Adam Rzepecki znów wybrał się z wyprawą na Rysy. Jak zwykle miał ze sobą w plecaku kamień z Morskiego Oka. Nosi je ze sobą od 28 lat, żeby podnieść najwyższy polski do 2500 m n.p.m. Tym razem w wyprawie towarzyszyła mu kamera TVN24.
Wędrówkę Rzepecki rozpoczął, jak zawsze, od wizyty w Morskim Oku. To właśnie z tego górskiego jeziora czerpie "budulec" do podniesienia Rysów. Zanim kamień zostanie wyjęty z wody, musi przejść surową „selekcję”. Mężczyzna dokładnie je wybiera. – Od komendanta TPN-u dostałem taki przykaz: jeśli już robi to, co robisz, to rób, ale najważniejsze żebyś kamieni nie mieszał – mówi. Zgodnie z tym poleceniem od lat wraz z artystą wędrują tylko granity.
Kamienie są różnej wielkości. Mniejsze i większe. Najważniejsze, żeby zmieściły się do plecaka. Choć komendant straży parku dał Rzepeckiemu przyzwolenie na zmienianie miejsca położenia kamieni, to artysta stara się budulec pakować dyskretnie.
Kamienie nie zagrażają turystom
Rzepecki to artysta. Współtwórca awangardowej grupy Łódź Kaliska. Na pomysł by podnieść Rysy wpadł w 1986 roku. Wierzchołek północny tej góry ma 2499 metrów i jest najwyższym szczytem Polski. Do 2500 brakuje raptem metra i ten brakujący metr wyraźnie Rzepeckiego uwierał. Postanowił więc go uzupełnić i regularnie wędruje na szczyt z kamieniami. CZYTAJ WIĘCEJ NA TEN TEMAT
Wszystkie wcześniejsze próby zwiększenia wysokości najwyższego szczytu Tatr były udane. Kamienie wylądowały w szczelinach na czubku Rysów. Wszystkie zostały bezpiecznie osadzone. - Nie można wprowadzać żadnych środków chemicznych, na przykład umacniania wapnem - wyjaśnia Rzepecki. - Ważne jest to, żeby dobrze ustawiać ten kamień, aby nie okazało się że ruszony przez turystów spadnie. Żeby nie doszło do nieszczęścia – mówi.
Tym razem jednak w zdobyciu Rysów przeszkodziła burza: - W sztuce, jak w życiu. Czasami się udaje, czasami nie – podsumowuje Adam Rzepecki. – Pierwszy raz w życiu nie dałem rady wejść z kamieniem wyjść na Rysy – dodaje.
Syzyfowa praca
Adam Rzepecki nie prowadzi rachuby ile kamieni wniósł na szczyt. - Nie potrafię tego policzyć – stwierdza krótko. Ostatnia, nieudana wyprawa, była pierwszą po trzyletniej przerwie. Krakowski performer już myśli o kolejnym wyjściu na Rysy.
Niestety, z punktu widzenia geografii idea Adama Rzepeckiego jest niemożliwa do realizacji. Wnoszenie kamieni na szczyt przypomina wysiłek Syzyfa. – Żadna góra nie może ot tak urosnąć – mówi profesor Kazimierz Krzemień, kierownik Zakładu Geomorfologii Uniwersytetu Jagiellońskiego. – Muszą zajść ruchy tektoniczne, takie, jak na przykład obserwujemy w Himalajach czy na Kaukazie – dodaje. Skały naniesione przez Adama Rzepeckiego nigdy nie będą doliczone do wysokości Tatr. – To taka sztuka dla sztuki – ocenia pomysł artysty profesor Krzemień. – Gdybyśmy doliczali do wysokości gór każdy usypany kopczyk, to zrobiłby się straszny galimatias –podsumowuje.
Najważniejsza jest koncepcja
Rzepecki zdaje sobie sprawę, że pewnie nigdy nie uda mi się nadbudować szczytu o metr. Jest jednak niestrudzony i swój pomysł będzie realizował dopóki, dopóty starczy mu sił na wspinaczkę. – To jest taka idea konceptualna. Coś absurdalnego, to pomysł dla pomysłu – podsumowuje.
Autor: KMK / Źródło: TVN 24 Kraków
Źródło zdjęcia głównego: TVN 24 Kraków