Tabletki na powiększenie penisa nie zadziałały tak, jak obiecywano w reklamie, więc zawiadomił prokuraturę. Specyfik kupił w internecie. Choć sprawa może wywoływać uśmiech, to oszukanemu mężczyźnie do śmiechu nie jest. - Takich oszustów trzeba tępić - apeluje profesor Lew Starowicz i dodaje, że podobnych przypadków jest więcej, ale mężczyźni wstydzą się je zgłaszać.
47-letni mieszkaniec Dębicy w ramach prezentu urodzinowego kupił tabletki, które miały spowodować wydłużenie jego penisa. Według zapewnień producenta, po 30-dniowej kuracji organ miał być dłuższy o przynajmniej 3 centymetry. W przeciwnym wypadku sprzedawca gwarantował zwrot pieniędzy.
Mężczyzna poczuł się oszukany
Specyfik nie zadziałał. Najpierw dębiczanin na własną rękę próbował odzyskać 170 złotych, które wydał na "lek", ale miał trudności z kontaktem ze sprzedawcą. W końcu postanowił zwrócić się do policji. Funkcjonariusze przekazali sprawę prokuraturze.
- Mężczyzna, który złożył zawiadomienie o oszustwie uważa, że żadna poprawa nie nastąpiła i ma na to twarde dowody - mówi prokurator Jacek Żak. - Ustalamy teraz, czy doszło do popełnienia przestępstwa.
Złamał tabu i pomoże innym
- Takich oszustów sprzedających podróbki leków, które rzekomo mają pomóc należy bezwzględnie tępić - nie ma wątpliwości seksuolog, profesor Zbigniew Lew Starowicz.
Według niego takie "cudowne" tabletki, które mają wyleczyć męskie kompleksy są w Polsce sprzedawane na dużą skalę. - Mężczyźni je kupują, ale nikt nie zgłasza, że są nieskuteczne, bo się wstydzą - dodaje.
Profesor uważa, że przypadek mieszkańca Dębicy, który zawiadomił prokuraturę o oszustwie jest ewenementem i łamie pewne tabu. - Musiał być bardzo zawzięty, chętnie będę biegłym w jego sprawie - deklaruje Starowicz.
Leki poza apteką to przestępstwo
Kupowanie w internecie specyfików, nazywanych "lekami" odradza Główny Inspektorat Farmaceutyczny.
- Sprzedaż leków poza aptekami jest przestępstwem - mówi Paweł Trzciński, rzecznik Głównego Inspektoratu Farmaceutycznego. - Suplementy sprzedawać można, pod warunkiem, że są zarejestrowane, ale ja szczerze nie polecam ich kupowania, szczególnie w sieci - dodaje.
Śledztwo w sprawie mieszkańca Dębicy jest na wstępnym etapie. Na razie zeznania złożył poszkodowany. Dystrybutor i producent "leku" nie zostali jeszcze przesłuchani. Za oszustwo grozi do dwóch lat pozbawienia wolności.
Autor: KMK/i / Źródło: TVN 24 Kraków
Źródło zdjęcia głównego: Shutterstock