Paweł Rybarczyk, ekspert ds. antyterroryzmu i ochrony osobistej, który był jednym z gości specjalnego wydania na antenie TVN24, zapytany o to, jak długo może potrwać akcja, odparł, że nikt nie jest tego w stanie określić. Jest ona bardzo złożona i zaangażowano do niej wiele sił i środków.
- Do tego rodzaju działań należy przyjąć bardzo specyficzny i określony sposób taktyki, wyposażenia, doboru jednostek i współdziałania oraz koordynowania. Scenariusz może się rozwinąć w każdym kierunku. Osoba, która przebywa w tej chwili w terenie przygodnym może przemieszczać się w sposób niekontrolowany. Rola służb, które zajmują się tego rodzaju działaniami, polega na tym, żeby sukcesywnie weryfikować i sprawdzać sektor po sektorze. Później każdy z nich musi zostać odpowiednio zabezpieczony. Specyfika tych działań jest nietypowa dla codziennej pracy policjantów. To działania mocno wyspecjalizowane. Duża rola sztabu dowodzenia jest w tym, by we właściwy sposób zaangażować właściwe siły i krok po kroku weryfikować teren - wyjaśnia.
Dodał, że napastnik, który dokonał czynu, znając doskonale teren, jest w stanie przenikać z jednego miejsca na drugie.
"Wraca do gniazda"
Głos w sprawie zabrał również dr Paweł Moczydłowski, były szef więziennictwa, kryminolog , socjolog.
- Jeżeli zeznania mieszkańców miejscowości, w której mieszka sprawca są prawdziwe, to on [napastnik - przyp. red.] ma silną tendencję do powrotu do "gniazda", do miejsca zamieszkania. Może poszukiwać wsparcia żywnościowego albo jakichś zapasów amunicji - powiedział, dodając, że w grę może wchodzić również jego wyczerpanie.
Podkreślił, że jego zdaniem, "fiksacja poszukiwanego na miejscu zamieszkania najprawdopodobniej będzie się powtarzać".
- On jest raczej groźny dla tych, którzy uniemożliwiają mu zbliżenie się do jakiegoś miejsca, które jest jego celem, czyli w przypadku mieszkania na drodze stanęła policja, w związku z czym ten strzał, wymierzony w ich kierunku jest tego dowodem - wyjaśnił.
Dodał, że sytuacja może się ekstremalizować i prawdopodobnie zbliża się do rozwiązania.
- Głód i wyczerpanie stanowią takie elementy, które będą ekstremalizować jego postępowanie. W związku z tym trzeba nasilić ochronę tego miejsca, jak i jego ściganie - przekazał. - On świetnie zna swoje okolice, a jednostki policji, które są właściwe dla tego rejonu nie znają i nie są w stanie skutecznie penetrować i to jest ta przeszkoda w szybkim ujęciu sprawcy. Ten będzie czuł się w tej sytuacji dość bezkarny, ale nie ma określonego zamysłu na dalszą przyszłość. W związku z tym on też będzie ze swojej strony parł do jakiegoś rozwiązania. Sytuacja może się zakończyć dramatycznie - podkreślił dr Moczydłowski.
"Może być w stanie zamrożenia emocji"
Według Dariusza Piotrowicz, psychologa SWPS, sama konfrontacja z policją może oznaczać, że domniemany zabójca próbuje uzyskać lub odzyskać i utrzymać kontrolę nad całym zdarzeniem.
- Świadczy to też pośrednio o jego osobowości. Sam ponowny kontakt z policją, przy świadomości, że dokonało się zabójstwa własnego dziecka i męża własnego dziecka jak dla mnie oznacza, że jest to osoba, która bardzo stara się emocje kontrolować. Być może on jest w tej fazie zamrożenia emocji i nie jest jeszcze zdolny do tego, żeby przyjąć do świadomości to, co się stało. (...) Sądzę również, że jest to mężczyzna, który nie będzie przeżywał wyrzutów sumienia w związku z popełnionym czynem, co też pośrednio świadczy o jego ustosunkowaniu do całej sprawy i cesze osobowości - powiedział.
Dodał również, że fakt, że nie został do tej pory złapany przez policję świadczy o jego sprycie i dobrej znajomości terenu.
- Teren, którym się porusza jest terenem nierównomiernym, pagórkowatym, górzystym. Trudniej złapać kogoś w terenie górzystym w przestrzeni kilometra kwadratowego, niż na otwartej przestrzeni w linii prostej na autostradzie. Pamiętajmy, że człowiek ten najprawdopodobniej, poza przeżywaniem poczucia izolacji, wykorzystuje warunki terenowe, swoje doświadczenie i jest w stanie, prawdopodobnie jeszcze dostarczyć bardzo negatywnych doświadczeń policji. Sugerowałbym, aby dowodzący operacją policyjną bardzo zweryfikowali swoje wnioski co do hipotez śledczych, operacyjnych, ponieważ może się okazać, że spotkają ich tutaj pewne zagrożenia - wyjaśnił.
Zabójstwo "nie było impulsem"
Przypomnijmy, że od piątku trwa obława za 57-letnim Tadeuszem Dudą, podejrzewanym o zabójstwo córki i zięcia oraz usiłowanie zabójstwa teściowej.
- Wiele wskazuje na to, że miało to podłoże emocjonalne. Nie kształtowało się ono na zasadzie impulsu doraźnego, tylko było ono poprzedzone całą gamą różnych przemocowych zachowań ze strony tego mężczyzny, na co mamy dowody w postaci różnego typu zgłoszeń, interwencji policji - podkreślił Piotrowicz.
- To nie jest tak, że ten człowiek zabił w wyniku doraźnego impulsu, w strasznym kryzysie, tylko ta motywacja kształtowała się na podłożu prawdopodobnego konfliktu z córką i zięciem i być może innymi członkami rodziny, o czym jeszcze nie wiemy, i motywacja ta szła w kierunku udowodnienia, że ten mężczyzna będzie jednak panował, kontrolował tę sytuację - dodał.
Zauważono podobnego mężczyznę
Policjanci z całego kraju przeszukiwali lasy i domy w powiecie limanowskim, przesłuchują świadków. W poszukiwaniach pomagają psy policyjne.
Policja podała, że w sobotę późnym wieczorem w miejscu zamieszkania Tadeusza Dudy pojawił się mężczyzna, który posturą przypominał podejrzanego.
- Po godzinie 22 podczas działań poszukiwawczych w miejscowości Stara Wieś, funkcjonariusze w rejonie zabudowań zauważyli w oddali mężczyznę, który posturą przypominał poszukiwanego 57-latka - przekazała w niedzielę rano na antenie TVN24 aspirant sztabowa Jolanta Batko z Komendy Powiatowej Policji w Limanowej. Jak dodała, na miejsce skierowano wzmożone siły.
- Mężczyzna oddał strzał w kierunku policjantów. Nikt nie został ranny - poinformowała Batko.
Przekazała przy tym, że na miejscu trwają zakrojone na szeroką skalę poszukiwania. - Policjanci utrzymują punkty kontrolno-blokadowe na drogach, trwa również sprawdzenia zabudowań oraz pustostanów pod kątem ukrywania się mężczyzny - mówiła Batko.
Zapytana później przez dziennikarzy, z jakiego powodu mężczyzna nie został zatrzymany, tłumaczyła, że było to "miejsce, gdzie jest kilka domów, miejsce otoczone lasem". - Funkcjonariusze przede wszystkim kładą nacisk na bezpieczeństwo mieszkańców, a także swoje - powiedziała.
- Po tym zdarzeniu wiemy, że mężczyzna jest tutaj na terenie miejscowości Stara Wieś, żyje - dodała.
Autorka/Autor: ng/tok
Źródło: TVN24, PAP
Źródło zdjęcia głównego: x.com/PolskaPolicja