Radny małopolskiego sejmiku Jacek Soska (PSL) przyjechał na sesję... konno. Kilkanaście dni wcześniej skarżył się na brak miejsc parkingowych przed urzędem, spod którego do najbliższego parkingu jest 100 - 150 m. Jeden z radnych powiedział wtedy, że jeśli to jest dla Soski za daleko, to niech jeździ konno.
- Polska, wolny kraj. Są ścieżki rowerowe w Krakowie proponowane, a może ścieżki konne? – mówił radny Jacek Soska. - Dzisiaj rozpocząłem promocję konia małopolskiego – dodał. Przywołał też niedzielny XL Memoriał mjra Adama Królikiewicza, podczas którego, jak mówi, „był tylko jeden małopolski koń, a wszystko niemieckie, holenderskie”. – Wstyd – podsumował tę sytuację.
- Nie chcę być złośliwy, ale marszałkom i innym kierowcy wożą cztery litery, towarzystwo zasiedziale – powiedział.
50 kilometrów w kapeluszu
- Jak ma funkcjonować taki budynek w centrum Krakowa? Przy pół tysiąca pracujących jest 17 miejsc parkingowych. To po prostu kpina i szczyt braku wyobraźni architektonicznej – oburzał się Soska. - Mnie dietę płacą i też mam prawo reagować. Reaguje tak - a ze wsi jestem - po naszemu – dodał.
Radny przejechał konno 50 km. - Strasznie lało, od 6 do 7 nie mogłem wyjechać, ale przeszło, pogoda jest fajna. – opowiadał. Jak dodał, kierowcy przyjęli go miło, dwóch zatrąbiło.
W miejscowości Skała radny zrobił sobie postój, ale na obrady dotarł na czas. Nie wykluczył, że swój wyczyn jeszcze powtórzy.
Autor: jś/roody/k / Źródło: TVN24 Kraków
Źródło zdjęcia głównego: TVN24 Kraków | Stanisław Kołton