Pobity w niedzielę ekolog ma złamaną kość czaszkową. Złożył zgłoszenie o pobiciu i rozpoznał jednego z trzech agresywnych mężczyzn. Policja zatrzymała już innego agresywnego uczestnika zdarzenia, który zaatakował policjanta. Dzisiaj ma być przesłuchany. Organizacje ekologiczne wydały oświadczenie w sprawie zajścia na drodze do Morskiego Oka. - Jesteśmy zbulwersowani brutalnym zachowaniem fiakrów - piszą ekolodzy.
Do awantury doszło w niedzielę w okolicy szlabanu w Palenicy Białczańskiej, na trasie do Morskiego Oka. Jeden z uczestników protestu środowisk ekologicznych, przeciw - ich zdaniem - nieludzkiemu traktowaniu koni przez fiakrów, został dotkliwie pobity. - Mam złamaną prawą kość czaszkową - mówi Paweł Kamiński, pobity wczoraj na trasie do Morskiego Oka ekolog. – Niewykluczone, że nie obejdzie się bez pomocy chirurga – dodaje.
"Kopało mnie trzech"
Protestujący blokowali drogę powyżej postoju dorożek konnych, przy szlabanie przez ok. 30 minut. Grupa policjantów mająca pilnować porządku, znajdowała się 150 metrów dalej.
- Siedzieliśmy na asfalcie, blokowaliśmy przejazd fiakrów. W pewnym momencie oni ruszyli na nas. Poderwałem się i, jak inni, próbowałem zatrzymać zaprzęg, który w nas wjechał. Zostałem odepchnięty na pobocze, przewróciłem się i wtedy podbiegło do mnie trzech mężczyzn i zaczęli kopać – relacjonuje zdarzenie Kamiński.
Ciosy były na tyle silne, że pobitego od razu przewieziono do szpitala.
– Teraz czuję się już dość dobrze – zapewnia rozmówca portalu TVN24.PL. – Mam opuchliznę na oku, samo łzawi i ledwie na nie widzę. Mam się zgłosić na kontrolę i lekarze zadecydują, czy konieczne będą działania chirurgiczne - dodaje.
Góralska bójka nad Morskim Okiem:
Poszkodowany ekolog zapowiada, ze zamierza walczyć o sprawiedliwość.
- Po zwolnieniu ze szpitala pojechałem na policję, gdzie pokazano mi zdjęcia z wydarzenia. Jednego z mężczyzn, którzy mnie bili wskazałem. Reszty nie rozpoznałem, bo widziałem wyłącznie ich góralskie spodnie, kiedy mnie kopali – mówi Kamiński.
2 zgłoszenia, 43 wylegitymowanych
Do godziny 8 rano w poniedziałek, do zakopiańskiej komendy wpłynęły dwa zawiadomienia w związku z wydarzeniami w Palenicy Białczańskiej.
- Otrzymaliśmy zgłoszenie pobicia oraz o kradzież karty pamięci z aparatu fotograficznego - mówi rzecznik policji w Zakopanem, Roman Wieczorek. - Oprócz tego będzie prowadzona także sprawa o naruszenie nietykalności jednego z policjantów - dodaje. W związku ze sprawą w poniedziałek ok. południa, został zatrzymany mieszkaniec gminy Bukowina Tatrzańska. - Ten mężczyzna właśnie jedzie na komendę. Usłyszy zarzut naruszenia nietykalności policjanta na służbie - informuje rzecznik zakopiańskiej policji Roman Wieczorek.
Policja analizuje materiał nagrany przez uczestników i media. Na jego podstawie będzie określana tożsamość najbardziej agresywnych osób, biorących udział w zajściu. - Zachowania fiakrów, którzy wjechali w protestantów nie pozostaną bez echa. Będziemy sprawdzać czy nie doszło do złamania paragrafu mówiącego o narażeniu na bezpośrednie niebezpieczeństwo utraty życia albo ciężkiego uszczerbku na zdrowiu - mówi w rozmowie z TVN24.PL rzecznik.
Policja podtrzymuje także hipotezę o działalności prowokacyjnej grupy, która nie była związana z żadną ze stron konfliktu. - Przedstawiciele tej trzeciej grupy mieli być agresywni i prowokować sytuację. Próbujemy ich zidentyfikować - mówi funkcjonariusz.- Zatrzymany dziś mieszkaniec gminy Bukowina, to właśnie osoba nie związana ani z "animalsami", ani z fiakrami - precyzuje funkcjonariusz. Jak relacjonuje Leszek Kabłak, reporter TVN 24 mężczyźnie może zostać przedstawiony też inny zarzut, zaatakowania i poturbowania innego uczestnika protestu.
Ja informuje rzecznik, podczas zdarzenia zostały wylegitymowane 43 osoby.
Zgłoszenie złożyli ekolodzy
Jak poinformowała Maja Jaumień-Bielecka z OTOZ Animals, zawiadomienie na policję, o możliwości popełnienia przestępstwa, rozpatrują organizacje ochrony zwierząt, których członkowie uczestniczyli w zajściach na trasie do Morskiego Oka.
- To raczej kwestia prywatna poszkodowanego, ale my również nie wykluczamy działań - mówi Piotr Piotrowski, starszy inspektor do spraw ochrony zwierząt OTOZ Animals. - Dziwi przede wszystkim brak woli ze strony organów ścigania. Przepisy dotyczące przeciążenia koni już są, kwestia kiedy będą egzekwowane, a tu wszystko zależy od interpretacji służb poszczególnych regionów. Interpretacje apelacji krakowskiej i gdańskiej bardzo się od siebie różnią - dodaje.
Niedługo po zajściu ekolodzy opublikowali oświadczenie, w którym piszą wprost o „ataku fiakrów”:
„Jesteśmy zbulwersowani brutalnym zachowaniem fiakrów, którzy pokojową demonstrację próbowali rozjechać wozami konnymi, narażając zdrowie i życie protestujących”, piszą ekolodzy. Jednocześnie nie pozostawiają wątpliwości co do motywacji fiakrów, którzy ruszyli zaprzęgami konnymi na tarasujących przejazd protestujących: Fiakrzy celowo wpędzili w siedzących na asfalcie ludzi dwa wozy. (…) Trudno uwierzyć, że nie wiedzieli, że może to spowodować nawet utratę zdrowia lub życia protestujących”. Pod oświadczeniem podpisali się członkowie Fundacji Viva, OTOZ Animals, Przystani Ocalenie, TTOZ, Fundacji Pegasus, Komitetu Pomocy dla Zwierząt.
Protest bezprawny?
Protest był zgłoszony odpowiednim władzom, a organizatorzy uzyskali zgodę na jego przejście. W zawiadomieniu nie było jednak mowy o blokadzie ruchu. Ekolodzy, którzy domagali się całkowitego usunięcia transportu konnego ze szlaku, nie wpuścili na drogę wozu wypełnionego turystami.
Na filmie zarejestrowanym przez TVN 24, słychać jak ktoś krzyczy: "Rozwiązuję zgromadzenie". Był to przedstawiciel władz Bukowiny Tatrzańskiej, który zgodził się na przejście pikiety, ale obecny na miejscu, uznał, że blokada jest niezgodna z założeniami protestu, a sytuacja stała się niebezpieczna. Zgromadzenie zostało więc zdelegalizowane.
- Dopiero po decyzji o rozwiązaniu zgromadzenia mogliśmy wkroczyć do działania – powiedział rzecznik Wieczorek w kontekście zarzutów o opieszałość w działaniu.- Do tego momentu nic nie wskazywało na taki rozwój sytuacji. Przyznaję jednak, że byliśmy w pewnej odległości od protestujących, a samo przegrupowanie do akcji zajmuje chwilę - dodaje.
Ekolodzy swoje działania blokujące przejazd, tłumaczą „wyższą koniecznością”, co według nich oznacza, że: „każdy obywatel w miarę swoich możliwości, powinien przeciwdziałać popełnianiu przestępstwa, co starali się zrobić protestujący”.
- Nieprawdą jest to, że zablokowaliśmy drogę. Turyści mogli swobodnie przechodzić. Przepuściliśmy również wszystkie samochody, które chciały wyjechać na górę. Zablokowaliśmy tylko fasiongi – mówi Anna Plaszczyk z Fundacji Viva.
Zupełnie inaczej na przebieg zdarzenia patrzą fiakrzy, którzy mówią o prowokacji i w działaniach ekologów, doszukując się bardziej przyziemnych intencji, niż dobro zwierząt. – Cwaniaczki chcą sobie tutaj biznes prowadzić, a wy górale (mówią - przyp red.) pójdziecie się paść – mówił reporterowi TVN 24 jeden z fiakrów.
Sprzeczne wyniki analiz
Protest to odpowiedź ekologów na wyniki badań wysiłkowych koni na trasie do Morskiego Oka, przeprowadzonych pod koniec października. Specjalna aparatura zainstalowana w wozie ciągniętym przez dwa konie, miała zmierzyć, jak ciężko zwierzęta pracują na turystycznej trasie. Po zakończeniu eksperymentu zapis z urządzenia przekazano hipologowi i obrońcom praw zwierząt do interpretacji.
Wyniki ich analiz okazały się jednak sprzeczne.
- Z opracowanej przez obrońców praw zwierząt opinii wynika, że wóz przeciążony jest o ponad 900 kg, natomiast opinia hipologa z Uniwersytetu Przyrodniczego świadczy, że konie nie pracują zbyt ciężko - informował Szymon Ziobrowski, dyrektor Tatrzańskiego Parku Narodowego.
Zdaniem ekologów wozy są jednak przeciążone i to właśnie z tego powodu zablokowali w niedzielę trasę do Morskiego Oka.
Jeśli chcielibyście nas zainteresować tematem związanym z Waszym regionem, pokazać go w niekonwencjonalny sposób - czekamy na Wasze sygnały/materiały. Piszcie na Kontakt24@tvn.pl.
Do bójki doszło w niedzielę na trasie do Morskiego Oka:
Autor: ps/gp / Źródło: TVN24 Kraków
Źródło zdjęcia głównego: TVN 24 Kraków