórku było tylko z nazwy budą.
- To był bardziej bunkier z cementu, przykryty kawałkiem blachy falistej. Nie zapewniał psu ochrony przed zimnem – opowiada Fedaczyński.
Nie oddadzą go poprzednim właścicielom
Weterynarz opisuje, że stan psa po przyjeździe do gabinetu był bardzo zły. – Miał przeciętą skórę i ścięgna na szyi, widok był straszny. Podczas operacji staraliśmy się uratować tyle skóry, ile się dało, żeby Bobik nie był kaleką.
W ciągu jedenastu dni pies przebył kilka operacji i pomniejszych zabiegów. Jak zapewnia lekarz, szczeniak czuje się coraz lepiej.
- Niedługo będziemy mogli szukać mu nowego domu, bo oczywiście poprzednim właścicielom go nie oddamy – deklaruje Fedaczyński.
Właściciele grozili wolontariuszkom
Żeby odebrać psa, pracownicy lecznicy poprosili o asystę przemyską policję.
- Podczas takich działań mogą wydarzyć się różne rzeczy, dlatego często jesteśmy proszeni o obecność na miejscu – tłumaczy Bogusława Sebastianka z Komendy Miejskiej Policji w Przemyślu. Jak dodaje, tym razem nie było potrzeby, by funkcjonariusze interweniowali.
Fedaczyński opowiada, że, chociaż właściciele psa nie sprawili weterynarzom poważnego kłopotu, to kwestionowali ich decyzję. Wypowiadali również pod ich adresem liczne groźby.
- Krzyczeli na wolontariuszki, że "jak je spotkają na mieście to zrobią z nimi porządek" – wspomina.
Do trzech lat więzienia
Do przemyskiej policji wpłynęło już zawiadomienie o możliwości popełnienia przestępstwa. Sprawa dotyczy znęcania się nad zwierzęciem.
- Pracownicy lecznicy zbadali obrażenia psa i ocenili, że należy wszcząć postępowanie – informuje Sebastianka. Doniesienie złożyło Stowarzyszenie Ochrony Zwierząt „Nadzieja” z Przemyśla.
Jeśli okaże się, że właściciele znęcali się nad zwierzęciem ze szczególnym okrucieństwem, grozi im kara do trzech lat pozbawienia lub ograniczenia wolności.
Autor: wini/i/kwoj / Źródło: TVN24 Kraków
Źródło zdjęcia głównego: Lecznica dla zwierząt "Ada" w Przemyślu