Karetki czekają w kolejce pod oddziałem ratunkowym – jak mówią ratownicy, czasem nawet przez trzy godziny. W każdej zespół ratownictwa medycznego oraz pacjent. Taki przypadek miał miejsce kilka dni temu przed jednym z krakowskich SOR-ów. Przedstawiciele pogotowia uspokajają jednak, że sytuacje, w których czas oczekiwania przekracza pół godziny zdarzają się rzadko albo wcale.
Zdjęcie ośmiu karetek, stojących w kolejce pod szpitalem im. Żeromskiego w Krakowie, które pojawiło się na stronie "Ratownictwo Medyczne - łączy nas wspólna pasja" na jednym z portali społecznościowych, obiegło internet. Od razu posypały się komentarze internautów, którzy wskazują, że problem występuje w całej Polsce. Jeden z wypowiadających się w lokalnych mediach ratowników twierdzi, że zdarzyło mu się czekać trzy godziny, zanim pacjent został przyjęty na oddział.
"Kilkanaście interwencji to norma"
Zdaniem niektórych za mało jest dostępnych SOR-ów, a te które działają, nie są w stanie przyjmować wszystkich pacjentów. – Oddziałów ratunkowych jest za mało, nie są w stanie przyjąć i zbadać 180 lub 200 osób w ciągu doby – ocenia na antenie TVN 24 Adrian Stanisz, ratownik medyczny
Mężczyzna przyznaje jednak, że czas oczekiwania jest wypadkową wielu czynników. - To zależy od dnia, godziny, zespołu który jest na oddziale ratunkowym oraz od stanu pacjentów. Sytuacje, w których karetki czekają dłużej niż 30 minut, niż godzinę labo dwie zdarzają się znacznie częściej, niż jest to oficjalnie potwierdzane. Takie sytuacje zdarzają się co kilka dni, jeśli nie codziennie – twierdzi ratownik. Jak dodaje, "karetki, które wykonują w trakcie dyżuru od 10 do kilkunastu interwencji to norma".
"Nie ma takich sytuacji"
Innego zdania jest Jerzy Sławiński, koordynator krakowskiego pogotowia ratunkowego i lekarz jeżdżący w karetce. - Pierwsze słyszę o tym, żeby karetki czekały kilka godzin, nie ma takich sytuacji. Jeśli karetka czeka dłużej niż 30 minut, jej zespół ma obowiązek zgłosić to do koordynatora – tłumaczy Sławiński.
– I od razu zaznaczam, że to oczekiwanie 30 minut nie dotyczy pacjentów, u których występuje bezpośrednie zagrożenie życia – podkreśla koordynator.
Jak dodaje, karetki przyjeżdżające na oddział ratunkowe to nie tylko pojazdy pogotowia. Zdarzają się także m.in. transporty pacjentów z przychodni. – Od około miesiąca odnotowujemy więcej interwencji, o jakieś 20 procent - mówi Sławiński.
8 w Krakowie, 16 we Wrocławiu
Wbrew pozorom Kraków nie jest rekordzistą, jeśli chodzi o kolejkę karetek pod SOR-em. Palmę pierwszeństwa dzierży Wrocław, gdzie 11 stycznia pod Uniwersyteckim Szpitalem Klinicznym we Wrocławiu ustawiło się 16 ambulansów. W sumie tego dnia na tamtejszy SOR skierowano 41 różnych karetek. Na badanie u lekarza czekało kilkadziesiąt osób.
Jak przekazała Monika Kowalska, rzeczniczka USK we Wrocławiu, to że odział ratunkowy był przepełniony, nie jest sytuacją zadziwiającą. - Jeden ze szpitali ma zamknięte kilka oddziałów ze względu na pojawienie się bakterii. Co więcej, mamy okres w którym dużo ludzi choruje, zwłaszcza osoby starsze - powiedziała w rozmowie z redakcją Kontaktu 24.
Autor: wini//ec / Źródło: TVN24 Kraków
Źródło zdjęcia głównego: Ratownictwo Medyczne - łączy nas wspólna pasja.