Czy ratownik z firmy zajmującej się dzikimi zwierzętami w mieście miał prawo zastrzelić potrąconą sarnę leżącą na ulicy? Firma powołuje się na zapisy ustawy o ochronie zwierząt twierdząc, że było to najlepsze rozwiązanie. Oburzeni obrońcy praw zwierząt twierdzą, że takie zachowanie jest niehumanitarne.
W ubiegłą niedzielę kierowca jadący ul. Nowohucką w Krakowie zauważył potrąconą sarnę. – Leżała wierzgając nogami, nie mogła uciec - opowiada "Gazecie Wyborczej" Jakub Dwernicki, który znalazł zwierzę i powiadomił policję.
- Faktycznie, 20 marca wieczorem otrzymaliśmy zgłoszenie o potrąconej sarnie w okolicy Nowohuckiej. Dyżurny powiadomił firmę "Kaban", która zajmuje się w mieście wyłapywaniem dzikich zwierząt i interweniowaniem w przypadku zdarzeń z ich udziałem i wysłał na miejsce patrol policji – relacjonuje Elżbieta Znachowska z małopolskiej policji.
Dobił zwierzę strzałem z broni palnej
Okazało się, że sarna ma złamanie otwarte lewej tylnej nogi i prawdopodobnie złamany kręgosłup, o czym miało świadczyć nienaturalne wygięcie ciała zwierzęcia. Ratownik z firmy, z którą współpracuje miasto stwierdził, że stan zwierzęcia nie ulegnie poprawie, a biorąc pod uwagę jego cierpienie i ból wykluczony jest transport do kliniki. Aby ukrócić jego mękę dobił sarnę strzelając do niej z broni palnej.
- Po krótkiej diagnozie powiedział tylko, że sarny nie da się już uratować i trzeba ją uśpić. Zapytałem, czy da jej zastrzyk? Wtedy poszedł do samochodu, przyniósł strzelbę myśliwską i wypalił do sarny- relacjonuje w Wyborczej oburzony Dwernicki.- Odwróciłem się. Nie mogłem na to patrzeć. Ale na miejscu byli inni, w tym dzieci i to się stało na ich oczach!
"To jest niehumanitarne"
Taki sposób ulżenia zwierzęciu wzbudził jednak wątpliwości również wśród działaczy na rzecz zwierząt. – Byłam w szoku. To w ogóle nie powinno tak wyglądać. Według procedur przedstawiciel firmy powinien zabrać zwierzę i uśmiercić je w lecznicy. To co się stało jest niehumanitarne- komentuje Barbara Grzywacz z Krakowskiego Towarzystwa Opieki nad Zwierzętami.
Tymczasem w oficjalnym oświadczeniu firmy Kaban czytamy, że "strzał z broni palnej w przypadku zwierząt dzikich jest najbardziej humanitarną metodą uśmiercania. Zgon następuje po około 0,3 sekundy, a uśmiercenia można dokonać z dystansu, tym samym ograniczając do minimum stres zwierzęcia."
Ponadto, ratownik miał prawo uśmiercić zwierzę na miejscu. - W ustawie o ochronie zwierząt mamy zapis, mówiący o tym, że w przypadku konieczności bezzwłocznego uśmiercenia w celu zakończenia cierpień zwierzęcia, może tego dokonać weterynarz, członek Polskiego Związku Łowieckiego, inspektor organizacji zajmującej się ochroną zwierząt, funkcjonariusz policji i inne wymienione tam osoby – tłumaczy Mariusz Ciarka rzecznik prasowy małopolskiej policji.
Było ciemno i padał deszcz
W takim przypadku ustawa przewiduje różne metody uśmiercenia zwierzęcia. Jedną z nich jest zastrzelenie lub podanie zastrzyku usypiającego.
Firma Kaban zaznacza, że w tamtej sytuacji, kiedy było już ciemno i padał deszcz, podanie zastrzyku byłoby trudne. Poza tym, bezpośredni kontakt dzikiego zwierzęcia z człowiekiem narażałby je na dodatkowy stres, ból i cierpienie. Dlatego też ratownik podjął decyzję o zastrzeleniu sarny.
Autor: Jork / Źródło: TVN24 Kraków/ Gazeta Wyborcza