- Gdyby mógł i umiał, pewnie modliłby się o szybką śmierć – mówią pracownicy Krakowskiego Towarzystwa Opieki nad Zwierzętami. Dostali zgłoszenie o mocno zaniedbanym psie. To, co zastali na miejscu, przekroczyło jednak wszelkie wyobrażenia.
Kojec, w którym mieszkał Saddam, znajdował się na podwórku domu. Jak ustalili "animalsi", pies spędził tam kilkanaście lat. Również te ostatnie, w których stan jego zdrowia dramatycznie się pogorszył. Kiedy w połowie listopada na miejsce przyjechali inspektorzy, na wyleczenie Saddama było już za późno.
- Po pierwszym spojrzeniu wiedzieliśmy, że można mu pomóc już tylko w jeden sposób. W bezwładnym ciele, z potwornie opuchniętymi i zesztywniałymi łapami żywe były już tylko oczy – relacjonuje Barbara Grzywacz z KTOZ.
Dużo pytań, mało odpowiedzi
Na miejscu obecny był syn właściciela psa. Mężczyzna nie był w stanie podać wieku Saddama – wiedział tylko, że pies trafił do nich, kiedy on sam – dziś 19-letni - miał sześć lat. Jak powiedział, Saddam „już wtedy nie był szczeniakiem”.
Inspektorzy zapytali też, dlaczego w kojcu psa nie ma wody. "Przecież on już nie jest w stanie sam się napić, daję mu pić trzy razy dziennie" – przywołują odpowiedź młodego mężczyzny. A dlaczego do ewidentnie chorego psa nie wezwano lekarza? "Od tygodnia dzwonię i nikt nie chce przyjechać" – miał powiedzieć 19-latek. Książeczki zdrowia Saddama nie był w stanie znaleźć.
- Przed domem stało kombi przyzwoitej niemieckiej marki. Zapytaliśmy, czemu psa nie zawieziono do lekarza. Odpowiedzi brak – relacjonuje inspektorka KTOZ.
Niewiele mogli zrobić
Na miejsce została wezwana policja, syn właściciela psa podpisał zrzeczenie się praw własności do niego. "Animalsi" zabrali Saddama do schroniska.
"Kiedy przywozimy Saddama do schroniska nikt nie chce wierzyć, że jakikolwiek - odrobinę choć cywilizowany - człowiek mógł pozostawić swojego (i jakiegokolwiek!) psa w takim stanie bez jakiejkolwiek pomocy. A pracownicy schroniska niejedno już widzieli" – czytamy w opisie interwencji, który został zamieszczony na portalu społecznościowym.
Podczas badania stało się jasne, że dla psa niewiele można już zrobić. "Obolałego, żywcem rozkładającego się Saddama lekarz może już tylko przeprowadzić na druga stronę" – piszą animalsi. Pies został uśpiony.
Konsekwencje
W międzyczasie, jak opisują przedstawiciele KTOZ, do biura towarzystwa zadzwonił przebywający za granicą właściciel Saddama. Mężczyzna miał pretensję, że psa zabrano pod jego nieobecność.
- Kiedy dowiedział się, w jakim stanie zastali psa inspektorzy, spuścił z tonu – relacjonuje Barbara Grzywacz.
Mężczyzna chciał wiedzieć, ile cała sprawa będzie go kosztowała. "Jeszcze nie wiemy. Mamy nadzieję, że dużo" – kwitują inspektorzy.
Krakowskie Towarzystwo Opieki nad Zwierzętami planuje złożenie na policji zawiadomienia o możliwości popełnienia przestępstwa. - Żadna kara nie będzie dostatecznym i adekwatnym zadośćuczynieniem za zaniedbanie zwierzęcia, za cierpienie pozostawionego w chorobie Saddama, za jego samotność w czasie, kiedy najbardziej potrzebował człowieka – podsumowuje przedstawicielka Towarzystwa.
Za znęcanie się nad zwierzęciem grozi do trzech lat więzienia. Do pięciu, jeśli czyn został popełniony ze szczególnym okrucieństwem.
Autor: wini/i / Źródło: TVN24 Kraków
Źródło zdjęcia głównego: KTOZ / Facebook