- Ogarnijcie mnie trochę i idę do domu - żartował nerwowo Kacper w karetce. Dopiero później dotarło do niego, że uderzył go z dużą siłą samochód. Kierowca uciekł, ale po kilku dniach policja ogłosiła, że zatrzymała sprawcę. Pomogła internetowa akcja, którą rozpoczął poszkodowany 22-latek.
Kacper zasiedział się u znajomego z pracy. Kiedy wyszedł z jego mieszkania, było już po północy. Była sobota, 29 grudnia.
Na wysokości budynku przy ul. Św. Gertrudy 16 w Krakowie jest przejście dla pieszych. Kacper nie pamięta, jak do niego się zbliżał.
- Wyczyściło mi pamięć. Potrafię sobie przypomnieć tylko ułamek sekundy. Jak już bylem na pasach, to podniosłem głowę. Zobaczyłem przód rozpędzonego auta - opowiada Kacper w rozmowie z tvn24.pl.
Samochód był jasny i miał okrągłe reflektory. I - być może - coś miał na dachu.
- Może to była taksówka? - zastanawia się 22-latek.
Dalej był tylko ból i totalna dezorientacja.
- Ocknąłem się, a nade mną stali jacyś ludzie. Nie mogłem się z nimi dogadać - wspomina.
Ranny
Nogę miał odrętwiałą, a czas płynął dziwnie. Sam nie wie, ile minęło czasu od próby dogadania się z tajemniczą grupą, a rozmową z ratownikami medycznymi w karetce.
- Wiem, że nogę miałem odrętwiałą. Mówiłem, żeby mnie trochę "ogarnęli" i puścili do domu. Myślałem, że nie stało się nic złego - opowiada.
Stało się. Ale o tym dowiedział się trochę później w szpitalu. Kiedy opadł poziom adrenaliny, Kacper zrozumiał, że jest poważnie ranny. Noga była odrętwiała, bo doszło do złamania podudzia - otwartego z przemieszczeniem.
- Lekarze wstawili mi tytanowy pręt. Po pewnym czasie na twarzy pojawiły się siniaki. Nic dziwnego, miałem liczne obrażenia głowy - wylicza.
Zrozumiał też, dlaczego nie mógł porozumieć się z ludźmi, którzy znaleźli go nieprzytomnego na przejściu dla pieszych. To byli zagraniczni turyści, którzy wezwali zresztą pomoc.
Kierowca, który uderzył w 22-latka, uciekł z miejsca wypadku.
Ścigany
W poszukiwanie sprawcy wypadku zaangażowała się policja.
- Dysponowaliśmy nagraniem z kamer monitoringu. Uchwyciły one moment wypadku - mówi starszy aspirant Barbara Szczerba z krakowskiej policji.
Mimo to sprawca pozostawał nieuchwytny. A sytuacja Kacpra była bardzo skomplikowana.
- Pracowałem jako kurier rowerowy. A teraz lekarze mówią, że minie parę miesięcy, zanim będę mógł w ogóle stanąć na własnych nogach - opowiada.
Żeby domagać się zadośćuczynienia, Kacper musiał wiedzieć, kto go potrącił. Nie chciał czekać z założonymi rękoma, dlatego na Facebooku opisał swoją historię. I zaapelował o kontaktowanie się z policją wszystkich osób, które mogą coś wnieść do sprawy.
Przełom
Wpis został udostępniony kilkadziesiąt tysięcy razy. Na policję napływały kolejne informacje.
- Bez wątpienia aktywność internautów pozwoliła na wytypowanie prawdopodobnego sprawcy - mówi Krzysztof Dratwa z Prokuratury Okręgowej w Krakowie.
Policja w czwartek zatrzymała 59-letniego krakowianina.
- Usłyszał on zarzuty spowodowania wypadku i ucieczki bez udzielenia pomocy - informuje Dratwa.
Podejrzany nie przyznał się do winy. Składał wyjaśnienia, ale jak zaznacza prokurator, nijak się one miały do zabezpieczonych dowodów.
- Podstawy do przedstawienia zarzutów były na tyle solidne, że sąd przychylił się do prokuratorskiego wniosku o tymczasowy areszt - podkreśla Krzysztof Dratwa.
Podejrzany trafił do celi na trzy miesiące. Za zarzucane mu przestępstwa grozi do 4,5 roku więzienia.
***
Kacper nie ukrywa satysfakcji, że doszło do zatrzymania prawdopodobnego sprawcy.
- Pracowałem zbyt krótko, żeby dostać świadczenie chorobowe. Teraz przynajmniej będę mógł domagać się od kierowcy zadośćuczynienia - mówi.
Mężczyzna podczas rozmowy z nami dziękował wszystkim osobom, które zaangażowały się w poszukiwanie kierowcy.
Autor: bż/gp/kwoj / Źródło: TVN24 Łódź
Źródło zdjęcia głównego: Google Street View/Facebook