Śledczy sprawdzają, co w ubiegłym tygodniu wydarzyło się w jednej z kieleckich podstawówek. Do placówki miał wejść mężczyzna, zamknąć się z uczennicą w jednym z pomieszczeń budynku, a później "doprowadzić ją do innej czynności seksualnej". Teraz poszukuje go policja.
Wszystko miało wydarzyć się w ubiegły piątek. Jak mówi Daniel Prokopowicz z prokuratury okręgowej w Kielcach, wtedy do szkoły wszedł nieznany mężczyzna i zamknął się w jednym z pomieszczeń z 11-letnią uczennicą. – Doprowadził małoletnią do innej czynności seksualnej – relacjonuje.
Śledztwo w tej sprawie wszczęła już prokuratura. Udało się już zebrać dowody w sprawie i sporządzić rysopis mężczyzny. Niestety, w pomieszczeniu, w którym miało dojść do zdarzenia, nie ma kamer monitoringu.
Teraz śledczy wyjaśniają, w jaki sposób mężczyźnie udało się wejść do placówki. Poszukują go też policjanci. Prokopowicz podkreśla, że dopiero, gdy podejrzewany zostanie zatrzymany będzie można mówić o zarzutach.
Grozi do 12 lat więzienia
Na razie śledztwo prowadzone jest pod kątem doprowadzenia osoby poniżej 15 roku życia do innej czynności seksualnej. Za to grozi do 12 lat więzienia.
- Musimy wyjaśnić całe zajście. Nie wykluczamy żadnej wersji tego zdarzenia. Prokuratura zwróciła się już do sądu z wnioskiem o przesłuchanie nieletnich – podkreśla rzecznik.
Śledczy, dla dobra sprawy, nie chcą zdradzać w jakiej szkole doszło do tego zdarzenia. Tymczasem z dyrektor podstawówki udało się porozmawiać dziennikarzom "Gazety Wyborczej". Kobieta, choć nie chciała komentować sprawy, stwierdziła, że dla placówki to poważna sprawa.
Zapytana o to, jak mogło dojść do takiej sytuacji, odpowiedziała: coś zaszwankowało. - Ta sytuacja pokazuje, jak bardzo trzeba dmuchać na zimne i jaką wartością jest zapewnienie bezpieczeństwa w szkole - komentowała w rozmowie z "GW" Małgorzata Muzoł, świętokrzyska kurator oświaty. Dodała też, że nadzór pedagogiczny nie został poinformowany o zajściu. - Teraz szkoła powinna jednak zweryfikować wszystkie swoje procedury. Rodzic ma prawo wejść, ale trzeba go w jakiś sposób zidentyfikować. Przydadzą się również zajęcia dla dzieci, na których dowiedzą się, jak trzeba reagować w takich sytuacjach i jak szybko wezwać pomoc. W ten sposób będą mogły kogoś uratować w przyszłości - zaznaczyła kurator.
Autor: mmw / Źródło: TVN24 Kraków / Gazeta Wyborcza
Źródło zdjęcia głównego: sxc.hu