Irakijczyk, doktorant Uniwersytetu Jagiellońskiego, który został zatrzymany przez Straż Graniczną i przymusowo umieszczony w Ośrodku dla Cudzoziemców w Przemyślu będzie musiał zapłacić za pobyt tam, podobnie jak za bilet powrotny do Iraku. W sumie ma go to kosztować około 5000 zł. Wciąż nie wiadomo dlaczego w ogóle został zatrzymany.
Ameer Alkawlany został zatrzymany przez Straż Graniczną na początku października i przewieziony do Strzeżonego Ośrodka dla Cudzoziemców w Przemyślu. Przebywa tam do tej pory. W piątek Sąd Okręgowy w Krakowie odrzucił skargę, którą złożył adwokat Irakijczyka. Tym samym sąd podtrzymał wcześniejszą decyzję. Ameer Alkawlany pozostanie w ośrodku trzy miesiące, może też zostać deportowany do Iraku.
Oficjalny powód zatrzymania mężczyzny pozostaje nieznany. Irakijczyk nie usłyszał żadnych zarzutów.
Koszty wyliczone zgodnie z ustawą
Teraz okazuje się, że za pobyt w ośrodku Ameer najprawdopodobniej będzie musiał zapłacić. Taką decyzję wydała Straż Graniczna.
- Koszt pobytu został wyliczony na podstawie artykułu 336 Ustawy o Cudzoziemcach. Państwo polskie nie może cierpieć strat finansowych z tytułu tego, że żywi i utrzymuje osoby przebywające w Ośrodku dla Cudzoziemców – zauważa Elżbieta Pikor, rzeczniczka Bieszczadzkiego Oddziału Straży Granicznej. Jak dodaje, taka procedura dotyczy każdej osoby, która trafia do Ośrodka.
Wyżywienie, pościel i zakwaterowanie
Jak podaje "Gazeta Wyborcza", w kosztach pobytu uwzględnione jest wyżywienie (877,24 zł), sześciokrotna wymiana pościeli (44,28 zł), środki higieny (34,58 zł), a także zakwaterowanie (665,21 zł).
To jednak nie wszystkie koszty, jakie najprawdopodobniej będzie musiał ponieść Irakijczyk. Mężczyzna będzie musiał też zapłacić za bilet powrotny do Iraku. Cenę oszacowano na 2,5 tys. zł.
Rzeczniczka BiOSG informuje, że nie wiadomo jeszcze nic o terminie deportacji. Dodaje też, że jeśli do niej nie dojdzie Ameer będzie mógł ubiegać się o zwrot poniesionych kosztów.
"Sytuacja dość dziwna"
Decyzja Straży Granicznej oburza obrońcę Irakijczyka.
- To jest niesłychane. Rozmawiałem z innymi adwokatami, też karnistami, i byli kompletnie zaskoczeni tą sytuacją – komentuje na łamach "Gazety Wyborczej" mec. Marek Śliz, obrońca Ameera. Prawnik podkreśla, że Irakijczyk nie znalazł się w areszcie z własnej woli. Zaznacza też, że naukowiec przebywa w Polsce legalnie.
Pomysł krytykuje też w rozmowie z "Gazetą" Witold Klaus, prezes Stowarzyszenia Interwencji Prawnej. - To sytuacja dość dziwna. Państwo decyduje o zatrzymaniu kogoś, po czym każe mu płacić za "przyjemność" spędzenia kilku miesięcy za kratkami. Często też zajmuje mienie cudzoziemca, które ten ma w Polsce, by pokryć koszty odosobnienia i jego wydalenia.
Autor: wini/gp / Źródło: TVN24 Kraków / Gazeta Wyborcza
Źródło zdjęcia głównego: TVN24 Kraków