Rozpoczęło się testowanie pojazdu elektrycznego na trasie do Morskiego Oka. Ma być alternatywą dla konnych zaprzęgów, ale fiakrzy nie są nastawieni zbyt entuzjastycznie. Odpierają przy tym zarzuty obrońców praw zwierząt, jakoby mieli dręczyć konie.
Od wtorku, obok fasiągu, turystów do Morskiego Oka wozi 6-osobowy pojazd elektryczny. Takie rozwiązanie wprowadzono testowo. Sceptycznie nastawieni są fiakrzy, który od lat wożą turystów konnymi zaprzęgami.
"Koń przygotowany, koń zadbany"
- Przyjdzie zima, jesień, wiosna. Przyjdą słoty, nie widzę takiego pojazdu na tej drodze - stwierdził prezes Stowarzyszenia Przewoźników do Morskiego Oka Stanisław Chowaniec. Jak podkreślił, konie są przygotowane do wożenia turystów o każdej porze roku.
- Pracuje na tym szlaku od 30 lat. Obsługujemy go nie tylko latem, kiedy jest wzmożony ruch turystyczny, ale i w marcu, kiedy są śnieżyce. Wozimy turystów nawet gdy jest ich dwóch – argumentuje.
I dodaje, że konne zaprzęgi sprawdzają się w trudnych warunkach lepiej, niż pojazd elektryczny. - Koń pracuje o każdej porze. Jest do tego przygotowany, zadbany. W każdych warunkach potrafimy turystów wywieźć – podkreśla.
Wiesław Rzepka z Gronia, właściciel sześciu koni, który jako pierwszy z fiakrów testował pojazd, ocenił, że prowadzi się go dobrze. Zastrzegł jednak, że do elektrycznego auta wejdzie maksymalnie siedmiu turystów i pozostanie niewiele miejsca na bagaż. - Akumulatory trzeba zmieniać co dwa kursy, a wyczerpane ładują się sześć godzin – dodał.
Inny z wozaków zauważył, że turyści podróżujący wozem siadają na ławie wzdłuż fasiągu i mogą podziwiać widoki, tymczasem w elektrycznym pojeździe są cztery rzędy podwójnych siedzeń.
Wśród turystów zdania podzielone
- Nie zamieniłabym konia na pojazd. Przejażdżka koniem to kontakt z naturą i frajda dla dzieci. Koń od wieków był siłą pociągową, służył na wojnach, pracował w polu – to jest końska praca. Ja bym nie zabierała góralom tego zajęcia – powiedziała Helena Stefańska z Kutna.
Inna turystka stwierdziła, że nie przemawiają do niej argumenty ekologów. - Nikt tych koni nie maltretuje, usunięcie ich z przestrzeni publicznej byłoby dla nich wyrokiem śmierci – przekonywała pani Honorata ze Stargardu Szczecińskiego.
Inni turyści uważają, że praca koni na tej trasie jest ponad siły zwierząt. - Domyślam się, że skoro konie nie będą potrzebne, to mogą trafić do rzeźni, ale na dłuższą metę pojazdy elektryczne to lepsze rozwiązanie – mówiła turystka z Wrocławia.
"Niesłusznie nas oczerniają"
Fiakrzy odpierają zarzuty obrońców praw zwierząt, którzy twierdzą, że dręczą konie. – To oczernianie nas, niesłuszne. Dbamy o te konie – mówi Chowaniec.
Elektryczny pojazd jechał pod górę z prędkością 10 km na godzinę, czyli nieco szybciej niż konny zaprzęg. Podróż z Polany Palenicy do Włosienicy trwała około 40 minut. Obecnie testowany jest pojazd sześcioosobowy, ale trwają prace nad ośmioosobowym.
Pojazd napędzany jest ośmioma akumulatorami. Moc silnika to 4,5 kilowata. Aby obsłużyć taką liczbę turystów, jak obecnie obsługują fiakrzy, musiało by jeździć aż 40 pojazdów.
Testy to efekt zeszłotygodniowej narady w dyrekcji Tatrzańskiego Parku Narodowego. Likwidacji zaprzęgów konnych domagają się od kilku lat organizacje prozwierzęce. Ekolodzy twierdzą, że konie pracują zbyt ciężko, a fiakrzy notorycznie łamią regulamin uzgodniony z Tatrzańskim Parkiem Narodowym, w którym jest m.in. zapis o dopuszczalnej liczbie turystów na wozie.
Kontrowersje po upadku
Społeczne oburzenie wzbudził upadek konia w lipcu 2009 r. na przystanku końcowym na Polanie Włosienica przed Morskim Okiem. Koń idący w zaprzęgu wcześniej wywiózł wóz z turystami na górę. Zwierzę zdechło.
Po tym zdarzeniu władze TPN wprowadziły zmiany w regulaminie dla fiakrów wożących turystów do Morskiego Oka. Specjaliści z dziedziny weterynarii i hipologii ustalili parametry koni, które mogą pracować w tym terenie. Wprowadzono obowiązkowe badania wysiłkowe koni wożących turystów, zaostrzono kontrole wozaków oraz wprowadzono nowe tablice informujące o dopuszczalnej liczbie osób na wozie. Ponadto wszystkim koniom pracującym na drodze do Morskiego Oka wszczepiono elektroniczne czipy, pozwalające na szybką kontrolę przez straż Parku.
Od bieżącego sezonu turystycznego zmniejszono dopuszczalną liczbę przewożonych na wozie turystów z 14 do 12. Zaostrzono również kary dla fiakrów łamiących regulamin.
Padł, ale nie z przemęczenia
10 sierpnia na drodze do Morskiego Oka padł kolejny koń, jednak eksperci po przeprowadzonej sekcji stwierdzili, że zgon nastąpił wskutek pęknięcia aorty i zawału mięśnia sercowego, w nie w skutek przemęczenia. Zwierzę przed sezonem letnim przeszło pomyślnie wszystkie badania wysiłkowe.
Przy transporcie turystów na trasie do Morskiego Oka pracuje 300 koni, a licencję na przewóz wydawaną przez wójta gminy Bukowina Tatrzańska ma 60 wozaków.
Morskie Oko to najpopularniejszy kierunek wypraw turystycznych w Tatrach. TPN szacuje, że rocznie to tatrzańskie jezioro odwiedza milion turystów, czyli jedna trzecia wszystkich przyjeżdżających w najwyższe polskie góry.
Autor: mmw/r / Źródło: TVN24 Kraków / PAP
Źródło zdjęcia głównego: TVN24 Kraków