Dziecko było zamknięte w rozgrzanym samochodzie przez około godzinę, jego matka w tym czasie załatwiała sprawy w urzędzie - ustaliła podkarpacka policja. Dziewczynkę uwolnili funkcjonariusze zaalarmowani przez parkingowego. "Główka jej latała, miała gorączkę" - mówił. Czterolatka została już wypisana ze szpitala. Odebrała ją matka.
Kobieta tłumaczyła, że nie było jej tylko przez chwilę. Z pierwszych relacji wynikało, że robiła w tym czasie zakupy z konkubentem.
Jak powiedział w piątek tvn24.pl rzecznik podkarpackiej policji Paweł Międlar kobieta w czasie, gdy jej dziecko uwięzione było w aucie, poszła do pobliskiego urzędu, żeby zarejestrować samochód.
Na razie nie wiadomo, czy nieodpowiedzialna matka (mieszkanka powiatu leskiego) usłyszy zarzuty narażenia dziecka na utratę zdrowia lub życia. Sprawę wciąż bada policja.
"Główka jej latała, miała ponad 40 stopni gorączki"
Ledwo żywą dziewczynkę pozostawioną w samochodzie zauważył, około godziny 14, strażnik parkingu pod hotelem „Trzy Róże” przy ulicy Jagiellońskiej w Sanoku. - Dziewczynka zasłaniała się od słońca, miała taki gruby polar, cała się nim zasłoniła. Nie było widać jej twarzy - relacjonował w rozmowie z TVN24.
Mężczyzna zadzwonił po policję. Patrol, który przyjechał na miejsce najpierw próbował odnaleźć rodziców dziewczynki, jednak bezskutecznie. Policjanci musieli wybić szybę w volkswagenie golfie, by wydostać z niego 4-latkę.
- Główka jej latała, lekarz powiedział, że miała ponad 40 stopni gorączki - mówił parkingowy. Z jego relacji wynikało, że 4-latka spędziła w rozgrzanym aucie ponad godzinę. Dziewczynkę przewieziono do szpitala.
Dziewczynkę wypisano ze szpitala
- Dziecko trafiło do nas wczoraj. Wykonano wszystkie niezbędne badania, na podstawie których wykluczono udar cieplny, odwodnienie i inne poważne uszkodzenia – mówi Adam Siembab, dyrektor sanockiego szpitala.
Potwierdza także, że dziewczynka była przez trzy godziny na obserwacji na szpitalnym oddziale. – Po tym czasie, w stanie dobrym, została wypisana. Odebrała ją matka.
Tragedia w Rybniku
W upalny dzień, kiedy temperatura powietrza na zewnątrz wynosi 30 stopni, w samochodzie może sięgać nawet 80. W takich warunkach zostawienie dziecka w samochodzie nawet na kilka minut jest niebezpieczne i może doprowadzić do tragedii.
W czerwcu w Rybniku zmarła 3-letnia dziewczynka, która przez kilka godzin - w upale - przebywała w zamkniętym samochodzie ojca. Mężczyzna miał rano zawieźć dziecko do przedszkola, ale o nim zapomniał i pojechał do pracy. Zauważył ją dopiero po ośmiu godzinach. Do podobnej sytuacji doszło w Białymstoku. Matka zostawiła w rozgrzanym samochodzie ośmiolatka. Ktoś chłopca zauważył i powiadomił policję. Funkcjonariusze, którzy przybyli na miejsce wybili szybę; dziecku udzielono pomocy medycznej. Również w Krakowie dziecko zostawiono w aucie, a rodzice poszli robić zakupy. Skończyło się na szczęście dobrze, bo zareagowały osoby, które to zauważyły.
Autor: KMK/ db//kdj/i / Źródło: tvn24
Źródło zdjęcia głównego: tvn24