Rozpoczął się proces księdza Mariana W., oskarżonego o seksualne wykorzystywanie nieletnich. Pokrzywdzonych miało zostać 22 chłopców, jednak postępowanie dotyczące połowy z nich zostało umorzone ze względu na przedawnienie. Jak mówi pełnomocnik części pokrzywdzonych, to jak dotąd największy tego typu proces.
Proces toczy się za zamkniętymi drzwiami przed sądem w Nowym Targu (Małopolska).
Przestępstwa miały zostać popełnione w latach 2003-2012, kiedy Marian W. był proboszczem kilku parafii w diecezji tarnowskiej.
Skrzywdzeni ministranci i lektorzy
Prokuratura zarzuciła 67-letniemu księdzu popełnienie 12 przestępstw seksualnych wobec 11 małoletnich, w tym siedmiu poniżej 15. roku życia. Pokrzywdzeni byli ministrantami lub lektorami w parafiach oskarżonego księdza.
- Zarzucone oskarżonemu czyny polegały na doprowadzeniu małoletnich do poddania się różnego rodzaju tak zwanym innym czynnościom seksualnym, zazwyczaj poprzez nadużycie stosunku zależności, jaki zachodził między kapłanem a ministrantem czy lektorem – tłumaczy Leszek Karp, rzecznik prasowy Prokuratury Okręgowej w Nowym Sączu.
Prokurator zaznacza, że u trzech pokrzywdzonych doszło do powstania tzw. przewlekłego zespołu stresu pourazowego.
- Dodać należy, iż prokurator w toku śledztwa z uwagi na przedawnienie karalności umorzył postępowanie o popełnienie podobnych czynów wobec 11 innych pokrzywdzonych – uzupełnia Karp.
"Tutaj ksiądz jest autorytetem"
Pełnomocnik części pokrzywdzonych mec. Artur Nowak na sądowym korytarzu powiedział, że co do 11 czynów pedofilskich sprawa się nie przedawniła i "co do tego nie mamy żadnych wątpliwości, że ofiar tak naprawdę jest więcej, tylko że u nas nie ma takiej kultury obywatelskiej, żeby o tym mówić".
Nowak wyjaśnił, że rodzice pokrzywdzonych przez wiele lat nie wiedzieli o tych czynach, a sami pokrzywdzeni też nie wiedzieli, jak ocenić tę sytuację.
- Trudno, żeby dzieciak, który ma kilkanaście lat powiedział, że takie rzeczy robi mu ksiądz. Tym bardziej że to nie jest tak, że ktoś napada kogoś na ulicy, robi mu fizyczną krzywdę, tylko ksiądz buduje pewną relację. Jest to wszystko sakralizowane rekolekcjami, służbą ministrantów i innymi formami przewodnictwa duchowego. Tutaj, w tym regionie Polski, pozycja księdza jest szczególnie silna. Ksiądz jest tu autorytetem, przewodnikiem duchowym i nikomu nie przychodzi do głowy, żeby mówić o tym rodzicom – tłumaczył mecenas Nowak.
Zaznaczył, iż pozytywne jest to, że po latach Kościół się oczyszcza, jednocześnie zwrócił uwagę, że największym dramatem jest fakt, że Kościół jako instytucja nie zwrócił się do pokrzywdzonych z przeprosinami.
- Jeszcze jest czas, żeby się z nimi skontaktować. To jest taki test prawdy, bo z jednej strony słyszymy dużo frazesów, że Kościół jest zatroskany, że w centrum ma stać pokrzywdzony, ale to nie jest prawda. Te osoby nie są w ogóle zaopiekowane. Nikt im nie pomaga i się z nimi nie kontaktuje – mówił mecenas Nowak.
"Z parafii na parafię"
Do przestępstw popełnianych przez księdza W. miało dochodzić w wielu parafiach w diecezji tarnowskiej. Strona kościelna zawiadomiła o nich, kiedy w życie weszły przepisy, które to nakazywały. Zdaniem mecenasa, wiedza na temat czynów księdza W. była o wiele wcześniej.
- Pytanie, czy w społecznym interesie nie należało kogoś o tym zawiadomić. Ksiądz był przenoszony z parafii na parafię i był bezkarny - mówił mecenas Nowak. Jak dodał, pedofilia jest chorobą nieuleczalną "i pojawia się wiele pytań, czy ktoś miał tego księdza na oku, czy się nim zajmował, czy miał jakąś kuratelę". - Nic na ten temat nie wiemy – mówił mecenas Nowak.
Proces kościelny
Według komunikatu opublikowanego przez rzecznika biskupa tarnowskiego, W. został odsunięty od pracy duszpasterskiej w roku 2013 "niezwłocznie, gdy kuria tarnowska otrzymała zgłoszenie o możliwości popełnienia przez niego przestępstwa na tle seksualnym".
- Osoba zgłaszająca – wówczas już pełnoletnia – została poinformowana o prawie do zgłoszenia sprawy na policję, odmówiła jednak złożenia doniesienia – informuje ks. Ryszard St. Nowak, rzecznik biskupa tarnowskiego.
O sprawie została powiadomiona watykańska Kongregacja Nauki Wiary. Proces kanoniczny zakończył się wyrokiem skazującym. - Ks. Marian W. został pozbawiony pełnionych urzędów kościelnych, otrzymał zakaz pracy z dziećmi i młodzieżą, został odsunięty od pracy duszpasterskiej, oddany pod kuratelę diecezjalnego kuratora, a także został skierowany na leczenie – wylicza rzecznik. Jak wyjaśnił, w tym czasie "jego miejscem zamieszkania stał się dom rodzinny".
Kolejne zgłoszenie w sprawie Mariana W., dotyczące innego przypadku, wpłynęło do tarnowskiej kurii w maju 2018 roku. Wtedy, zgodnie z ówczesnymi przepisami, sprawa została zgłoszona na policję. Kongregacja Nauki Wiary nakazała przeprowadzenie kanonicznego procesu karno-administracyjnego. - Taki proces jest obecnie prowadzony przez Sąd Diecezjalny w Tarnowie w oczekiwaniu na ostateczny wyrok powszechnego sądu karnego, który dysponuje całym materiałem dowodowym w tej sprawie. Po wydaniu wyroku przez sąd państwowy, będzie mógł zakończyć się także proces kościelny – zapowiada ks. Nowak.
Zapytaliśmy rzecznika biskupa tarnowskiego, czy wymierzona ks. Marianowi W. w 2013 roku kara była najwyższą możliwą, oraz dlaczego W. nie został wydalony wówczas ze stanu duchownego.
"Nie mogę w tym względzie opiniować za sąd czy Kongregację, czy możliwa była wtedy jeszcze inna, wyższa kara. To bowiem pozostaje w gestii sądu i Stolicy Apostolskiej" – czytamy w przesłanym przez Ks. Ryszarda Nowaka e-mailu. Duchowny podkreślił też, że wyrok został zatwierdzony przez Kongregację Nauki Wiary.
Źródło: TVN24 Kraków / PAP
Źródło zdjęcia głównego: TVN24