Przewodnik prowadzący grupę harcerzy z Połoniny Wetlińskiej na Przełęcz Wyżną w Bieszczadach (woj. podkarpackie) zauważył, że za jego grupą idzie dziewczynka, której nie towarzyszy nikt dorosły. Wezwani policjanci ustalili, że 10-latka wędrowała z ojcem i młodszymi braćmi, jednak za zgodą rodzica odłączyła się od grupy i próbowała samodzielnie znaleźć drogę do schroniska.
Dziewczynka została zauważona przez przewodnika we wtorek po południu. Mężczyzna prowadził grupę harcerzy i dostrzegł, że za jego podopiecznymi podąża samotne dziecko. Dziewczynka nie chciała powiedzieć, jak się nazywa ani gdzie mieszka, a pytana o rodziców odparła, że "są w górach na szlaku, ale nie wie, gdzie dokładnie".
"Miała sama znaleźć sobie transport"
Harcerze razem z dziewczynką zeszli na Przełęcz Wyżną, gdzie zjawiła się wezwana przez przewodnika policja. 10-latka wyznała policjantom, że dzień wcześniej przyjechała z Warszawy z ojcem i młodszymi braćmi.
"Rodzina wybrała się na Połoninę Wetlińską, ale na szczycie dziewczynka poczuła się zbyt zmęczona, by iść dalej szlakiem czerwonym, jak planował ojciec i poprosiła, że chciałaby wrócić do schroniska w Wetlinie, gdzie mieszkali. Wówczas ojciec polecił jej, by sama zeszła ze szczytu a następnie znalazła sobie jakiś transport do Wetliny, sam zaś poszedł z młodszymi dziećmi dalej, wcześniej zaplanowaną trasą" – podaje policja.
Policja skontaktowała się z matką dziewczynki i przekazała jej córkę. Ojcem, jak zapowiadają policjanci, zajmie się sąd rodzinny.
"Po raz kolejny apelujemy o zachowanie rozsądku podczas wakacyjnego wypoczynku. Pamiętajmy, że wypoczynek w górach daje dużo dobrego, ale niesie też konkretne zagrożenia. Przemierzając górskie szlaki, piechurzy mierzą się z żywiołem, którego pod żadnym pozorem nie można lekceważyć. (…) Dlatego absolutnie niedopuszczalnym jest, aby po górskich szlakach dzieci wędrowały samotnie - grozi im zbyt wiele niebezpieczeństw!" - przekonuje policja.
Źródło: TVN24 Kraków
Źródło zdjęcia głównego: Shutterstock