Krakowskiemu radnemu Łukaszowi Wantuchowi nie podoba się, że na Plantach w centrum miasta są wydawane posiłki dla bezdomnych. "Godność człowieka kończy się tam, gdzie zostaje naruszona godność innej osoby" – przekonuje. Przygotował projekty uchwał, które miałyby to ograniczyć. Oba zostały odrzucone. Radny jednak się nie poddaje.
Wantuch przygotował projekt uchwały, w myśl której zakazane byłoby rozdawanie bezdomnym jedzenia na terenie Plant.
- Jedyną skuteczną metodą (na pozbycie się osób bezdomnych z centrum miasta – red.) jest zaprzestanie rozdawania jedzenia. Zabrzmi to okropnie, ale to nie usunie problemu, ale przerzuci go do innych miast, na przykład Warszawy, gdzie bezdomny dostanie ciepły posiłek za darmo. Zamiatamy w ten sposób problem pod dywan. Inny dywan – tłumaczy w facebookowym wpisie radny.
Oprócz tego zakaz miałby dotyczyć "wykorzystywania ławek, innych urządzeń oraz terenów zielonych do spania", "żebrania oraz zaczepiania i nagabywania o pieniądze" i "oddawania moczu i wykonywania innych czynności fizjologicznych w miejscach publicznych".
- Mówię uczciwie: to nie jest obliczone na pomoc bezdomnym. To jest obliczone na pomoc mieszkańcom – podkreśla radny.
Wantuch przyznaje też, że w jego działaniach chodzi w dużej mierze o estetykę centrum Krakowa. – Może to jest dziwne, może to jest nienormalne, ale chciałbym, żeby centrum miasta było miejscem pięknym – mówi autor projektów.
Jedzenie za pracę?
Wantuch przygotował też projekt drugiej uchwały, w myśl której warunkiem uzyskania przez bezdomnych bezpłatnego posiłku byłoby "wykonania określonych prac (na przykład porządkowych)". Do uchwały miałyby dostosować się organizacje pozarządowe, które zajmują się dożywaniem bezdomnych w Krakowie – inaczej straciłyby miejskie dofinansowanie lub ulgi podczas wynajmu lokali. Jedną z takich inicjatyw jest "Zupa na Plantach".
- To jest piękna akcja, w teorii. W praktyce okazuje się natomiast, że przyciąga ona do Krakowa bezdomnych z całej Polski – ocenia radny.
O opinię na temat pomysłu radnego zapytaliśmy współtwórcę "Zupy".
- "Jedzenie za pracę", to brzmi bardzo chwytliwie, działa na wyobraźnię – przyznaje Piotr Żyłka. I dodaje: - Skoro (bezdomni – red.) nie mają pracy i pewnie dlatego nie mają domu, no to dajmy im pracę, niech coś robią na rzecz społeczeństwa i w zamian za to coś dostaną. Brzmi bardzo prosto i chwytliwie, ale nie tylko brak pracy jest przyczyną że oni są na ulicy. W tle są dużo poważniejsze dramaty, uzależnienia, choroby - dodaje.
Kiedy w mediach pojawiły się komentarze że nie wszyscy bezdomni są zdolni do pracy Wantuch zaznaczył w kolejnym wpisie na Facebooku, że "nikt nie będzie wymagał od osoby bez ręki, starej czy schorowanej, żeby wykonywała jakąkolwiek pracę. Takie osoby są zwolnione automatycznie i to jest tak jasne, że nie trzeba nawet tego uzasadniać". Jednak jak ta zdolność do pracy miałaby być weryfikowana radny nie tłumaczy – ani we wpisie, ani w projekcie uchwały.
Napisy w autobusach
W poniedziałek Komisja Praworządności w radzie miasta odrzuciła projekty obu uchwał. Wantuch zapowiedział jednak, że tematu nie porzuci. By nadać sprawie dalszy bieg, radny potrzebuje pięciu podpisów radnych miejskich. "Dla mnie większym naruszeniem godności (niż treść projektów uchwał – red.) jest jazda z bezdomnym w lipcowym upale w zatłoczonym autobusie” – przekonuje samorządowiec.
Radny zapowiedział też, że we wtorek złoży interpelację dotyczącą umieszczenia w pojazdach komunikacji miejskiej informacji o możliwości wyproszenia przez kierowcę lub motorniczego pasażerów, którzy przeszkadzają innym swoim zachowaniem, strojem lub zapachem. Jak przyznaje, o takim zapisie w regulaminie MPK dowiedział się dopiero podczas pracy nad projektami kontrowersyjnych uchwał.
A inne miasta?
Reporter TVN24 Mateusz Półchłopek w rozmowie z radnym zapytał, czy przed przygotowaniem projektu uchwały radny przeanalizował, jak problem bezdomności jest postrzegany i rozwiązywany w innych miastach i w innych krajach.
- Ja jestem mieszkańcem Krakowa i codziennie takie rzeczy widzę. Jak wchodzi się do autobusu to jest standard, że jest w nim osoba bezdomna która – wiem że brzmi to okropnie – samym zapachem sprawia że pól autobusu jest puste, a cała reszta się tłoczy. Uważam, ze jeśli ktoś jest bezdomny to go nie zwalnia automatycznie z jakichkolwiek reguł społecznych – wymijająco odpowiedział samorządowiec.
"Tak, jest pan potworem"
Po tym, jak Łukasz Wantuch zamieścił na swoim profilu na Facebooku projekty kontrowersyjnych uchwał głos w dyskusji zabrała między innymi siostra Małgorzata Chmielewska, przełożona Wspólnoty "Chleb Życia", walczącej o godne warunki bytowania dla osób ubogich.
"Życie bywa nieestetyczne, brudne, z cuchnącymi ranami. Już się boję, że któregoś dnia nie zostanę wpuszczana do Krakowa. Jestem stara i mam krzywe zęby, a mój przybrany syn jest autystykiem i zaczepia ludzi na ulicy" – napisała zakonnica.
- Trzeba zaznaczyć, że nie są to pomysły które mają rozwiązywać problem bezdomności, tylko mają usunąć bezdomnych z centrum Krakowa albo w ogóle z Krakowa. Na poziomie etycznym i prawnym to jest coś abstrakcyjnego, co nie powinno paść z ust przedstawiciela mieszkańców Krakowa – ocenia pomysł "zamknięcia" Plant przed bezdomnymi Żyłka.
W jednym ze swoich postów Wantuch zapytał: "Co mamy zrobić, kiedy w lipcowym upale wsiada bezdomny do zatłoczonego autobusu? Śmierdzący uryną, wymiotami, w ubraniu, które zostawia ślad na siedzeniu? Mamy powiedzieć - "ecce homo" i po prostu odwrócić głowę? (…) Mamy uznać, że to jest norma, a my jesteśmy potworami, bo nie akceptujemy tego?”. Na to pytanie odpowiedział pisarz i aktywista Jacek Dehnel: "Tak, jest pan potworem. A także bezdusznym, nadętym typem, na określenie którego nie ma słów w słowniku człowieka kulturalnego."
Pod wpisami radnego nie zabrakło też głosów poparcia. "Nie tylko trzeba ich wyrzucić z centrum Krakowa, ale w ogóle z Krakowa. niech inne samorządy się o to martwią." – zaproponował jeden z komentujących. "Niech będą takim rodzajem ludzi gdzie indziej" – dodał inny.
Autor: wini/gp / Źródło: TVN24 Kraków
Źródło zdjęcia głównego: TVN24 / Facebook