W ciągu ostatniego weekendu w Bieszczadach zauważyć można było niezwykle rzadkie zjawisko zwane widmem Brockenu. Krążąca wśród taterników legenda głosi, że kto je zobaczy, tego czeka śmierć w górach. Urok odczynić może tylko trzykrotne ujrzenie widma. - Widziałem Brocken już sześć razy w tym roku, więc chyba czeka mnie długowieczność - śmieje się Mirosław Piela, który uwiecznił zjawisko na zdjęciach.
Widmo Brockenu to rzadkie zjawisko optyczne polegające na zaobserwowaniu własnego cienia na chmurzeznajdującej się poniżej obserwatora. - Czasami cień obserwatora otoczony jest tęczową obwódką zwaną glorią - mówi Arleta Unton-Pyziołek, meteorolog tvnmeteo.
Tę właśnie obwódkę dostrzec można na zdjęciach wykonanych przez Mirosława Pielę, przewodnika, dla którego góry zdają się być drugim domem. Jak podkreśla w rozmowie z portalem tvn24.pl Piela, zjawisko Brockenu widoczne jest niezwykle rzadko.
Przyznaje jednak, że to nie tylko kwestia częstotliwości występowania widma. - Nie każdy przebywa często w górach. Kiedy turyści przebywają w dolinach i panują złe warunki atmosferyczne, rezygnują z wyjścia w wyższe partie gór. Zazwyczaj jednak okazuje się, że tam pogoda jest znacznie lepsza, a warunki idealne, by ujrzeć widmo Brockenu - mówi.
W Bieszczadach wyjątkowe
Jak podkreśla Unton-Pyziołek, widmo w Bieszczadach jest zjawiskiem wyjątkowym. - Zwykle pojawia się w górach wysokich, na przykład Alpach - zaznacza.
Mirosław Piela na swoich zdjęciach uwiecznił widma, które można było zobaczyć w andrzejkową noc oraz w miniony weekend z Połoniny Caryńskiej i Połoniny Wetlińskiej.
- Udało mi się zaobserwować, jakie warunki muszą panować, by Brocken się pojawił. Jeżeli moje przypuszczenia się potwierdzą, to będę mógł zabierać znajomych na wycieczki - mówi.
- Człowiek musi znajdować się ponad poziomem chmur. Musi również świecić słońce, które oświetlając zza pleców obserwatora, rzuca jego cień na znajdującą się w dole chmurę - opisuje Unton-Pyziołek.
Legenda mrożąca krew w żyłach
Krążąca wśród taterników legenda głosi, że kto zobaczy widmo Brockenu, tego czeka śmierć w górach. Tego pan Mirosław się jednak nie boi. Urok odczynia trzykrotne ujrzenie zjawiska, co zapewnia bezpieczeństwo podczas wycieczek górskich do końca życia. - W tym roku widziałem Brocken już sześć razy, czeka mnie więc chyba długowieczność - śmieje się.
Zjawisko nazywane widmem Brockenu po raz pierwszy opisał Johann Esaias Silberschlag w 1780 roku. Jego nazwa zjawiska pochodzi od szczytu Brocken w górach Harz, gdzie było ono obserwowane.
Analogiczne zjawisko jest dość powszechne dla obserwatorów znajdujących się np. w samolocie.
Autor: mmw / Źródło: TVN24 Kraków
Źródło zdjęcia głównego: Mirosław Piela