O sprawie jako pierwszy napisał lokalny portal nowiny24.pl. Nam udało się porozmawiać z bohaterem historii.
– Pewnego dnia pobierałem pieniądze z bankomatu, wtedy na koncie zobaczyłem dodatkową kwotę: 100 tys. złotych. Jako, że prowadzę duże gospodarstwo i nasze obroty bywają spore, to ta kwota na początku nie wzbudziła mojego zdziwienia – relacjonuje Stanisław Sawa, właściciel gospodarstwa rolnego w Skołoszowie (woj. podkarpackie) dodając, że "coś go tknęło" i sprawę postanowił wyjaśnić w swoim banku.
Szukał właściciela
Tam zobaczył historię operacji swojego konta. Nadawcy przelewów byli różni, a wpłaty indywidualne. Pan Sawa sprawę postanowił wyjaśnić, a wtedy stan jego konta zaczął rosnąć. W sumie na jego konto trafiło 9 przelewów na łączną kwotę 420 tys. złotych.
- Jestem tylko rolnikiem, nie wiedziałem co robić. Zacząłem ustalać, co łączy wszystkie podmioty nadające przelewy. Pomagali mi sołtys wsi Święte i radny gminy Radymno – relacjonuje Sawa. Dodaje też, że bał się, że niespodziewany napływ gotówki nienależącej do niego może sprowadzić na niego kłopoty. – Sprawą mógł się zainteresować urząd skarbowy, to mogły być też jakieś brudne interesy – mówi.
Podali jego numer konta
Ostatecznie udało się ustalić, że wszyscy nadawcy przelewów współpracowali ze Spółdzielnią Producentów Zbóż i Rzepaku "Farmer". Rolnik odkrył, że ta jako numer swojego konta bankowego ma wpisany numer należący do niego. – To prawdopodobnie błąd pracownika. Raz sprzedawałem do spółdzielni przyczepę zboża, prawdopodobnie numer mojego konta mieli do tamtej transakcji – tłumaczy Sawa.
O sprawie od razu poinformował pracownika spółdzielni, oddał też pieniądze. W rozmowie z portalem tvn24.pl przyznaje, że spodziewał się tylko podziękowań. – Nie chciałem nic dla siebie, choć uczciwie oddałem cudzą własność. Myślałem, że chociaż prezes zaprosi mnie na spotkanie i podziękuje – zaznacza Sawa dodając, że cała sprawa kosztowała go sporo nerwów i zachodu. – Poświęciłem tydzień czasu, by całą sprawę wyjaśnić – zaznacza.
"Dziękuję" nie usłyszał
Tymczasem postawa zarządu spółdzielni wprawiła w rolnika w zdumienie. Jak twierdzi słowa "dziękuje" od zarządu nie usłyszał, a jeden z dyrektorów zarządu na spotkaniu miał zapytać rolnika "czego ten oczekuje". – Nie wiem skąd ta buta – mówi Sawa.
Ze spółdzielnią "Farmer" udało się porozmawiać portalowi nowiny24.pl.
"Łaski nie robi"
- Jedna z firm, z którymi współpracujemy, poinformowała nas, że mamy podany błędny numer konta bankowego. Pan Sawa łaski nie robi, tylko oddaje pieniądze, które przez pomyłkę trafiły na jego konto - tłumaczy w rozmowie z lokalnym portalem Władysław Fedan, prezes spółdzielni.
Sawa z tymi słowami się nie zgadza. – To nie jedna z firm poinformowała spółdzielnie, ale ja – podkreśla w rozmowie z nami.
Tymczasem prezes spółdzielni przyznaje lokalnym dziennikarzom, że jego pracownik popełnił błąd. - Napisaliśmy oświadczenie, że pomyłka wynikła z naszej winy i w razie nieprzyjemności, jakie by mogły spotkać pana Stanisława Sawę, będziemy się za niego tłumaczyć przed organami kontrolującymi – mówi, i dodaje: "ten pan, nie wiadomo dlaczego, zwlekał ze zwrotem całej sumy".
- Cała ta sprawa pokazuje, że nie warto być uczciwym. Oddałem pieniądze od razu, gdyby oni chcieli sami wyjaśniać sprawę to mogło im to zająć znacznie więcej czasu – komentuje Sawa w rozmowie z nami.
Autor: mmw/kv / Źródło: TVN24 Kraków / nowiny24.pl
Źródło zdjęcia głównego: TVN24