Podejrzanej o wyrzucenie niemowlaka grozi dożywocie. "Leczyła się psychiatrycznie"

W piątek z udziałem 26-latki odbyła się wizja lokalna
W piątek z udziałem 26-latki odbyła się wizja lokalna
Źródło: TVN24 Kraków

- To była dobra rodzina. Nikt się tego nie spodziewał - mówią sąsiedzi 26-latki, która w piątek przyznała się do tego, że wyrzuciła swoją 3-miesięczną córkę Hannę przez okno. Dziewczynka nie przeżyła. Kobieta usłyszała zarzut zabójstwa, grozi jej dożywocie. Sąd zdecydował o trzymiesięcznym areszcie. Z udziałem kobiety odbyła się też wizja lokalna. Jak ujawniła prokuratura, kobiecie zdarzało się wcześniej przyduszać córkę. 26-latka leczyła się też psychiatrycznie.

Do tragedii doszło w czwartek popołudniu w czteropiętrowym bloku przy ul. Fredry w Dębicy. 26-latka z najwyższego piętra w bloku wyrzuciła niemowlę. Dziecko zostało przewiezione do szpitala, jednak lekarzom nie udało się go uratować.

W piątek 26-latka została przesłuchana. – Powiedziała, że nie wie, dlaczego tak postąpiła. Relacjonowała, że tuż po zdarzeniu zbiegła na dół. Kiedy zobaczyła, że dziecko się nie rusza, zaalarmowała sąsiadów – przytacza zeznania zatrzymanej Jacek Żak z prokuratury rejonowej w Dębicy.

Kobieta usłyszała już zarzut zabójstwa, za co grozi od 8 lat więzienia do dożywocia. Z udziałem kobiety przeprowadzona została wizja lokalna. Kobieta zostanie przebadana przez biegłego psychiatrę.

Zdarzało jej się przyduszać dziecko

Żak zaznacza też, że kobiecie wcześniej zdarzało się podduszać 3-miesięczną Hanię. - Po urodzeniu dziecka nie odezwał się u niej instynkt macierzyński, dzieckiem zajmował się ojciec i jej matka. Ona jedynie je karmiła - mówi Żak i dodaje, iż 26-latka przyznała, że "przed urodzeniem chciała mieć dziecko, później jednak już nie".

Prokurator zaznacza też, że będzie badać, czy nie doszło do zaniedbań ze strony rodziny, z uwagi na to, że kobieta wcześniej dopuszczała się podobnych zachowań. Podkreśla jednak, że wcześniej rodzina sprawiała wrażenie normalnej.

Trzymiesięczny areszt

Przesłuchany został już mąż kobiety. Ten, według prokuratury, potwierdził wersję zdarzeń przedstawioną przez podejrzaną. Mężczyzna, w chwili tragedii był w pracy. Jego żona była trzeźwa.

Sąd zdecydował w czwartek, że 26-latka trafi na trzy miesiące do aresztu. Przeprowadzona zostanie sekcja zwłok 3-miesięcznej Hani.

Sąsiedzi w szoku

W szoku są sąsiedzi kobiety. Jak mówią w rozmowie z TVN24, ona i jej mąż byli spokojnym małżeństwem. Zapytani, czy w ich domu miały miejsce interwencje policji, stanowczo zaprzeczają.- Według mnie to była bardzo dobra rodzina, pracowałem z jednym z nich na zmianie i nie widziałem, by nadużywali alkoholu - relacjonuje pan Jan. Dodaje: "jedni mówili o depresji poporodowej, inni, że leczyła się psychiatrycznie".

- Taka katastrofa, wszyscy są załamani. Przykro, że coś takiego się stało małemu dzieciątku, które jest niewinne - mówi młoda kobieta, sąsiadka podejrzanej 26-latki. Tłumaczy, że o wszystkim dowiedziała się, gdy wracała od fryzjera. - Tam stał mały chłopczyk. Powiedział, że matka wyrzuciła dziecko z okna - opowiada.

Sąsiadki zaznaczają też, że nie widzieli, by kobieta spacerowała z dzieckiem.

Dziecko zmarło po upadku z 4

Dziecko zmarło po upadku z 4. piętra

Autor: mmw/i / Źródło: TVN24 Kraków

Czytaj także: