Jak zapewnia Jan Krzysztof, ratownicy działają wielokierunkowo. Oprócz poszerzania korytarzy planują również odprowadzić wodę, która uwięziła grotołazów. - Idea jest taka, żeby zmontować kilka pomp na akumulatory dwunastowoltowe i przetransportować do jaskini – tłumaczy naczelnik TOPR.
Chwilowo taternicy musieli przerwać działania pirotechniczne. - Od północy do teraz nie udało się zrobić kolejnego strzelania, w korytarzach jest wysokie stężenie tlenku węgla. A ratownicy pracują na leżąco, nie mają przestrzeni wokół siebie – wyjaśnił Krzysztof.
Jak podkreślił naczelnik TOPR, "to cały czas jest akcja ratunkowa". - Póki do nich nie dotrzemy, to nadzieja jest, chociaż szanse są niezwykle małe – zaznaczył taternik.
Obecnie z jaskini wycofali się już wszyscy taternicy, którzy pracowali tam minionej nocy. Spod ziemi wychodzą też pirotechnicy i górnicy z kamerą. - W poniedziałek następuje duża rotacja ratowników, biorących udział w akcji poszukiwania dwóch grotołazów. Są to głównie specjaliści z TOPR i słowackiej Horskiej Zachrannej Służby, z którymi blisko współpracujemy - poinformował Krzysztof. Kolejni ratownicy dowożeni są na miejsce śmigłowcem.
Naczelnik TOPR podkreśla, ze oferty pomocy płyną z całej Europy. – Są to jednak propozycje od płetwonurków, którzy w tej sytuacji nie mogą nam pomóc – mówi Krzysztof.
Górnicy-alpiniści
W akcji w Jaskini Wielkiej Śnieżnej pomagają też ratownicy górniczy wyspecjalizowani w pracach wysokościowych.
- To są ratownicy górniczy, którzy zjeżdżają do kopalń. Pracują jako ratownicy górniczy, natomiast są bardzo dobrze wyszkoleni jako alpiniści. Ćwiczą w górach razem z ratownikami górskimi czy alpinistami TOPR, mają ogromne doświadczenie - zaakcentował prezes Centralnej Stacji Ratownictwa Górniczego w Bytomiu (CSRG) Piotr Buchwald. - Teraz dwaj ratownicy górniczy – alpiniści pojechali do akcji w jaskini - dodał.
Szef bytomskiej stacji zastrzegł, że w akcji w jaskini – spośród zagrożeń występujących przy podziemnych akcjach ratowniczych – występuje zagrożenie wodne i możliwość oberwania się skał. Podkreślił, że ratownicy górscy świetnie znają te uwarunkowania i to oni prowadzą działania ratownicze w tym wypadku.
- Oni kierują, my jesteśmy do pomocy. Jesteśmy do tego przygotowani - zapewnił Buchwald. Dodał, że specyfika działań w jaskini nie wymaga sprzętu używanego podczas akcji ratowniczych w kopalniach, jak np. środki ochrony dróg oddechowych, nawet w kontekście poszerzania ciasnych odcinków za pomocą mikroładunków wybuchowych.
"Jedna z trudniejszych wypraw"
Reporterowi TVN24 Maciejowi Stasińskiemu udało się porozmawiać z jednym z ratowników, którzy pracowali w jaskini i jej okolicy. – To będzie trwało naprawdę długo. Zapowiada się jedna z trudniejszych wypraw w historii ratownictwa tatrzańskiego – powiedział mężczyzna.
Stasiński rozmawiał też z innym taternikiem, który do centrali TOPR wrócił kilka godzin wcześniej. – Mówił, że pracują w skrajnie trudnych warunkach i faktycznie, wyglądali na bardzo zmęczonych. Przebywali w jaskini i jej rejonie przez cały wczorajszy dzień i noc – relacjonował reporter TVN24.
Idą od "suchej" strony
W poniedziałek po godzinie 10 naczelnik Tatrzańskiego Ochotniczego Pogotowia Ratunkowego spotkał się z dziennikarzami, żeby poinformować o bieżącej sytuacji. - Przygotowujemy wejście dwóch naszych pirotechników z zapleczem i z pewnym systemem wspomagającym wentylację – powiedział Jan Krzysztof.
Obecnie ekipa ratunkowa usiłuje dostać się do grotołazów od drugiej, "suchej" strony. – Samo dostanie się do tego miejsca od "mokrej" strony jest bardzo trudne i wymagałoby wielkiej pracy, a ewentualny transport tamtędy jest prawie niemożliwy – wyjaśnił taternik.
Krzysztof powiedział też, że uczestnik akcji, który pomagał ratownikom, jest "w bardzo dobrej formie" jednak musiał opuścić już jaskinię.
W niedzielę w akcji ratunkowej uczestniczyło pięciu strażaków z Krakowa, w poniedziałek zostali oni zmienieni przez kolejnych ośmiu. Do działań przyłączyli się też pracownicy Horskiej Záchrannej Služby, czyli słowackiego odpowiednika TOPR.
"Obawiamy się o ich życie"
Jan Krzysztof nie ukrywał, że ratownicy walczą z czasem. Zaginionym grotołazom grozi bowiem hipotermia. – Obawiamy się o ich życie. Nie mamy informacji, czy żyją – powiedział taternik. I dodał: - Nie wiemy, gdzie są, chociaż coś przypuszczamy, Ten odcinek, który popróbujemy udrożnić, ma około 30 metrów. W którym miejscu są i czy tam są, tego nie wiemy.
Grotołazi mieli eksplorować nieznane części jaskini. – Nie wiemy, czy trafili na jakiś ciąg boczny. Nikt tam nie był przed nimi – powiedział Krzysztof.
Niestety, jak ujawnia naczelnik TOPR, speleolodzy są "bardzo skromnie wyposażeni". Tak przynajmniej wynika z relacji uczestnika wyprawy, który w niedzielę pomagał taternikom. – Mieli folie NRC (termiczną - red.) i to w zasadzie wszystko, co chroniło ich przed utratą ciepła. Kiedy mieli jeszcze kontakt głosowy, to była informacja, że siedzą w tych foliach - mówił.
Krzysztof przekazał też, że poszukiwani mężczyźni "są związani z jednym z klubów speleologicznych z Wrocławia", jednak nie podał jego nazwy.
Działania pirotechniczne
- W jaskini nadal są pirotechnicy z zapleczem i ratownicy górniczy z kamerą, ale na razie jej nie możemy użyć ze względu na zapylenie – powiedział naczelnik TOPR. Endoskopowa kamera, którą dysponują ratownicy, ma zasięg około 15 metrów i własne oświetlenie.
Wkrótce do akcji dołączą też specjaliści z KGHM, którzy dostarczą systemy służące do poszerzania przestrzeni i burzenia monolitycznych ścian. – Przeszkolą naszych ratowników i to, co będzie możliwe do zastosowania, z pewnością zabierzemy – zapowiadał Krzysztof.
Ekipa ratunkowa prowadzi działania pirotechniczne, jednak musi robić przerwy na wentylację i wynoszenie odłamków tarasujących drogę. Jak mówił naczelnik TOPR, strzały odbywają się co kilka godzin.
"Muszą być przygotowani"
Akcję ratunkową na antenie TVN24 komentował taternik jaskiniowy Maciej Cepin. Mówił między innymi o wpływie warunków meteorologicznych na powodzenie wyprawy. - Pogoda jest czynnikiem, który należy brać pod uwagę przy każdej działalności w górach. Nie trzeba być ekspertem żeby wiedzieć, że transport ratowników na miejsce jest uzależniony od pogody. Oczywiście nie oznacza to, że kiedy nie będzie lotnej pogody i Sokół (śmigłowiec TOPR – red.) nie będzie mógł tam dowieźć następnego zastępu, ratownicy nie będą prowadzili akcji. Będą, bo dotrą tam w każdych warunkach. To są świetnie przeszkoleni i przygotowani do takich działań ludzie. Ale część energii, którą mogliby poświęcić na poszukiwanie grotołazów, zużyją na dotarcie na miejsce – tłumaczył taternik.
Jak uspokaja Cepin, zgodnie z polskimi przepisami każdy kto profesjonalnie penetruje jaskinie, musi być nie tylko przeszkolony w tym zakresie, ale też ma obowiązek odpowiednio się do wyprawy przygotować. – Nie ma w zasadzie możliwości, żeby ktoś wchodząc do nie turystycznej jaskini był nieprzygotowany. Temperatura w jaskini jest stała przez cały rok i my jesteśmy na to przygotowani – mamy kombinezon zewnętrzny, żeby nie poocierać się o skały, a pod spodem mamy ocieplenie. Idąc do jaskini planujemy tam przebywać przez jakiś czas i jesteśmy na to przygotowani termicznie, mamy jedzenie i picie, zawsze bierzemy zapas. Ja uprawiam akcje typu "pójdziemy na kilka godzin i wrócimy", ale mimo że planuję zostać w jaskini tylko kilka godzin, to biorę ze sobą trochę zapasów, koc termiczny, w grupie mamy apteczkę z świeczkami ratowniczymi, które pozwolą nam w razie potrzeby stworzyć taki namiot cieplny. Gdyby się okazało, że musimy zostać w jaskini dłużej niż planowaliśmy, to nie jest to dla nas problemem – uspokajał Cepin.
"Ustalili, że zaczekają"
Około godziny 14 w niedzielę naczelnik TOPR Jan Krzysztof spotkał się z dziennikarzami i opisał bieżącą sytuację w jaskini. Powiedział między innymi, że ratownicy przygotowują się do poszerzenia niektórych korytarzy. - Wydaje się, że teraz jedyną metodą dotarcia do nich jest szereg bardzo skomplikowanych działań pirotechnicznych. Mamy materiały do tego potrzebne, ale zajmie to bardzo dużo czasu – wyjaśnił taternik. I dodał: - Są tam odcinki niezwykle ciasne i to jest nasz główny problem. Na miejscu może działać bardzo mała grupa osób, przeciągnięcie poszukiwanych w tych ciasnych korytarzach jest bardzo trudne. Jeśli dojdzie konieczność transportu osób poszkodowanych to będą godziny albo i dni działań pirotechnicznych. Musimy się przygotować nawet na dni, tygodnie działań.
W momencie kiedy dwóch speleologów zostało odciętych pozostali, byli jeszcze w stanie nawiązać z nimi kontakt. Grotołazi mieli wtedy wrażenie, że woda opada. – Ustalili, że zaczekają w bezpieczniejszym miejscu 12 godzin, a jeśli tamci pozostający za zalanym zaciskiem nie dotrą do nich sami, to wyjdą na powierzchnię, by nas poprosić o pomoc. Odczekali 14 godzin – relacjonował Krzysztof.
Speleolodzy weszli do jaskini w czwartek wieczorem. - Usiłowali odkryć nowe ciągi korytarzy, co niestety wiąże się z wchodzeniem do coraz ciaśniejszych korytarzy, na przykład 30 na 40 centymetrów – podał naczelnik TOPR. Jak dodał, obecnie ratownicy nie mają informacji, czy woda się podnosi czy obniża.
W nocy z niedzieli na poniedziałek w akcji ratunkowej uczestniczyły 26 ratowników. To głównie TOPR-owcy, ale także strażacy z Krakowa.
Jaskinia Wielka Śnieżna
Jaskinia Wielka Śnieżna to najdłuższa i najgłębsza jaskinia jaskinia w Tatrach. Długość jej korytarzy wynosi niemal 24 km. Nie wszystkie z nich zostały dokładnie zbadane. Jest to jaskinia o skomplikowanych, wąskich korytarzach i przesmykach, która posiada kilka otworów wejściowych.
O Jaskini Wielkiej Śnieżnej opowiadał w TVN24 w sobotę wieczorem taternik jaskiniowy Maciej Cepin. - To jest fantastyczna jaskinia kursowa. Sprowadza się tam, po odpowiednim przeszkoleniu i kursach, średnio przygotowanych ludzi - mówił. Tłumaczył, że nie można jednoznacznie powiedzieć "jaka jest" ta jaskinia, bo "jest bardzo różnorodna".
- Wąskim otworem dostajemy się do wielkich, głębokich studni, które robią wrażenie nie tylko na niedoświadczonych grotołazach. Później to się rozwija w niesamowite, ciągle jeszcze badane i eksplorowane ciągi - powiedział Cepin.
Autor: wini / Źródło: TVN24 Kraków
Źródło zdjęcia głównego: Robert Jałocha/Fakty TVN