"Szli z kościoła, do domu nie wrócili". On nie żyje, ona jest w ciężkim stanie

Po potrąceniu 74-latek zmarł, jego 65-letnia żona jest w szpitalu
Po potrąceniu 74-latek zmarł, jego 65-letnia żona w szpitalu
Źródło: Śląska Policja/ facebook Aleksy Wieczorek

Przejście dla pieszych między centrum handlowym a kościołem w sobotę po godzinie szesnastej, zmrok, deszcz i ruch przedświąteczny. Kierowca powiedział policjantom, że nie widział pieszych. Inni widzieli, jak piesi unieśli się w powietrzu. On miał 74 lata. Zginął na miejscu. Ona, 65-latka, jest w ciężkim stanie. Byli małżeństwem. - To moja rodzina. Szli z kościoła do domu, nie wrócili - pisze pani Ula.

Do wypadku doszło w sobotę w Żorach na ulicy Okrężnej. Policja dostała zgłoszenie o 16.35.

- Panowały niekorzystne warunki atmosferyczne. Było już ciemno, padał deszcz, nawierzchnia była śliska - mówi Kamila Siedlarz, rzeczniczka policji w Żorach.

Wielu ludzi widziało to zdarzenie, policja już przesłuchała część świadków. - Jeden z nich mówił, że do potrącenia pieszych doszło w rejonie przejścia dla pieszych. Nie wiadomo, co to oznacza. Z naszych ustaleń wynika, że było to na samym przejściu - dodaje policjantka.

Chodzi o przejście na osiedlu Sikorskiego, między centrum handlowym a kościołem, nieopodal jest też przystanek autobusowy, dalej skrzyżowanie z Aleją Zjednoczonej Europy. Oznakowane, ale bez sygnalizacji świetlnej.

Jak mówi Siedlarz, na drodze jest spory ruch, nie tylko w okresie przedświątecznym. W pobliżu jest wyjazd na wiślankę, czyli drogę krajową numer 81.

42-letni mieszkaniec Żor jechał peugeotem od Alei Zjednoczonej Europy. To znaczy, że znajdował się na pasie bliżej centrum handlowego.

Drobne zakupy

Małżeństwo, 74-letni mężczyzna i 65-letnia kobieta, przechodziło na drugą stronę Okrężnej. - Prawdopodobnie szli od centrum handlowego w stronę kościoła, mieli przy sobie drobne zakupy. Ale to będzie jeszcze ustalane - mówi Siedlarz.

Pani Ula napisała pod informacją o wypadku w mediach społecznościowych, że to była jej rodzina - ciocia i wujek - i wracali z kościoła do domu.

42-letni kierowca po wypadku powiedział policji, że nie widział pieszych. Byli ubrani w ciemne ubrania i nie mieli odblasków (nie mieli obowiązku ich posiadać, bo znajdowali się w terenie zabudowanym).

Kierowcy, którzy jechali za peugeotem zeznali, że widzieli, jak ciała pieszych wzniosły się w powietrze.

- Mężczyzna upadł na ziemię, kobieta na maskę fiata, który jechał z przeciwka. Nie została jeszcze raz potrącona, fiat zdążył się zatrzymać - relacjonuje policjantka. - Mężczyzna zmarł na miejscu mimo reanimacji. Kobieta w ciężkim stanie została przewieziona do szpitala. Jej stan do dzisiaj się nie poprawił - dodaje rzeczniczka.

Kierowca został przebadany alkomatem. Był trzeźwy. Pobrano mu także krew do badań. Prokurator zarządził sekcję zwłok 74-latka.

Autor: mag/gp/kwoj / Źródło: TVN 24 Katowice

Czytaj także: