Radny poradził drugiemu, by na sesję przyjechał konno. No to przyjechał

Radny przyjechał na sesję konno
Radny przyjechał na sesję konno
Źródło: Stanisław Kołton, Marta Gordziewicz | TVN24 Kraków
Radny małopolskiego sejmiku Jacek Soska (PSL) przyjechał na sesję... konno. Kilkanaście dni wcześniej skarżył się na brak miejsc parkingowych przed urzędem, spod którego do najbliższego parkingu jest 100 - 150 m. Jeden z radnych powiedział wtedy, że jeśli to jest dla Soski za daleko, to niech jeździ konno.

- Polska, wolny kraj. Są ścieżki rowerowe w Krakowie proponowane, a może ścieżki konne? – mówił radny Jacek Soska. - Dzisiaj rozpocząłem promocję konia małopolskiego – dodał. Przywołał też niedzielny XL Memoriał mjra Adama Królikiewicza, podczas którego, jak mówi, „był tylko jeden małopolski koń, a wszystko niemieckie, holenderskie”. – Wstyd – podsumował tę sytuację.

- Nie chcę być złośliwy, ale marszałkom i innym kierowcy wożą cztery litery, towarzystwo zasiedziale – powiedział.

50 kilometrów w kapeluszu

- Jak ma funkcjonować taki budynek w centrum Krakowa? Przy pół tysiąca pracujących jest 17 miejsc parkingowych. To po prostu kpina i szczyt braku wyobraźni architektonicznej – oburzał się Soska. - Mnie dietę płacą i też mam prawo reagować. Reaguje tak - a ze wsi jestem - po naszemu – dodał.

Radny przejechał konno 50 km. - Strasznie lało, od 6 do 7 nie mogłem wyjechać, ale przeszło, pogoda jest fajna. – opowiadał. Jak dodał, kierowcy przyjęli go miło, dwóch zatrąbiło.

W miejscowości Skała radny zrobił sobie postój, ale na obrady dotarł na czas. Nie wykluczył, że swój wyczyn jeszcze powtórzy.

Autor: jś/roody/k / Źródło: TVN24 Kraków

Czytaj także: