W śledztwie dotyczącym śmierci 6-miesięcznego Maksymiliana, który zmarł w sobotę w szpitalu na skutek licznych obrażeń ciała, zmieniła się rola procesowa matki. Ona i ojciec dziecka zostali w niedzielę zwolnieni po przesłuchaniu w charakterze świadków. Rzecznik praw dziecka Marek Michalak zlecił interwencję w sprawie 2,5-letniej dziewczynki, siostry zmarłego 6-miesięcznego Maksymiliana.
O zwolnieniu rodziców po przesłuchaniu w niedzielę późnym wieczorem poinformował nadkomisarz Adam Szeląg, rzecznik Komendy Miejskiej Policji w Rzeszowie.
Wcześniej pełniący obowiązki prokuratora okręgowego w Rzeszowie Łukasz Harpula podał, że od chwili postawienia 23-letniej matce zarzutu zabójstwa synka nastąpił zwrot w śledztwie. Jednak ze względu na dobro postępowania nie udzielił żadnych więcej informacji. Zapewniał, że zostaną one podane w poniedziałek.
"Został uderzony jakimś narzędziem albo nim uderzono"
Dodał przy tym, że niektóre dotychczasowe informacje podane mediom stały się nieaktualne.
Prokurator potwierdził natomiast wcześniejszą ocenę, że nie ma wątpliwości, iż dziecko przez długi czas było ofiarą przemocy. - Obrażenia chłopczyka wskazują, że albo został uderzony jakimś narzędziem, albo też nim uderzono, na przykład o ścianę - mówił Harpula.
Podtrzymał też zdanie, że sprawa jest bardzo trudna, nie tylko ze względu na jej charakter, ale też ze względu na liczne dowody w sprawie. Dodał, że zostanie jeszcze przeprowadzona sekcja zwłok chłopca.
Rzecznik Praw Dziecka interweniuje
Rzecznik praw dziecka Marek Michalak w niedzielę zlecił interwencję w sprawie 2,5-letniej dziewczynki, siostry zmarłego 6-miesięcznego Maksymiliana.
"Są takie chwile, kiedy serce pęka... Nikt nic... Wrr... Nie tylko możemy, musimy być czujni i zawsze reagować, nawet z przesadą, profilaktycznie, dla dzieci. Chłopiec już odszedł, dziewczynka wymaga pomocy - nie tylko medycznej. Zleciłem z urzędu interwencję RPD. Tylu wspaniałych dorosłych marzy najbardziej na świecie, żeby w ich domu zagościło dziecko" - napisał Michalak na Facebooku.
"Chcę zabezpieczyć drugie dziecko"
Do sprawy rzecznik praw dziecka odniósł się również we "Wstajesz i wiesz" w TVN24. - To się w normalnej głowie nie mieści, że można inaczej niż poprzez przytulenie dotknąć 6-miesięczne dziecko. Małe dziecko powinno wyzwalać w człowieku tylko te dobre emocje - mówił.
Jak zaznaczył, "sytuację należy wyjaśnić, sprawdzić to, co działo się w domu, to, co działo się koło domu". - Każdą taką sytuację się analizuje, analizują lokalne służby, organy ścigania - mówił Michalak.
- Ja, podejmując z urzędu tę sprawę, chcę zabezpieczyć szybciej to drugie dziecko, żeby nie doszło do jakiejkolwiek niebezpiecznej sytuacji dla niej - zaznaczył. Bo, jak dodał rzecznik praw dziecka, sytuacja wymaga szybkiego zabezpieczenia tych dzieci, które są dookoła.
Według Michalaka, w takich rodzinach często nie jest tylko jedno dziecko, często jest jeszcze rodzeństwo.
"Będę cały materiał zebrany analizował"
- Sprawę w chwili obecnej bada prokurator, bo to jest jego rola, ale ja także będę ten cały materiał zebrany. A jeśli będzie trzeba, to jeszcze dodatkowy analizował - zapewnił Michalak.
Przypomniał, że od połowy lipca obowiązują nowe przepisy zwiększające karnoprawną ochronę dzieci. Zaostrzają one kary dla osób, które dopuszczają do okaleczenia, uprowadzenia, porzucenia dziecka czy handlu dziećmi i wprowadzają prawny obowiązek reagowania na krzywdzenie dzieci.
Liczne obrażenia ciała, w tym dwa pęknięcia czaszki
Niemowlę trafiło do rzeszowskiego szpitala w piątkowe popołudnie. Karetkę do chłopczyka wezwała jego matka, gdy zauważyła, że dziecko nie daje oznak życia.
Dzięki akcji reanimacyjnej podjętej jeszcze na miejscu i później kontynuowanej w szpitalu udało się przywrócić czynności życiowe chłopca. Jednak jego stan lekarze określali jako krytyczny. Chłopczyk miał liczne obrażenia ciała, w tym dwa pęknięcia czaszki, krwiak wewnątrz głowy, połamane żebra.
Mimo wysiłków lekarzy chłopca nie udało się uratować. Zmarł po kilku godzinach od przywiezienia do szpitala.
Rodzice chłopca: 26-letni ojciec i 23-letnia matka zostali zatrzymani jeszcze w piątek wieczorem. Razem z matką była jej 2,5-letnia córka, u której funkcjonariusze też zauważyli obrażenia. Mimo że zdaniem lekarza obrażenia dziewczynki nie zagrażały jej życiu, trafiła ona do szpitala.
Z informacji, które uzyskała reporterka TVN24 Marta Gordziewicz, wynika, że na ciele dziewczynki znaleziono między innymi ślady po przypalaniu papierosami. Cała też jest posiniaczona, a jej stan psychiczny jest bardzo zły.
Mieli niebieską kartę
Postępowanie w tej sprawie prowadzi Prokuratura Rejonowa dla Miasta Rzeszów.
Rzecznik Komendy Miejskiej Policji w Rzeszowie nadkomisarz Adam Szeląg poinformował, że do tej pory przesłuchanych zostało kilkadziesiąt osób, które mogły coś wnieść do wyjaśnienia sprawy. Dodał, że rodzina miała założoną niebieską kartę.
Autor: wini,kb,mart/b,rzw/jb / Źródło: TVN24, PAP