Obrońcy zwierząt z Przemyśla (Podkarpacie) dostali zgłoszenie, że z jednego z mieszkań dochodzi ujadanie psa, a właściciela lokalu od kilku dni nie widać. Okazało się, że opiekun skrajnie wygłodzonego psa wyjechał, zostawiając zwierzaka samego.
Początkowo członkom przemyskiego Stowarzyszenia Ochrony Zwierząt "Nadzieja" wydawało się, że psa nie uda się wydostać. Mieszkanie było zamknięte, a straż pożarna – jak relacjonują aktywiści – nie znalazła przesłanek, żeby siłowo otworzyć drzwi.
Drugiego dnia podjęta została kolejna próba, tym razem z udziałem strażników miejskich. Drzwi mieszkania zostały otwarte, a oczom strażników i członków stowarzyszenia ukazał się potwornie wychudzony, wynędzniały pies.
Widać było, że zwierzę od dłuższego czasu było zamknięte samo w mieszkaniu. – W lokalu było dużo odchodów, Julek - bo tak go nazwaliśmy - nawet teraz nie rozumie, że swoje potrzeby powinien załatwiać na spacerze i wszystko robi w lecznicy. Widać, że dawno nikt z nim nie wychodził – mówi Barbara Turczak ze stowarzyszenia.
Woda i udka z kurczaka
Pies został przewieziony do lecznicy i przebadany przez weterynarza. - Jest skrajnie wygłodzony. Pierwsze badania wykazały, że narządy wewnętrzne pracują, nie zostały uszkodzone – podaje Barbara Turczak.
Julek był także odwodniony. – Jak on się strasznie wodą cieszył. Od razu dwa litry wypił. Teraz gotuję mu dziesięć udek z kurczaka, bo nie może się najeść – opowiada przedstawicielka Nadziei.
W pachwinie psa weterynarz znalazł guza. Według wstępnych badań, nowotwór nie dał przerzutów, ale narośl trzeba wyciąć.
Jak mówi Turczak, właściciel psa najprawdopodobniej jeszcze nie wrócił do Przemyśla. Aktywiści przygotowują zawiadomienie do prokuratury w sprawie znęcania się nad zwierzęciem.
Autor: wini/ks / Źródło: TVN24 Kraków
Źródło zdjęcia głównego: Stowarzyszenie Ochrony Zwierząt Nadzieja